Seria Necrovet pojawiła się w połowie 2023 roku w księgarniach i szturmem zdobyła serca czytelników. Czwarta część jest kontynuacją przygód, a całość zdecydowanie należy czytać w odpowiedniej kolejności.
Tym razem ponownie czytelnicy mają okazję odwiedzić Zrębki i lecznicę nekromantki, gdzie pracuje główna bohaterka, Florka. Magiczne zwierzęta pojawiają się jedno po drugim, a spora część z nich wymaga opieki i leczenia. Oprócz tego Florka jest coraz bardziej zafascynowana magią, jaką Izabela, jej przełożona, używa do ożywiania zwierząt, do kontaktowania się z zaświatami. Dowiaduje się też, że można się nauczyć takiej specjalizacji i tego, jak życie Izabeli wyglądało zanim się spotkały. To pierwszy raz kiedy nekromantka się otwiera, a także pokazuje emocje bardzo ludzkie, o które Bastian i Florka jej nie podejrzewali, bo zawsze była bardzo stonowana, zamknięta w sobie.
Niby zwykłe życie, choć z istotami magicznymi, a jednak poruszone wiele trudnych tematów. Nieprzepracowana żałoba, depresja, zamknięcie w sobie i trzymanie emocji na wodzy. Ale także te dobre strony, czyli relacje rodzinne i ze zwierzakami. I właśnie te zwierzaki ponownie zaskakujące swoim wyglądem, mocami i przygodami, jakie je spotykają. Nie zabrakło także momentu grozy.
I jak uwielbiam tę serię i mogłabym się nad nią rozpływać, tak mam wrażenie, że autorka poszła po łebkach. Z jednej strony nauka magii, ale niewiele jej, żadnego podsumowania, nie mówiąc już o tytule, gdzie naprawdę miałam nadzieję na to, że być może to zalążek do tego, że kogoś pupilem stanie się jakiś ożywieniec? Tak samo z relacjami międzyludzkimi. Czułam, że są wrzucone losowo, byle były wspomniane, ale w sumie, to nie wnosiło nic poza irytującą kuzynką Bastiana, na której to dość mocno się akcja skupiła.
Pojawili się także bohaterowie z poprzednich tomów i choć tylko na chwilkę, gdzie też mi zabrakło właśnie tego kontaktu z nimi, to faktycznie warto znać całą serię, aby wiedzieć o co z nimi chodzi.
Masa wzruszeń, śmiechu, bo to tutaj też o to chodzi, ale kurczę, jak by pisana po łebkach, w ogromnym pośpiechu, byle zdążyć z deadline. Czekam na kolejną część, bo i tak zawsze wrócę do tej serii dla bohaterów, dla zwierzaków, dla magii, ale mam nadzieję, że autorka ma plan na zakończenie i nie będzie to przekombinowane (nie żebym oczyma wyobraźni nie widziała małych kopytek dzieci Bastiana!).
Nadal polecam i nadal uważam, że za tymi pięknymi okładkami kryje się jedna z ciekawszych serii w polskiej literaturze, ale nieco się na niej zawiodłam tym razem...
Recenzja powstała we współpracy z SQN Imaginatio.