Jak widać na zdjęciach książeczka została przetestowana przez Emi w warunkach bojowych i to organoleptycznie. Mogę więc bez obaw potwierdzić, że Popieliczki zostały doskonale skrojone do możliwości i potrzeb ciekawskiego dwulatka. Mają odpowiednią grubość (wszak to kartonówka!), format (mieści się w małych rękach i jest wygodne do noszenia) oraz zaskakującą formę leporello*, czyli harmonijki (gdy młoda to odkryła, jej mina była bezcenna).
Popielice vs Popieliczki
Popielice, to przeurocze stworzonka, które na pierwszy rzut oka przypominają szare wiewiórki. I chociaż z tymi swoimi wielkimi, czarnymi oczami i puszystymi ogonami, mogą się nam wydawać nieco egzotyczne, to żyją także w Polsce! Nie ma ich jednak zbyt dużo i trudno je spotykać, ponieważ nie dość, że prowadzą nocny tryb życia, to jeszcze zapadają w bardzo długi, bo prawie półroczny(!), sen zimowy. Oprócz tego, że są strasznymi śpiochami, żyją stadnie i bardzo źle znoszą samotność. Nic więc dziwnego, że to właśnie one stały się bohaterkami wpadającej w ucho czeskiej rymowanki Radka Malego, która ma pomóc dzieciom w trudnej nauce liczenia. Z jednej popieLICZki bowiem, bardzo szybko robi się dziewięć.
1,2,3 popieliczki licz i ty
1 szary ryjek ma popieliczka ta, druga w lustrze chowa się, już są ryjki 2
Jako, że o liczenie tutaj chodzi, to pewnie domyślacie się, że ilość popieliczek ze strony na stronę się powiększa. Nasza coraz liczniejsza, zawadiacka ferajna, korzysta przy tym z życia ile się da. Gryzonie zwiedzają świat, wybierają się w rejs statkiem, a nawet odwiedzają fabrykę popiel(n)iczek. Chociaż wyglądając słodko i niewinnie, mają też charakterki i potrafią się pobić o to kto, które z nich ma pchły. Po intensywnym, pełnym przygód, dniu, wracają radosne do domu, by zjeść solidną kolację i pójść zgodnie spać do wieeeelkiego łóżka.
9 ryjków, 1 gar więc rzecz oczywista, że wyjadły z tego gara wszystko aż do czysta.
Młoda póki co liczy mniej więcej tak: raz, trzy, raz, trzy lub raz, dziewięć, raz dziewięć. Zależy od dnia. Mam nadzieję, że dzięki Popieliczkom poszerzymy nieco ten repertuar. Na początek chociaż o dwójeczkę. Przy okazji sama przećwiczę szare komórki i spróbuję rymowankę zapamiętać. Nie powinnam mieć z tym większych problemów, bo tekst jest bardzo dobrze skomponowany. Chylę czoła przed tłumaczką, Julią Różewicz, której udało się oprócz powtarzalności rytmicznej organizującej świetnie tekst oddać także zawartą w nim grę słów. Kawał dobrej roboty!
Popielate słodkości
Ciepłej barwy i przytulności historyjce nadają pastelowe ilustracje Andrei Tachezy. Udało się jej doskonale oddać słodycz popieliczek, ale i zarazem czającą się w ich wielgachnych oczach psotę. Poza tym warto zwrócić także uwagę na detale. Przy początkowej lekturze pierwsze skrzypce grają tutaj bezsprzecznie popielate stworzonka, przy każdej kolejnej jednak, mały czytelnik (a jednak wielki obserwator) dostrzega coraz więcej drobnych, ukrytych rysuneczków. A to buciki, drzwiczki, autko, a to robaczek, rybka…
Nie czekajcie. Rozkładajcie, liczcie i czytajcie!
* Nazwa wywodzi się od imienia postaci z opery Mozarta pt. „Don Giovanni”. Leporello był lokajem i powiernikiem Don Juana, który kolekcjonował wizerunki jego kolejnych kochanek.