Do napisania recenzji powieści "Narzeczona nazisty" zabierałam się kilka dni, bo miałam co do niej dość mieszane odczucia. Właściwie to nadal je mam. Z każdej strony słyszę tylko "ochy" i "achy", przez co ciągle się zastanawiam czy czasem czegoś może źle nie odebrałam, bo ja po jej przeczytaniu wcale nie byłam tak zachwycona. Nie zrozumcie mnie źle, książka jest naprawdę w porządku, ale znalazłam kilka rzeczy, które mi się nie podobały i raczej nie będzie to najlepsza historia jaką przeczytałam w życiu.
Zacznijmy standardowo od fabuły. Tak naprawdę zdradza nam ją już sam tytuł, bo poznajemy historię zakazanej miłości Polki do Niemca. Nie jest to raczej motyw wybitnie oryginalny, bo na przestrzeni lat pojawił się on już tyle razy czy to w literaturze czy kinematografii, że ciężko przedstawić go w sposób ciekawy. Muszę przyznać, że akurat to się autorce udało, bo historia Hani i Johanna naprawdę mnie zaintrygowała.
Jeżeli chodzi o plusy, to bardzo podobało mi się połączenie prologu z epilogiem. Przyznam szczerze, że gdy zaczynałam czytać, obawiałam się, że gdzieś w środku będą powielać się wydarzenia opisane w prologu, ale nic takiego na szczęście nie miało miejsca, choć nie ukrywam, że zamiast przeczytać o danej sytuacji kilka zdań, wolałabym uczestniczyć w niej na bieżąco razem z bohaterami. Było także kilka scen, które przyprawiło mnie o szybsze bicie serca i szybko ich nie zapomnę, a już szczególnie jeden (kto czytał ten zapewne od razu skojarzy, co mam na myśli).
I teraz chyba czas przejść do minusów. Po pierwsze, niesamowicie długie i czasami kompletnie niepotrzebne opisy. Książka jest dość gruba, ale to, co autorka w niej zawarła, bez problemu by się zmieściło w 300-400 stronach, gdyby nie te wszystkie przemyślenia czy dokładne opisywanie miejsc. Dodatkowo, to chyba pierwsza książka, gdzie widziałabym aż tyle wykrzykników. Było ich pełno nawet podczas normalnych rozmów bohaterów. Kolejny minus to dla mnie postać Hani. Miałam wrażenie, że autorka sama dokładnie nie wiedziała jaka jest ta bohaterka, bo np. w jednej sytuacji zachowywała się jak pewna siebie i otwarta na różne doznania kobieta, a następnym rumieniła się z byle powodu. Jest strasznie niezdecydowana, mówi jedno, robi drugie, czym niesamowicie mnie irytowała i momentami ciężko mi ją było znieść. Bardziej przypadł mi do gustu Johann, szczególnie w trzeciej części powieści i to przede wszystkim dla niego kontynuowałam czytanie. Jeżeli chodzi o postacie to zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu brat głównego bohatera i to jego chciałam poznać bliżej.
W historii jest mnóstwo wątków i niestety nie wszystkie z nich mnie ciekawiły. Tak naprawdę poznajemy historię Hani i Johanna na przestrzeni kilku, może nawet kilkunastu lat, przez co możemy zaobserwować jak się zmieniali. Nie jest to miłość przesłodzona i wyidealizowana, za co autorka ma u mnie spory plus. Ostatecznie przeczytałam całość w trzy dni, co zważywszy na liczbę stron jest moim zdaniem dobrym wynikiem, ale nie zachwyciłam się nią tak jak chciałam. Jest potencjał i uważam, że to całkiem dobry debiut, ale czegoś mi tutaj zabrakło. Będę jednak śledzić działania pani Barbary i zobaczymy, co jeszcze uda jej się stworzyć.