„Miłość to zupełnie coś innego – jest skomplikowana. Czarownica nie przygotowała się na to, by ją czuć do dwóch mężczyzn równocześnie i nie chciała myśleć, co to oznacza. Nie miała wątpliwości co do swoich uczuć do Brana, ale teraz pojawił się Killian i w krótkim czasie stał się jej bardzo bliski.” S. 164
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Melissy De La Cruz, mimo, iż na półce od dawna czeka seria „Błękitnokrwiści”. Autorka bardzo przypadła mi do gustu i pewnie wkrótce sięgnę po jej kolejne książki.
Akcja powieści „Zapach spalonych kwiatów” toczy się w niewielkiej miejscowości położonej na skraju Atlantyku – North Hampton. Miasteczko niczym nie różni się od innych miejscowości. Zamieszkują je zwykli ludzie na co dzień zajmujący się rolnictwem i rybołówstwem. W miasteczku tym mieszkają również bohaterki powieści Joanna Beauchamp i jej dwie córki Ingrid i Freya. Z pozoru niczym nie różniące się od innych. Ingrid pracuje w bibliotece, Freya jako barmanka, Joanna zajmuje się domem. Jednak wszystkie skrywają tajemnice – są czarownicami i są nieśmiertelne. Niestety zakazem Rady nie mogę używać swojej magii. Muszą żyć w śródświeciu i nie wyróżniać się wśród mieszkańców.
„Powiedziano Beauchampom, że jeśli dalej chcą żyć w śródświecie, każda z czarownic musi przystosować się do nowych warunków: do wyroku ograniczającego magiczne moce. Oznaczało to, że nie będą mogły dłużej uprawiać magii bez ryzyka kary i oskarżenia ze strony rady. Miały żyć jak ludzie, prowadzić życie tak zwyczajne jak to tylko możliwe. Nie mogły zwracać nadmiernej uwagi otoczenia, co mogłoby grozić odkryciem ich tożsamości. Jeśli chciały przetrwać w śródświeciu, musiały się zgodzić na życie w cieniu.” S.243
Jednak życie w ukryciu nie było w naturze kobiet, zwłaszcza w naturze najbardziej zbuntowanej z nich – Freyi. To ona pierwsza złamała zakaz i zaczęła używać magii. Pozornie nie robiła nic złego. W barze, w którym pracowała, zaczęła serwować napoje (drinki) o miłosnym działaniu. Chciała pomóc odnaleźć się dwóm zbłąkanym sercom. Zwłaszcza, że miała szczególną zdolność odczuwania emocji jakie kryją w sobie ludzie przychodzący do baru. Znała ich myśli i pragnienia.
W ślad siostry poszła Ingrid. Nie mogła dłużej patrzeć na starania swojej przyjaciółki by zostać matką. Postanowiła za pomocą specjalnych magicznych węzłów pomóc jej. Gdy wieść o tym, że Tabitha spodziewa się dziecka i zawdzięcza to właśnie Ingrid, do bibliotekarki o pomoc zaczęło się zwracać coraz więcej kobiet.
Joanna też nie potrafiła żyć bez magii. Wykorzystywała je w szczególności w domowych pracach np. ratowała przypalone ciasto.
Wkrótce jednak w spokojnym miasteczku zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Martwe zwierzęta, bezpłodność kobiet i dziwna mazista substancja wydobywająca się z dna morza to pierwsze symptomy nadchodzącego nieszczęścia. Czarownice próbują rozwiązać zagadkę tych nieszczęść. Niestety sytuacja pogarsza się, gdy pewnego dnia ginie młoda dziewczyna, a burmistrz miasta popełnia samobójstwo. Wszystkie znaki wskazują na to, że zamieszane w to wszystko są panie Beauchamp. Jak się zakończy cała historia przeczytajcie w „Zapachu spalonych kwiatów”, pierwszym tomie cyklu Ród Beauchamp.
Książkę czyta się bardzo fajnie. Wciągająca od pierwszych stron. Autorka powoli pobudza ciekawość czytelnika, coraz bardziej rozwijając akcję i pozwalając nam poznać kolejne szczegóły z przeszłości bohaterek. Nadprzyrodzone zdolności kobiet wspaniale komponują się z życiem codziennym miasteczka. Bardzo fajnie scharakteryzowane zostały postacie powieści. Od razu widać kto jest tutaj czarnym charakterem, komu można zaufać a komu nie.
Melissa De la Cruz w swojej nowej powieści bardzo fajnie rozwinęła wątek miłosny. Freya wkrótce ma wyjść za mąż za Brana, jednak bardziej pociąga ją seksualnie jego brat Killian. Z nim przeżywa największe uniesienia seksualne, których opisami raczy nas autorka. Stąd w odróżnieniu od poprzednich powieści pisarki, ta jest przeznaczona dla osób dorosłych. Uważam jednak, że nie jest to jakiś wielki erotyk, i pewnie młodzież w dzisiejszych czasach raczy się bardziej szczegółowymi opisami rozkoszy miłosnych niż te przedstawione w „Zapachu spalonych kwiatów”
Zachęcam do przeczytania powieści. Bohaterek nie da się nie polubić. Ja z niecierpliwością czekam na kontynuację powieści, bo szczerze przyznam, czuję mały niedosyt jeśli chodzi o zakończenie. Wiem, że to taki typowy trik pisarski i zapowiedź kontynuacji, ale ja chciałabym już dziś wiedzieć co dalej…
Zostaje mi cierpliwie czekać.