Miłość w rozmiarze XXL recenzja

Nie oceniaj po wyglądzie

Autor: @GabaOkey ·8 minut
2014-05-23
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Media, reklamy i czasopisma wmawiają nam pewien kult piękna. Kult chudych kobiet, które są atrakcyjne dzięki swojej figurze. Często wiele kobiet sugeruję się powszechną opinią, pewnym stereotypem wmawianym nam przez piękne, szczupłe modelki i wtedy pojawiają się kompleksy. A kompleksy, moje Drogie, to coś najgorszego w życiu każdej kobiety. Książka „Miłość w rozmiarze XXL” ukazuję nam drogę ku zaakceptowaniu siebie, udowadnia, że trzeba walczyć i aktywnie działać, aby poprawić sobie nie tylko figurę, ale przede wszystkim pewność siebie oraz poczucie własnej wartości. To książka skierowana dla ludzi, którzy zasiedzieli się w domu, którzy zostali przytłoczeni codziennością, nie potrafiąc otrząsnąć się i ruszyć naprzód. Jest to też pozycja skierowana do mężczyzn, z bardzo ważnym przesłaniem w dobie sztuczności – nie oceniajmy nikogo po wyglądzie. Ważna jest osobowość, choć brzmi to patetycznie, oraz wola walki o siebie.

„Miłość w rozmiarze XXL” pod kategorią romans zawiera również ukryty przekaz skierowany do kobiet, które nie akceptują swojego wyglądu. Nie jest to poradnik, choć idea jest podobna – całe przesłanie zamaskowane jest w fabule, więc tym bardziej dobrze się to czyta. Z książki można wynieść dużo wiedzy na temat ćwiczeń, diety, czy też samodyscypliny i motywacji. Wiele kobiet przeżywając historię głównej bohaterki Holly, po kilku stronach może zacząć się z nią utożsamiać.

„Holly Brennan nie spodziewała się, że w wieku trzydziestu dwóch lat zostanie wdową… Nie spodziewała się też, że traumatyczne przeżycia tak bardzo wpłyną na jej wygląd. Od śmierci męża jedzenie jest jedyną rzeczą, która pozwala jej zapomnieć. Wkrótce staje się też obsesją, a efekty są coraz bardziej widoczne…

Kiedy okoliczności zmuszają Holly do odbycia podróży samolotem, dodatkowe kilogramy okazują się szczególnie krępującym balastem. Tym bardziej, że złośliwy los sadza ją obok samego Logana Montgomery’ego, osobistego trenera największych sportowych sław w kraju!”

Główna bohaterka z pozoru nie jest ciekawą postacią. Wdowa, która poprawiała sobie nastrój jedzeniem. Kobieta otyła, samotna, z smutną historią rodzinną. Można powiedzieć, że te cechy przedstawiają Holly, jako kogoś mało ciekawego. Jest jednak haczyk. Holly jest świadoma swoich wad, swojego wyglądu, ale również swojej inteligencji. Często korzysta z ciętego języka oraz poczucia humoru. Jest zwykłą kobietą, która wiele przeszła, ale która chce zawalczyć o siebie. Nie ma w niej sztuczności, Holly jest do bólu autentyczna, dlatego bardzo łatwa można odnaleźć w niej siebie. Nikogo nie udaję, mimo śmierci męża nie stała się pełna goryczy, lecz przeciwnie – jest roześmianą, inteligentną kobietą. I wtedy spotyka Logana. Zadbanego, wysportowanego, pięknego niczym młody bóg mężczyznę, który przy doskonałym wyglądzie, jest też ciepły, miły i chce jej pomóc. Logan pracuję, jako osobisty trener fitness, ma swój biznes, na którym świetnie zarabia i który uczynił go sławnym.

Według kryteriów ogólnie przyjętych Holly i Logan to para niemal niemożliwa. Można powiedzieć „ona nie jest z jego ligi”. Bardzo mi się podoba, że Evanovitch postanowiła złamać raz na zawsze ten stereotyp. Udowodnić, że charakter jest najważniejszy. Liczy się nie wygląd, ale relacja, którą można zbudować na wzajemnym zaufaniu, wspólnych sprawach, tym, że śmiejemy się razem, płaczemy, pomagamy sobie. W dzisiejszych czasach podjęcie się takiego tematu jest ryzykowne. Nieatrakcyjne, bo dlaczego historia „grubej” kobiety ma się sprzedać? Ale, gdy zaczniemy czytać to nie tylko od razy polubimy Holly. Wczujemy się też w jej sytuację i albo powiemy sobie „ja też mogę o siebie zawalczyć, spróbować małymi kroczkami poćwiczyć, porzucić niezdrowe jedzenie”, możemy też poczuć wstyd, że może zdarzyło nam się kiedyś uśmiechnąć na widok otyłej osoby. Ważna jest empatia, a czytając tę książkę możemy czuć jej bardzo wiele.

