Pięćdziesiąt lat temu dwóch ludzi wylądowało na Srebrnym Globie (ponoć tak na serio jest bury, ale w to to już nikt by nie uwierzył). Tak mówią, czy tak było, są różne teorie w tym głównie spiskowe. Osiem lat później niejaki Peter Hyams nakręcił film "Koziorożec 1" (Capricorn One) [z czystym sumieniem mogę go polecić naprawdę warto zobaczyć] o wyprawie, co prawda na czerwoną planetę ale wszyscy skojarzyli go z teoriami na temat naszego (piszę tu o ludzkości dla której był to ponoć wielki krok) lądowania na Księżycu. Ale nie o tym będzie dziś pisane, dziś dowiemy się co mogłoby być dalej ale nie było.
Warunki na naszym satelicie nie bardzo sprzyjają życiu, jakiemukolwiek, a już zwłaszcza ludzkiemu. Po pierwsze nie ma tam atmosfery. I nie mówię tu bynajmniej o tym co się tworzy na dobrej imprezie lub koncercie, czy też przy czytaniu książki. Tylko o powietrzu, którym choć czasem z trudem (ukłony dla Krakowa) staramy się oddychać. Po drugie nie ma tam wody. No może gdzieś w skałach jest trochę uwięzionej, ale takiej fajnej ciekłej jak w morzu czy w jeziorze, to ni grama. Po trzecie nic do żarcia, nawet macdonalda nie uświadczysz. Po czwarte nie ma pola magnetycznego więc promieniowanie kosmiczne działa tam lepiej niż roentgen na Ziemi. Po czwarte bardzo kiepska grawitacja, ledwo jedna szósta przyciągania ziemskiego. Na szczęście nie ma tam ludzi, zatem konfliktów też nie ma zbyt dużo, co najwyżej z jakimś meteorytem. No a co gdyby jednak byli?
NMDO czyli nie ma darmowych obiadów, taka zasada obowiązywała w powieściach niejakiego Heinleina traktujących o ludzkich koloniach na Lunie. W książce McDonalda wyraźnie czuje się, że autor czytał te powieści i twórczo je rozwinął. Chowańce zaś (nie, nie powiem wam co to) to takie dejmony z Mrocznych materii tylko nie eteryczne, a informatyczne. Zaś sceny seksu, kurde jakbym czytał prawiczka, który się zbyt dużo porno naoglądał.
Nie ma nic za darmo, płacisz za każdy oddech (no dobra pierwsze dziesięć po przylocie jest gratis), krople wody, gram węgla i bit informacji. Ale jak masz pracę nie masz się o co martwić. Gorzej jak nie masz. Plusy są takie, że nie ma policji, a prawo jest takie jakie wynegocjujesz, minusy nie masz gdzie uciec. A poza tym nie myśl, że jesteś nic nie wart, twój mocz i inne wydzieliny ciała są cenne, twoje ciało też.
Wiemy jaki wpływ ma księżyc na naszą planetę. Stabilizuje ją, powoduje pływy oceanów i wzbudza różne emocje. Czasem są to miłosne uniesienia, czasem poetyckie tęsknoty i marzenia, a czasem jest to bezrozumny szał. Ciekawe jaki wpływ na ludzi przebywających na Księżycu może mieć Ziemia w pełni.
Wiadomo są biedni i bogaci jak wszędzie. Poznajemy życie na księżycu od tej jego jasnej i ciemnej strony. Trochę lepiej poznajemy oczywiście tą bogatą część społeczności. Składa się na nią pięć "rodzin" zwanych smokami, które pomimo bogactwa żrą się między sobą o dominację. I właśnie konflikt narasta.
Książka świetna i zasługuje na co najmniej siedem, ale za to jak autor potraktował mnie jako czytelnika odejmuje mu cały punkt. Jest to pierwszy tom cyklu "Luna" i kończy się w takim momencie, że chcesz czy nie chcesz musisz zdobyć tom drugi, by dowiedzieć się kto przeżył i kto zostanie ostatnim żywym na placu boju jak opadnie księżycowy pył.