"Pisanie nie jest przyczyną nieszczęścia,
to narodziny nieszczęścia"
Montaigne
Pisarz - to brzmi dumnie i zaszczytnie. Każdy pisarz uważany jest za swego rodzaju artystę, który manipulując naszą wyobraźnią wnika w głąb naszego umysłu tworząc pewne modele, które tylko my jesteśmy w stanie wykształcić. Tylko od nas zależy jak odbierzemy daną pozycję. Często zdarza się tak, że stajemy się uczestnikami życia naszych książkowych bohaterów, razem z nimi przeżywamy wszelkie rozterki i zachwyty. Utożsamiamy się z niektórymi postaciami, stają się oni naszymi idolami, wzorujemy się na nich. Są i tacy, którzy uważają siebie za prawdziwych wielbicieli danych pisarzy. Czy jednak wielbić znaczy dręczyć?
Sławny pisarz romansów o Misery, Paul Sheldon, jak zwykle osiadł w Gidewinder - miasteczku, w którym zazwyczaj pisał swoje powieści. Uczciwszy zakończenie swojego ostatniego, nieco odmiennego od swych pozostałych dzieła wyruszył w stronę miasta... Pech chciał, że na ostrym zakręcie jego samochód stoczył się do rowu. Znalazła i "zaopiekowała się" nim Annie Wilkes, która była również jego największą fanką. Jednak gdy przeczytała jego ostatnią książkę z cyklu Misery i dowiedziała się, że owa bohaterka zginęła jej zachowanie radykalnie się zmieniło. Zaczęły ujawniać się jej schizofreniczne zaburzenia, stała się okrutną stręczycielką. Miała nad nim przewagę, gdyż jego obrażenia w wypadku były tak poważne, że był on przykuty do łóżka Kobieta dręczyła go i więziła, wręcz zmusiła do napisania nowej powieści, gdyż pragnęła wskrzeszenia swej ulubionej bohaterki. Paul pisał, by przeżyć... Annie podpatrywała jego pracę, i gdy powieść jej się podobała, wyrażała mu wdzięczność przydatnymi detalami, jednak gdy coś nie szło po jej myśli zdolna była do bestialskich czynów. Skazany na tortury Paul dzielnie znosił humory swej wybawicielki, przemógł cierpienie i desperacko walczył o życie. Jednak czy na tyle dobrze poznał jej zwyrodniałą naturę, by wykorzystać to w ostatecznym starciu... ?
W 1988 roku zostało powołane stowarzyszenie imienia Brama Stokera, które to przyznawało nagrody najlepszym książkom w swym gatunku. W kategorii Powieść zwyciężyła wtedy pozycja "Misery", a Stephen King został laureatem nagrody w rok po wydaniu tej książki. Był to bez wątpienia niesamowity sukces, który z pewnością przyczynił się do przyznania tejże nagrody mistrzowi grozy w 2003 za całokształt twórczości.
Nikt tak jak King nie potrafi wykreować tak charakterystycznych postaci bohaterów swych książek oraz stworzyć świat, który porywa nas bez tchu. Misery opowiada o tragedii prześladowanego pisarza, który to jest zmuszony ulegać wszelkim kaprysom swej wybawczyni. Jest narażony na ciągły strach i lęk o swe życie. Nie wie, do czego zdolna jest potworna kobieta. Tortury, którym poddany jest bohater wprawiają również czytelnika w przerażenie. Razem z poszkodowanym przeżywamy każde załamanie desperatki, trwamy w niepokoju i zastanawiamy się czy jej następny ruch nie będzie końcem dla naszego cierpiętnika. Według mnie książka ta doskonale oddziałuje na naszą wyobraźnię. Nie zawsze wszystkie akty zbrodni są dosadnie opisane, lecz wspaniale przedstawiony jest obraz tego, co czuje ofiara. Groza jak zwykle jest doskonale zamaskowana, a strach i tak potęguje wszelkie wydarzenia toczące się w powieści. Tym właśnie różni się książka od jej adaptacji filmowej - w filmie widzimy popełnianą rzeź, ale tylko dzięki książce wiemy, co czują poszczególni bohaterzy...