"Nie ma nic bardziej poetyckiego niż śmierć pięknej kobiety"
Fryderyk Nietzsche
Powyższe słowa z powodzeniem mogłyby wypłynąć ( i czasami tak było) z ust Jacka Unterwegera, Austriaka, pisarza, dandysa, bawidamka i psychopatycznego mordercy. Tej autentycznej postaci poświęcona jest książka Johna Leake'a "Pisarz, który nienawidził kobiet". Unterweger był potworem naszych czasów i jednoczeście mistrzem manipulacji. Te słowa idealnie oddają postać Unterwegera:
"Miał nieprawdopodobną zdolność wynajdywania pogrążonych w kłopotach kobiet i wykorzystywania ich z szokującą bezwzględnością".
Ale jego zdolność manipulacji nie ograniczała się tylko do żeńskiej części populacji. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że człowiek skazany za morderstwo, wychodzi po piętnastu latach na wolność, jako uznany pisarz, celebryta, medialna gwiazda, mająca za sobą wiedeńskie elity kulturalne? Z opinią psychiatryczną, która jednoznacznie stwierdza, że Jack Unterweger jest w pełni zresocjalizowany i nie stanowi zagrożenia, poza tym osoba pisząca tak przejmujące teksty, musi mieć bogatą w pozytywne uczucia duszę?
Tak więc znany pisarz znalazł się na wolności i rozpoczął nowe życie. Pełne seksualnych ekscesów z zafascynowanymi nim kobietami, które ujęte były i jego wzruszającymi tekstami i historią okaleczonego dzieciństwa, którą spreparował na użytek własny, a przede wszystkim jego morderczą przeszłością. To niebywałe, jak przemoc i siła pasjonowała te kobiety. Które były w stanie zrobić dla Jacka wszystko. Nawet sprzedawać swoje ciało innym mężczyznom, aby zarobić na potrzeby swojego ukochanego. Ale Unteweger był nie tylko bezwzględnym lowelasem. I nie tylko manipulatorem. Była także mistrzem kłamstwa. Bo oszukał wszystkich. Opinię publiczną, kobiety, policję, sąd, psychiatrów. Bo nigdy, przenigdy, nie zdołał zabić tkwiącego w sobie morderczego pierwiastka. Gdy będąc jeszcze w więzieniu zaczął pisać autobiograficzną powieść "Czyściec", która przysporzyła mu sławy i stała się jego drogą ku wolności, już wtedy wiedział, że nadal będzie mordował. I tak też się stało. W Wiedniu zaczęły ginąć prostytutki, które potem odnajdywane były w pobliskich lasach, czy parkach, rozebrane i w specyficzny sposób uduszone. Niektóre z nich były także brutalnie pobite. Ten sam modus operandi stosowany był w zabójstwach prostytutek w oddalonym o setki mil Los Angeles. A także w niedalekiej Pradze. I nikt nie podejrzewał znanego pisarza, celebryty, stałego bywalca nocnych, snobistycznych klubów. Do czasu...
Jednakże dla 11 kobiet było już za późno.
Powiem szczerze, że gdy tylko zaczęłam czytać tę książkę, nie mogłam uwierzyć, że jeden człowiek potrafił wprowadzić w błąd, okłamać, zmanipulować niemal całe społeczeństwo. Świadczyło to zapewne o wybitnej inteligencji tego potwora w ludzkiej skórze, a także o naiwności otaczających go osób. I wiedząc z historii, jak psychopatyczna jednostka potrafi za sobą pociągnąć tłumy, Austria doczekała się kolejnego swojego rodaka, który przez niemal dwa lata jeździł po świecie i realizował swe psychopatyczne pragnienia, a jego wydatki były pokrywane i dotowane przez Ministerstwo Kultury. Nieprawdopodobne? A jednak! Jack Unterweger tego właśnie dokonał i to całkiem niedawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych.
Co do samej książki, to napisana jest sprawnym i dynamicznym stylem, czyta się ją jak wciągający sensacyjny thriller i gdyby nie świadomość, że opisuje realne wydarzenia, można by było podejść do niej jak do kolejnego kryminału, który intryguje i denerwuje, ale który jest tylko wymyśloną historią. Lecz tutaj tak nie jest. Kobiety naprawdę istniały, naprawdę wsiadały do samochodu przystojnego pisarza i naprawdę... zostawały brutalnie zamordowane.
Polecam tę historię osobom lubiącym opowieści oparte na faktach, pełne brutalnego realizmu i niekiedy nader sugestywnych opisów. I w sumie polecam ją wszystkim. Potraktujmy ją jako ostrzeżenie, nauczkę, a także wskazówkę, jak nie dać się zmanipulować i zbyt łatwo nie ulegać fascynacjom mas.
A na koniec wiersz autorstwa Jacka Unterwegera, który napisał będąc jeszcze w więzieniu i wysłał do jednej z zafascynowanych nim kobiet:
PIEŚŃ MIŁOSNA DLA ŚMIERCI
Przychodzisz do mnie znów,
Nie zapominasz o mnie.
Do końca trwa agonia,
Aż pękną me okowy.
Wciąż się pojawiasz obca i daleka
Jesteś żywa, Śmierci.
Stoisz jak zimna gwiazda
Nad moją rozpaczą.
Lecz potem się przybliżasz, cała w płomieniach.
Przyjdź, kochanko, jestem tu.
Zabierz mnie, jestem twój.
http://agnesscorpio.blogspot.com/2011/05/john-leake-pisarz-ktory-nienawidzi.html