Tematyka wydaje się trudna i przytłaczająca, prawda? Nie musicie obawiać się, że książka też taka jest. Dużym plusem jest sposób sprzedania „Miłości…” – lekki, z humorem i dystansem, bardzo przyjemny. Dla kobiet kolejnym atutem jest wątek romansowy, który na szczęście rozwija się dosyć powoli. Jedynie rozczarowałam się na zakończeniu, które raziło mnie swoją naiwnością, patetycznością… W końcówce Evanovitch poszła na łatwiznę i postarała się o typowy romansowy happy end. Powiedziałabym, że w taki hollywoodzkim stylu – z dużym rozmachem – co przy całości, gdzie wątek romansowy był stonowany i tak przyjemnie napisany, było niemałym rozczarowaniem.

Takie historię kojarzą mi się trochę z programami rozrywkowymi, które zajmują się „metamorfozami” – przychodzi nieatrakcyjna dziewczyna, a my zrobimy z niej piękność w tydzień. Na szczęście w książce przeobrażenie Holly nie odbyło się z wielką pompą. Pracowała bardzo ciężko na zrzucenie kilku kilo, jej sylwetka zmieniała się stopniowo, nie doświadczycie w książce efektownej zmiany brzydkiego kaczątka w łabędzia. Nawet na końcu wciąż miała kobiece kształty, bo po prostu ma taką urodę i budowę ciała. Nie stała się na pstryknięcie palców chudą, jak szczapa modelką. I co jest też ważne, a może myślimy, że czegoś takiego nie ma przy odchudzaniu – cały czas, nawet po wypracowaniu sobie sylwetki, do której zmierzała – musiała dalej pracować, ćwiczyć i dbać o dietę. Plusem jest to, że udało jej się związać z trenerem oraz, że polubiła ćwiczenia. Siłownia wpisała się w jej harmonogram dnia.

Podoba mi się w Holly chyba najbardziej to, że nie dramatyzowała, była pełna pozytywnej energii, czasem zdarzały jej się smutniejsze dni i załamanie, ale nie były one pełne sztuczności. Nie denerwowały, lecz budziły zrozumienie. Holly to zwykła kobieta, inteligentna, pewna swoich uczuć i tego, czego pragnie. Nie zaserwowano nam rozchwianej i niepewnej siebie bohaterki, co jest trochę niezwykłe, bo obecnie w literaturze tego typu – królują „szare myszki”.

Logan jest kolejnym atutem tej książki, bardzo przystojny i pewny swojego wyglądu oraz tego, jak działa na kobiety. Wydaje się być idealnym schematycznie bohaterem literatury romantycznej. Jednak, jeśli widzimy go z Holly staje się całkowicie kimś innym. Autorka podkreśliła temat tabu, jeśli chodzi o mężczyzn – nie oceniajcie kobiet po wyglądzie. Bo co przeciętny mężczyzna robi widząc grubą kobietę? Odwraca wzrok. Może nawet krzywi się zniesmaczony. Logan uświadamia nam, że jest to ogromny błąd, że przez postrzeganie kobiet tylko po wyglądzie można wiele utracić. Holly zmienia się fizycznie wraz z rozwojem fabuły, ale jak już pisałam, wciąż jest kobietą o zaokrąglonych kształtach. Logan, facet na widok, którego oglądają się kobiety – zakochany w Holly – łamie ten stereotyp. Jest to duży atut tej książki, to, że może ona zmienić sposób myślenia. Osoby, które mogą utożsamiać się z Holly dostaną zastrzyk energii do poprawienia własnej kondycji, ale też mogą uświadomić sobie, że natychmiast trzeba porzucić własne kompleksy. Bo każdy z nas jest wartościowy.

