Policjantka popijająca drinki z aniołem i diabłem w Szatańskim Pierwiosnku. Wiedźma tropiąca zabójcę staruszki, wielbicielki Radia Maryja. Oto Dora Wilk. Policjantka i wiedźma w jednym. W Toruniu prowadzi sprawę morderstwa Pauliny Kozanek. W Thornie (alternatywnej wersji Torunia) zostaje wybrana do rozwikłania zagadki tajemniczo znikających magicznych istot. Jak to pogodzić i jednocześnie nie stać się kolejną ofiarą?
Powieść Anety Jadowskiej zawiodła mnie. Spodziewałam się po niej czegoś lepszego. Zbyt wyidealizowałam ją w swoim umyśle, czekając, aż pochwycę ją w swoje ręce. I cóż... No i właśnie nic. Przyznam, że pomysł na fabułę spodobał mi się. Sama kreacja świata przedstawionego została wykonana ciekawie. W książce występują różne magiczne istoty, mamy do czynienia z wilkołakami, wiedźmami (uwaga, to nie to samo, co czarodziejki!), wampirami, chochlikami, szyszymorami itd. Mają swoje sfory, gniazda i sabaty, ale żyją ze sobą we względnej zgodzie. Dodatkowo pojawiają się tu także anioły i diabły, które tworzą osobny system. Anioły są nieczułe na to, co dla nadnaturalnych, na przykład wiedźmy, byłoby śmiertelne. Pojęcie systemu jest bezpośrednio związane z wiarą, co uważam za interesujące.
Dalej jest gorzej. Bohaterowie nie przypadli mi do gustu. Odniosłam wrażenie, że ich cechy wahają się od jednej skrajności do drugiej. Mamy Dorę, która jest policjantką, i to dobrą. Potrafi o siebie zadbać, jest piękna, ale i niebezpieczna. Gdy trzeba, potrafi przyłożyć. Jak na taką kobietę za dużo płacze. Rozumiem, że każdy miewa chwilę słabości, nawet tak wykreowana twardzielka, lecz liczba chwil, w których Dora „starała się powstrzymać łzy pchające się jej do oczu” było zbyt wiele. Joshua to anioł, najpierw nieprzyjaciel Dory, potem niby przyjaciel i znów niby nie i w końcu... Nie wiem. Gdyby nie jego wahania emocjonalne, byłby nawet ciekawą postacią. Niestety został całkiem zepchnięty na drugi plan przez Mirona, którego z Dorą łączy jeszcze bardziej osobliwa relacja. On był najbardziej stały w swoich cechach charakteru. Normalnie uznałabym taką postać za nudną, jednak tu był on swego rodzaju kotwicą, która nie pozwoliła całej historii utonąć w morzu skrajności i ciągłych, niepotrzebnych zmian. Postacie drugoplanowe nie zapadają w pamięć. Są, spełniają swoją rolę i znikają, by dać pole do popisu Dorze i brygadzie specjalnej.
W książce mamy punkty kulminacyjne, autorka zaskakuje czytelnika w paru momentach.Plusem jest to, że wciąż coś się dzieje. Język autorki jest plastyczny i lekki. Moją uwagę przykuły powtórzenie. Zwrócono mi kiedyś uwagę, że jeżeli używam ciekawej metafory, powinnam to zrobić raz i pozwolić czytelnikowi delektować się nią. W paru momentach autorka formułowała naprawdę dobre i trafne metafory... a potem powtarzała je. Nie dało się tego nie zauważyć. Możliwe jednak, że moja reakcja jest wywołana właśnie tym, że ktoś kiedyś pokazał to mnie.
Śledztwa to nie jedyne zajęcie Dory. Aneta Jadowska wprowadza wiele wątków pobocznych, które wzajemnie się przeplatają. To zdecydowanie biorę za plus. Niestety wśród tych splatających się wstążek, wyłania się jedna, która stopniowo spycha w cień wątki główne. Stanowi ona swoiste zaprzeczenie zdania z okładki: „to zdecydowanie nie jest kolejne love story”. Nie zamierzam spoilerować, ale chcę dać wyraz swojej frustracji, gdy przewracam 256 stronę, a w głowie „Oni ciągle to samo”. I tak do samego końca. Może nie jest to kolejne love story, ale... Temat związków pojawia się tu zdecydowanie zbyt często.
Podsumowując, nie wiem, co napisać. Książka ma swoje dobre i gorsze strony. Mam wrażenie, że niedociągnięcia, które przykuły moją uwagę w tej części, mogę zostać naprawione w kolejnej. Temat wciąż podlega mojej wewnętrznej dyskusji. Poza tym, to jedynie moja opinia. Książkę czyta się szybko i często humor, który autorka wprowadza z niezwykła gracją, wynagradza resztę. Może sięgnę po Bogowie muszą być szaleni właśnie z uwagi na niewyparzony język głównej bohaterki? Prawdopodobne.