Książka należy poniekąd do kręgu mojej specjalizacji na studiach, więc gdy tylko miałam okazję, od razu się za nią zabrałam. I muszę przyznać, że czyta się ją bardzo szybko, chociaż "przyjemnie" nie byłoby tu chyba najlepszym określeniem.
Ciężko jednoznacznie określić, czym dokładnie jest ta pozycja. Biografią? Nie do końca. Autor bardziej skupia się na samych zbrodniach i ludziach, którzy się nimi zajmowali, na osobach znających Jacka Unterwegera oraz na tym jak ich omamił. Czy jest więc powieścią kryminalną? Również nie mogę potwierdzić. Bardziej przypomina bowiem relację z wydarzeń, raport, opinię, czy studium przypadku. To może anatomia mordercy? Takie określenie widnieje na okładce książki, ale nie przemawia do mnie tak, jakby mogło. Mimo to na tym właśnie poprzestanę.
Jack Unterweger został skazany na dożywocie za zabicie dziewczyny. W więzieniu napisał książkę pt. Czyściec, która stała się podstawowym motywem jego zwolnienia warunkowego, gdyż uznano ją za doskonały przykład resocjalizacji. Liczni politycy, artyści, a nawet psychologowie, którzy wpadli w sidła więźnia próbowali maksymalnie przyspieszyć termin zwolnienia i ułatwili mu "nowy start" na wolności. Jack został pisarzem, dziennikarzem, a co najważniejsze, jednym z najpopularniejszych celebrytów. Pod pretekstem pisania reportażu o prostytutkach komunikował się z policją, wyjechał nawet do Los Angeles, by tam również przeprowadzić swoje "badania". Miły, uprzejmy, czarujący, mówiący półprawdy w tak przekonujący sposób, że nikt nie wątpił w jego szczerość - taki potrafił być Jack Unterweger. Kobiety lgnęły do niego jak ćmy do światła, a policja bardzo długo była zwodzona na manowce. W końcu jednak elementy układanki zaczęły się składać w logiczną całość...
John Leake wykonał kawał świetnej roboty zbierając materiały o tym seryjnym mordercy. Przeprowadził bowiem liczne wywiady z osobami znającymi Jacka - zarówno z jego ówczesnymi partnerkami, jak i policjantami prowadzącymi śledztwo. Dokładnie zapoznał się z twórczością mordercy oraz jego przeszłością. Zdobył również dostęp do akt prawnych, nakazów, wyroków - słowem - do wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z Unterwegerem. Dzięki temu żadne zdanie nie jest spekulacją autora, czytelnik zaś zyskuje liczne fakty poparte dowodami zawartymi w przypisach na końcu książki.
"Pisarz, który nienawidził kobiet..." jest pozycją pokazującą jak potrafi pracować umysł seryjnego mordercy, udowadniając, że dotarcie do takiego człowieka jest niezwykle trudne, ale możliwe. Jack miał niezwykły talent do manipulowania ludźmi, a co najgorsze doskonale zdawał sobie sprawę z własnych umiejętności i możliwości. Fakt, że udało mu się oszukać nawet specjalistów, jakimi są psychologowie i psychiatrzy, tylko podkreśla jak olbrzymi wpływ wywierał na inne osoby. Bawił się niewiedzą policji, podsycał ją, a jednocześnie, gdy zaczynało robić się gorąco nie zaprzestawał odgrywać swojej wyimaginowanej roli. Potrafił planować z wyprzedzeniem, zawsze starał się mieć choćby pozory alibi na czas swoich morderstw i mimo że wszystko podporządkowywał swoim sadystycznym skłonnościom, mogło się wydawać, że są one popełniane "mimochodem". Zupełnie jakby przypadkowo mijał jakieś miejsca, które później uznawał za idealne do wywiezienia w nie ofiary.
Pozycja ta powinna skłonić do myślenia i udowodnić, że nie wszystko wygląda tak, jak w pokroju CSI, Kości czy innych tworach o genialnych śledczych, którzy na podstawie ułożenia kropli krwi i zniszczonego odcisku palca (który przecież można zrekonstruować!) potrafią w przeciągu pięciu minut znaleźć mordercę. Tak naprawdę jest to bowiem trudna i żmudna praca wymagająca grona specjalistów z różnych dziedzin - od genetyków, poprzez profilerów, na policjantach kończąc - czasami ciągnąca się latami, przez co zeznania świadków są coraz bledsze i trudniej z nich wyciągnąć sensowne fakty.
Pamiętając, że jest to książka o realnych i wcale nie tak odległych wydarzeniach, a do tego rozgrywająca się w pobliżu naszego kraju, należy uzmysłowić sobie, że seryjni mordercy to nie fikcja czy wymysł autora. Ludzie pokroju Jacka Unterwegera naprawdę istnieją i to nie tylko na kartach powieści. Czytając książkę warto mieć tę świadomość, gdyż wtedy odbiera się ją zupełnie inaczej niż zwykły kryminał - robi dużo większe wrażenie.
"Pisarza, który nienawidził kobiet..." z całą pewnością polecam osobom, które są zainteresowane psychologicznymi aspektami rządzącymi umysłem mordercy bądź też kwestiami śledczymi. Książka spodobała mi się właśnie ze względu na uchylenie rąbka tajemnicy funkcjonowania tych mechanizmów. Oprócz tego warto, by zapoznały się z nią osoby związane z resocjalizacją czy prawem. Myślę, że i one znajdą tu coś dla siebie.