Powróciłem po wielu latach do dwunastej już książki w serii z sycylijskim policjantem Salvo Montalbano. Uświadomiłem sobie na początku lektury, że bardzo czekałem na to spotkanie z grupą dobrych znajomych: oczywiście z Montalbano, ale też ze skrupulatnym Fazio, głupkowatym Catarellą, grubiańskim doktorem Pasquano, ponętną Ingrid i paroma innymi.
Intryga kryminalna jest mocno skomplikowana, a zaczyna się od tego, że Montalbano znajduje przed swoim domem bestialsko zabitego konia, a potem już leci. Mamy tu różne sprawy: nielegalne wyścigi koni, mafia, szantaż, przydarza się też morderstwo. Ale od części kryminalnej ważniejsze jest tło obyczajowe, jak zwykle znakomite.
Oto nasz komisarz wchodzi w kompletnie obcy dla niego świat koni i koniarzy, udaje się nawet na wyścigi konne, gdzie wśród widowni dominują wyższe sfery. Muszę powiedzieć, że zjadliwie, wręcz satyrycznie portretuje Camilleri arystokrację sycylijską, jakże to różny obraz od przedstawionego w 'Lamparcie' Lampedusy.
I jeszcze, Montalbano z prawdziwym przerażeniem odkrywa, że jego najbliższy współpracownik, Mimì Augello zaczyna nosić okulary, dla komisarza to dramat: „Założenie okularów oznaczało zgodę na starość, bez żadnej próby stawienia oporu.” Na dodatek Montalbano odkrywa, że i i jemu popsuł się wzrok, no cóż, starość nie radość....
Poza tym purytańskiego Montalbano różne ponętne i wyzwolone panie na siłę podrywają, z różnym powodzeniem. Z drugiej strony nasz komisarz na pewno nie jest purytaninem w sprawach kulinarnych, muszę powiedzieć, że nieco zasłabłem, czytając listę przystawek podanych w czasie jednej z restauracyjnych kolacji: „Po chwili na stole nie zmieściłaby się już nawet szpilka. Krewetki, kraby, wędzony tuńczyk, smażone kulki nunnato, jeżowce, sałatka z gotowanych ośmiornic, sałatka z ośmiornic w sosie własnym, anchois marynowane w cytrynie, sardynki w oleju, smażone miniaturowe kałamarnice, kałamarnice i mątwy przyprawione pomarańczą i selerem, anchois szpikowane kaparami, sardynki w panierce a beccafico, carpaccio z miecznika...” Mamma mia! Takie potrawy można zjeść jedynie w krajach śródziemnomorskich...
Trzeba powiedzieć, że siła tych opowieści tkwi również w tym, że są elementem cyklu, ważne zatem by czytać je w kolejności i jeśli ktoś nie zna książek z Montalbano to trzeba zacząć po bożemu, od pierwszej: `Kształt wody’ a potem iść dalej.
Czytało mi się książkę znakomicie, żałowałem, że się tak szybko skończyła.