„Lista, która zmieniła moje życie” to powieść Olivii Beirne z gatunku komedii romantycznej. W niezwykle zabawny sposób nakłania czytelnika do wstania z kanapy, motywuje wręcz do spełniania marzeń, zwłaszcza tych które z pozoru wydają się nierealne. Wiele można zarzucić temu gatunkowi, przede wszystkim sztampowe historie, tandetnych bohaterów, lecz ta powieść naprawdę się wyróżnia. „Lista, która zmieniła moje życie” to młodsza wersja Bridget Jones, lecz fabuła skupia się na tym, aby wychodzić poza strefę komfortu i zawalczyć o szczęście. Łączy je humor oraz bardzo silna postać kobieca.
Georgia to moja rówieśnica, panna przed trzydziestką, zmęczona życiem. W pracy zamiast realizować obowiązki, organizuje ślub szefowej, Bianci. A miała być pełnoetatową rysowniczką, też byście czuli zawód, prawda? Zwłaszcza, że Bianca daje jej naprawdę w kość. Georgia nie ma pasji, chyba że możemy zakwalifikować picie wina i oglądanie programów telewizyjnych. Kanapa stała się jej ostoją po pracy. Bardzo lubi być na „nie” przy każdej propozycji, bo po co podejmować ryzyko? Pewnego dnia dowiaduje się, że jej siostra, Amy, jest chora, stwardnienie rozsiane to wyrok, który uniemożliwia jej spełnienie marzeń, tej listy, którą chciałaby zrobić przed trzydziestką. Niewiele trzeba się domyślać, że prosi o jej spełnienie Georgię, a ta wcale nie czuje się z tym komfortowo.
Mamy tu pokazane dwa skrajne przykłady kobiecej siły. Dla Amy nie ma rzeczy niemożliwych, gdyby była Georgią zapewne dawno zorganizowałaby ślub szefowej i spełniła wszystkie wygórowane oczekiwania. Kocha aktywność fizyczną, poznawać nowe rzeczy oraz podejmować ryzyko. Autorka w bardzo realny sposób ujęła to, jak zmienia ją choroba. Jednak, cała historia jest jednak opowiadana z perspektywy Georgii, a pomimo narracji pierwszoosobowej, z którą zawsze mam problem, książkę czytało się niezwykle przyjemnie. Na łamach całej powieści widzimy olbrzymią zmianę w głównej bohaterce, jesteśmy w jej głowie i obserwujemy, jakie jest to dla niej poświęcenie, aby odhaczyć kolejny podpunkt z listy siostry. Dziewczyna, która zwykle była przeciwna wszelkiego rodzaju aktywnościom, z brzydkiego kaczątka staje się przepięknym łabędziem. Pojawia się tu oczywiście wątek romantyczny, opisany w sposób przewrotny, można powiedzieć trochę filmowy, ale nie chcę nic o nim zdradzać, bo popsuję Wam zabawę.
Język powieści nie jest trudny, historia opowiadana z perspektywy głównej bohaterki wciąga, chcemy poznawać więcej przygód Georgii i kibicować jej w tym procesie odhaczania kolejnych rzeczy z listy. Nie ma się co oszukiwać, kilka rzeczy było dla mnie oczywistych, ale czy to przeszkadza? Nie! To taka lekka, urzekająca historia, która zagwarantowała mi po prostu relaks. Co więcej, chętnie zobaczyłabym film na podstawie: „Lista, która zmieniła moje życie”. To taki „podręcznik”, w dobrym słowa znaczeniu, uczący nas, że naprawdę nic nie jest niemożliwe, trzeba to po prostu spisać i dążyć do tego, aby zaznaczyć realizację działania. Jestem pod wrażeniem, jaką kobietą stała się Georgia, jakie wsparcie uzyskała od najbliższych i co więcej, czasem jeden mały człowiek może przenosić góry. To taka historia, po której człowiek sam się uśmiecha.
Ta książka to uzależniająca przyjemność, która za szybko się skończyła. Wydawnictwo Albatros wydało serię „Małą Czarną”. Tam właśnie uwzględnione są takie komedie romantyczne, bawiące do łez, wzruszające i zupełnie inne niż wszystkie. „Lista, która zmieniła moje życie” mnie zachęciła tak bardzo, że kupiłam od razu „Współlokatorzy” Beth O’Leary i mocno liczę na doskonałą zabawę przy książce.
Nie chciałabym sugerować, że seria „Mała Czarna” to coś przygotowanego specjalnie dla kobiet, nie idźmy w szufladki, każdy z nas ma prawo czytać to, co chce, bez względu na płeć. Jeśli chcesz mieć zagwarantowany relaks z książką, po której sam stworzysz listę rzeczy, ta powieść jest właśnie dla Ciebie. W mojej głowie już tworzy się mapa marzeń, tylko… od czego by tu zacząć?
Za niesamowitą przygodę dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Życzę Wam książkowych uniesień!