Styczniowa letnia noc recenzja

Co byś zrobiła gdyby chłopak , z którym jesteś zaręczona, po czterech latach wspólnego życia - oznajmił, że to koniec?
Mika Mokrzyńska, rocznik 1994, w takim momencie rozpoczyna swoja debiutancką powieść.
Główna bohaterka Styczniowej letniej nocy, Zuzanna, gdy runął jej świat, korzysta z zaproszenia koleżanki ze studiów i ucieka na koniec świata czyli do Nowej Zelandii. Tam, zachwyca się wysokimi temperaturami, karnawałem i mężczyzną, w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Dochodzi do wniosku, że Mikołaj od którego uciekła, wyświadczył jej przysługę, bo gdyby z nią nie zerwał nie znalazłaby się na Antypodach i nie stanęłaby przed możliwością trzymiesięcznej pracy jako opiekunka do dzieci. O wiele ciekawiej przedstawia się postać wybrańca Zuzanny czyli Simona, syna artystki i biznesmena, który jest zagubiony, a jego życie próbuje "naprawić właśnie Zuzanna. Smutno czyta się określenia, gdy ojciec nazywa swojego syna " największą porażką i życiowym rozczarowaniem". Czy miłość okaże się wybawieniem dla pokręconej, drogi życiowej Simona? Czy Zuzanna zostanie w Nowej Zelandii, która zachwyciła ją od pierwszego momentu?
A może, ta miłosna historia, dwojga młodych ludzi, zaskoczy Was czytelników?
Tyle zarys fabuły.
Sięgając po ten tytuł, spodziewałam się dużo więcej. Autorka jest pasjonatką podróży, prowadzi bloga (alecojak.blogspot.com), na którym zachęca do odkrywania świata, dlatego sądziłam że w jej debiutanckiej książce, będzie odkrywać tajemnice świata razem ze swoimi czytelnikami. Mieszkając w Nowej Zelandii na pewno poznała ten kraj z wielu perspektyw. Niestety. Oprócz paru fragmentów dotyczących flory Nowej Zelandii, w powieści mamy historię związku, którą możemy spotkać na kartach romansów czy literatury młodzieżowej i która wydarzyć się może wszędzie.

Moim zdaniem, wielka szkoda, że autorka nie wykorzystała potencjału egzotycznego kraju, przy tworzeniu swojej książki. Sądzę, że wpłynęłoby to na jej charakter i zdecydowanie odróżniłoby od wielu powieści z tego gatunku.

Dziękuję wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki książki.