Raj utracony autorstwa Johna Miltona to kolejna pozycja z serii Arcydzieł Literatury Światowej Zielonej Sowy, którą miałam przyjemność przeczytać. Na obwolucie zamieszczono informację, że Milon od początku swej twórczości marzył o dziele takim jak Raj utracony. Niezaprzeczalnie to właśnie dzięki temu dramatowi wiele czytelników może zapoznać się z niebywałym talentem pisarza. Miltonowskie dzieło było i nadal jest czytane zarówno przez prostych ludzi, jak i erudytów. Co zatem sprawiło, że utwór wciąż zdobywa nowych wielbicieli? Nie można tego określić jednoznacznie, lecz jedno trzeba przyznać Milotnowi - dokonał czegoś, o czym bezustannie marzą pisarze, także i ci pławiący się w sławie tymczasowej.
Raj utracony traktuje o powstaniu świata, pochodzeniu dobra i zła - jak czytamy na obwolucie. W rzeczywistości jest to poruszająca literatura, przez którą nie przejdziemy bezwolnie i nie zapomnimy o niej po paru tygodniach. Dramat Miltona będzie obecny w każdej sekundzie naszego życia, gdy zaczniemy zastanawiać się, jak wyglądałoby to, gdyby Adam i Ewa postąpili inaczej. Jaki byłby świat? Otóż, tu pozostaje nam kwestia dyskusyjna. Czy utopia jest idealna? Zapewne nie, przecież bez poznania cierpienia człowiek nie jest w stanie odczuć szczęścia całym sobą.
Gdziekolwiek zwrócę lot, tam czekać będzie
Gniew nieskończony, nieskończona rozpacz!
Gdziekolwiek zwrócę lot, tam wszędzie piekło.
Piekło jest we mnie, a na dnie otchłani
Głębsza, ziejąca czeluść się otwarła,
Przy której piekło dręczące jest niebem.
Najbardziej podobał mi się dobór środków językowych. Sprawiają one, że dzieło Miltona jest nie tylko opowieścią o upadku pierwszych ludzi, lecz także wybitnym świadectwem geniuszu pisarza. Niekiedy tylko miałam wrażenie, że twórca sam gubi się w swych domysłach, brodzi w poszukiwaniu prawdy i nie potrafi stanąć w jej obliczu, chociaż jest tak blisko. Zapewne jest to sposób ukazania zagubienia człowieka zarówno wcześniej, jak i teraz.
Niezmiernie przypadło mi do gustu tłumaczenie Macieja Słomczyńskiego. Wiele razy bywało tak, że wybitne dzieła jak Romeo i Julia były przekładane z języka ojczystego w lepszy bądź gorszy sposób. Wśród dzieł ponadczasowych rzecz ma się tak, że trudno oddać barwę języka, jakim posługiwano się w dawnych czasach, ukazać kunszt rymów, a przy tym nie zgubić głównego sensu utworu. Maciejowi Słomczyńskiemu udało się połączyć te wszystkie elementy ze sobą taki sposób, aby Raj utracony, mimo iż nie czytany w oryginale wciąż potrafił zachwycić i sprawić, że czytelnik zapomni o świecie dokoła, byleby tylko dać się porwać w wir tragimelancholijnych wydarzeń.
Reasumując, Raj utracony Johna Miltona, polecam nie tylko osobom interesującym się stworzeniem świata, nie tylko tym, którzy oczekują od dzieła ukazania geniuszu literackiego. Jak wspomniałam na samym początku dramat Miltona trafi absolutnie do każdeg; począwszy od warstw nie przywiązujących zbyt wielkiej wagi do religii, po tych, dla których Bóg jest najwznioślejszą potęgą. Mnie osobliście niezmiernie przypadła do gustu narracja, nieco patetyczny styl (w takich się lubuję), a także masa środków artystycznych połączonych w tak kunsztowny sposób, że nie zdawały się być przypadkowo ułożonymi słowami w czasie artystycznej burzy, ale głęboką zadumą nad wymową każdego zdania.
Recenzję opublikowałam również na: recenzje-powiesci.blogspot.com