Choć wydawać, by się mogło, że żyjemy w czasach postępu. A jednak do tej pory zgorszenie u niektórych budzą osoby po sześćdziesiątce, które na nowo odnajdują miłość. Jak pisał ks. Jan Twardowski nie wiadomo, która miłość jest pierwsza, a która ostatnia. Ona nie pyta o wiek, pochodzenie, czy miejsce zamieszkania. W każdym momencie naszego życia może pojawić się człowiek, na, którego czekaliśmy bardzo długo. Tylko od nas zależy, czy weźmiemy to uczucie w ręce i poniesiemy je. Właśnie o tym pisze autorka książki „Czwartki w parku”.
Główną bohaterką powieści jest sześćdziesięcioletnia Jeanie, niewiasta przedsiębiorcza
i pełna energii. Chociaż jej życie zawodowe układało się pomyślnie, to małżeńskie nie najlepiej. Po trzydziestu latach małżeństwa mąż kobiety – George - wyprowadził się do osobnego pokoju. Kobieta czuła się odrzucona, niekochana i nieatrakcyjna, nie potrafiła wyciągnąć od niego przyczyn takiego zachowania. To siebie obarcza winą, za to co się wydarzyło. Oboje oddalają się od siebie, jedyną radością w życiu Jeanie jest wnuczka Ellie. Dziewczynka niezwykle rezolutna i odrobinę niegrzeczna. W każdy czwartek obie panie wyruszają na pobliski plac zabaw, aby razem spędzić czas. Właśnie w tym miejscu babcia małej poznaje ciekawego mężczyznę, który wywraca jej życie do góry nogami. Ray jest inny od Georga, ujmuje wrażliwością i pogodą ducha. Jeanie na nowo odnajduje swoją kobiecość, przypomina sobie, jak, to jest być adorowaną. Jednak przez to ma wyrzuty sumienia, bo kocha męża i nie chce się z nim rozstawiać. Ale, z drugiej strony pragnie szczęścia. Zwierza się mu ze swoich rozterek, pragnie poznać jego uczucia. Chce, aby i on zaczął walczyć o ich małżeństwo. I właśnie od jego reakcji zależy ich dalsza przyszłość.
„Czwartki w parku”, to opowieść, która próbuje podkreślić, że niezależnie od wieku, każdy zasługuje na szczęście. Miłość nie przychodzi tylko do młodych dotyka również tych troszkę starszych. Także oni widzą wówczas świat w różowych kolorach, słyszą śpiew słowików i czują motylki w brzuchu. Nie wspominając o tym, że potrafią być momentami bardziej spontaniczni niż zakochane nastolatki.
Każdy ma prawo do miłości, nie ma znaczenia kim jesteśmy mężczyzną, czy kobietą, nastolatką, czy panią w podeszłym wieku. Ważne są tylko i wyłącznie uczucia. Poczucie bycia kochanym i oddawanie tej miłości. Nie chodzi o to, żeby być z kimś za wszelką cenę, czy z wygody. Ale być z tym kimś dla tego, jaki jest i jak wiele dla nas znaczy. Istotna jest również bliskość. Bo bliskość to zawierzenie. Poczucie oddania się ukochanej osobie. To ona cementuje związek. A główna bohaterka, choć miała koło siebie męża, to jednak była samotna. Nie było między nimi tej relacji. Oczywiście, nie mogę powiedzieć, że ze sobą nie rozmawiali, nie zwierzali się sobie, bo tak było. Jednak oboje byli daleko od siebie. A miłość to trwanie w każdym momencie.
Muszę przyznać, że brakowało mi takiej ciepłej książki. Czytanie było czystą przyjemnością, ciekawi bohaterowie, wielowątkowość akcji dopełniała całości. W dodatku autorce udało się odtworzyć zawiłości ludzkiego serca, które nie jest prostym mechanizmem i często nas zwodzi. Dlatego też „Czwartki w parku” jest niczym chłodny wiatr w upalny dzień. Mam nadzieję, że takich książek będzie coraz więcej. Polecam z czystym sumieniem