„Mordercze instynkty” to kolejna świetna książka popularnego polskiego autora thrillerów. W moim odczuciu nawet lepsza niż poprzednie, które czytałam. Tu się tak fajnie wszystko klei, chociaż na początku wydaje się, że tych kilka odrębnych historii, które poznajemy, nie ma wspólnego mianownika. Nic bardziej mylnego. Sploty wydarzeń sprawiają, że kilkoro obcych sobie początkowo ludzi zaczyna łączyć wspólna sprawa, która prowadzi ich i czytelnika przy okazji do spektakularnego, mocno zaskakującego i szokującego finału.
Bardzo podoba mi się taka konstrukcja powieści, w której kilka pozornie niezwiązanych ze sobą wątków łączy się ostatecznie w tak przemyślany sposób. Początkowo poznajemy Kamilę, która szczęśliwie wychodzi za mąż. Tak jej się przynajmniej wydaje. Przyszła teściowa wprost ją uwielbia, przyszły mąż chce jej nieba uchylić. Po ślubie dość szybko Wojtek i jego mama pokazują swoje prawdziwe oblicze, co prowadzi kobietę na skraj załamania nerwowego. Kolejną osobą, jaką poznajemy w powieści jest Jacek, zdruzgotany po śmierci żony, która zginęła zadźgana przez nieznanego sprawcę w drodze do domu. Mężczyzna pogrążony w depresji trafia do firmy, która ma mu do zaoferowania nowatorski projekt, który może pomóc mu uporać się ze stratą i z tęsknotą za Edytą. Pewnego dnia jednak ten sprawnie działający system zawodzi, włamuje się do niego haker, który przekazuje Jackowi szokujące fakty na temat jego żony. Malwina z kolei jest dobrze funkcjonującą influencerką i ani myśli zachodzić w ciążę i zagrzebać się później w pieluchach. Namawiana przez męża, który obiecuje pomagać i czynnie uczestniczyć w życiu rodziny, kobieta godzi się na dziecko. Po porodzie zostaje ze wszystkim sama, jej kariera się sypie, do tego ma depresję poporodową. Nieoczekiwanie coś w jej życiu się zmienia. Swoją historię opowiada również pewien singiel, któremu życie również dało porządnie w kość.
Bawiłam się wyśmienicie, próbując poskładać wszystko do kupy i przed czasem odkryć, co może łączyć osoby, których historie stopniowo dawkuje nam autor. Kiedy zagłębiamy się w nie coraz bardziej, trochę zaczyna nam się rozjaśniać i zaczynamy myśleć, że coś już wiemy. Jednak rozwiązanie tej zagadki zaskakuje, bo tropy prowadzące czytelnika do rozwikłania sprawy okazują się mylne. Czytając tak dużo thrillerów Mossa powinnam się już nauczyć, jak go czytać, powinnam móc rozwiązywać takie sprawy przed czasem. Ale to jest niemożliwe, bo autor tak kluczy, tak miesza, jednocześnie sugerując, że myślimy dobrze, że nie da się. Niezależnie od tego, jak dużo jego książek mamy na koncie. Znów mnie powieść Mossa mocno zaskoczyła, znów mnie zszokowała. Mogłabym powiedzieć, że znów dałam się zrobić jak dziecko. Teraz kiedy już wiem, o co chodzi, dojście do prawdy nie wydaje mi się aż takie trudne. Dlaczego więc po raz kolejny mi się nie udało? To wie już chyba tylko autor, któremu biję pokłony do samej ziemi za tak dobrze poprowadzoną intrygę, za te wszystkie zmyłki, za całokształt.
W powieści, jak zawsze u autora, poruszane są ważne społecznie tematy. Jednak tym razem nie ma ich aż tak dużo, jak to się czasem zdarza. Dlatego ich ilość nie przytłacza, nie są podane nachalnie, wynikają z toczących się wydarzeń. Jest mowa o wspomnianej już przemocy w rodzinie, o depresji (poporodowej i nie), o trudnych relacjach, o tym, co dzieje się w klubach nocnych (dość znane afery dotyczące naciągania klientów na duże pieniądze), jest nawet trochę o życiu w wirtualnym świecie, o sztucznej inteligencji i o tym, co może się stać, jeśli będziemy pokładać w niej zbyt wielkie nadzieje. I wreszcie jest trup. Nawet więcej niż jeden. Chociaż o jednym wiemy od początku, nie jest znany ani sprawca zbrodni, ani jej motyw. Na trupa nawet czekałam, bo przecież tytuł brzmi „Mordercze instynkty”, a na początku tej opowieści nikt takich instynktów nie wykazywał, no chyba że Kamila traktowana jak śmieć przez teściową i męża. Chociaż nawet jeśli ta dziewczyna miała mord w oczach, nie zrobiła z tym instynktem nic. Szkoda, że nie zdecydowała się wcielić swoich morderczych myśli w czyn i do końca pozwalała traktować się w tak paskudny sposób. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego po tym wszystkim, co spotkało tę bohaterkę, dalej żyła z mężem i jego wredną mamuśką, skoro nic jej już przy nich nie trzymało. Rozwiązanie sprawy Kamili bardzo mi się spodobało. I ta końcówka, w której w końcu role się odwróciły. No miodzio mili państwo! W ogóle bardzo ciekawe jest zakończenie powieści, nie tylko jeśli chodzi o wątek Kamili. Bardzo przemyślane i takie dość nieszablonowe.
„Mordercze instynkty” to, moim zdaniem, jeden z najlepszych thrillerów w dorobku autora. Przeczytałam tę książkę bardzo szybko, z ciekawością i ogromnym zaangażowaniem. Bardzo ciężko było mi się od niej oderwać. I oczywiście z całego serca ją Wam polecam!
We współpracy z Wydawnictwem Filia.