Rozpisałam się na temat pozytywów, bo przesłanie książki jest naprawdę bardzo pozytywne i każdego powinno inspirować. Jednak mam kilka uwag. Oczywiście wspomnienie zakończenie, które zanudziło mnie na śmierć. Tyle szumu o nic. Musiało być tak romantycznie? Musiało wpasować się w ten schemat tanich harlequinów? Kolejnym błędem autorki była sama Holly. Cały czas mieliśmy konkretny obraz bohaterki, spójny i autentyczny. Nagle na końcu musiałam czytać o kimś, kto chyba podszył się pod Holly. Dostaliśmy dziecinadę, histerię, kłótnię i całkowicie niezrozumiałe zachowanie bohaterki. Tak jakby cierpiała na rozdwojenie jaźni. Nie można tak nagle zaprzeczać samemu sobie. Widocznie autorka nie zauważyła tego, pisząc zakończenie. Trudno, bo wiele zyskałaby książka bez dramatycznych uniesień. Wiele wątków w książce jest też naciąganych, trudno mi uwierzyć, że czasami wszystko tak łatwo przychodziło wszystkim. Nie podobało mi się, że postacie bardzo szybko, nawet ekspresowo nawiązywały ze sobą relację. Nie znamy się zupełnie, jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi… nagle stajemy się przyjaciółmi. Kochankami. Nierealistyczna dla mnie jest także historia dzieciństwa Holly, która jest niezwykle dramatyczna, ale przedstawiona dosyć pobieżnie, tak jakby nie miała nawet wpływu na Holly. Po co kreślić głównej bohaterce jakieś dramaty w przeszłości, skoro nie odbijają się one na jej teraźniejszości, jej charakterze, co więcej, nie mają dla niej prawie żadnego znaczenia? Odpowiedzią jest: schematyczność. Książka jest romansem, autorka chyba ją pisząc za bardzo wczuła się w inne powieści tego typu i powieliła pewien obraz bohaterki, przebiegu wątku romansowego i zakończenia. Bardzo typowe dla romansów, nie ma w tym nic świeżego i odkrywczego. Nuda, jeśli chodzi o wątek romansowy.

Spotkałam się z negatywnymi komentarzami odnośnie tytuły – „Miłość w rozmiarze XXL”. Rzeczywiście odbiega on od oryginału, który brzmi „Big Girl Panties”. Moim zdaniem tłumacze trochę przekombinowali. Chcieli użyć metafory w tytule, odnosząc się do wątku romansowego, ale też do otyłej bohaterki. Tytuł wydaje się przez to skierowany do określonej grupy docelowej, tak jakby też książka dotyczyła jednego – miłości odczuwanej przez otyłych ludzi. Tytuł z pewnością nie przyciąga, jest trochę przyciężki, jednak mi bardzo podoba się okładka, z której uśmiecha się pozytywny rudzielec.

Polecam książkę głównie kobietą, choć ukazany jest też ciekawy punkt widzenia, to, jak kobiety patrzą na siebie – nasze kompleksy, problemy z ciałem – coś, co często jest niezrozumiałe dla mężczyzn. Dlatego, warto żeby Panowie również znaleźli czas na przeczytanie książki, choć może im przeszkadzać skupienie się akcji na romantycznej relacji bohaterów. Jest to przyjemna pozycja na wieczór, z romansem w tle, mi jednak spodobała się dzięki przesłaniu i próbie złamania stereotypów. Wzięcie na warsztat otyłą postać nie jest łatwym zadaniem. Pozytywne przesłanie, cięte i humorystyczne dialogi, nietypowa główna postać i próba zrównoważenia kultu piękna. Błędy są, bo końcówka mocno zgrzyta patosem, ale jeśli jesteś fanką powieści romantycznych i chcesz na moment odejść od tradycyjnych tematów, bohaterek barbie to „Miłość w rozmiarze XXL” jest dobrym wyborem.

Ocena: 6/10
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Miłość w rozmiarze XXL
Miłość w rozmiarze XXL
Stephanie Evanovich
8.4/10

Holly Brennan nie spodziewała się, że w wieku trzydziestu dwóch lat zostanie wdową... Nie spodziewała się też, że traumatyczne przeżycia tak bardzo wpłyną na jej wygląd. Od śmierci męża jedzenie jest ...

Komentarze
Miłość w rozmiarze XXL
Miłość w rozmiarze XXL
Stephanie Evanovich
8.4/10
Holly Brennan nie spodziewała się, że w wieku trzydziestu dwóch lat zostanie wdową... Nie spodziewała się też, że traumatyczne przeżycia tak bardzo wpłyną na jej wygląd. Od śmierci męża jedzenie jest ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Większość osób w mniejszym bądź większym stopniu zmaga się z nadprogramowymi kilogramami. Niektórzy podejmują liczne próby odchudzania, inni po prostu starają się zaakceptować swoje ciało takie, jakim...

@cyrysia @cyrysia

„- Logan? – odezwała się w końcu Holly. - Co ty we mnie widzisz? Już kiedyś zadała mu to pytanie. Zanim się przekonał, że życie z nią może być dużo lepsze niż samotne. Zanim zrozumiał, że związek dwoj...

@Bujaczek @Bujaczek

Pozostałe recenzje @GabaOkey

Listy niezapomniane
Listy naprawdę niezapomniane!

Żyjemy w czasach, w których pisanie listów teoretycznie przeszło już do historii. Wysyłamy e-maile, komunikujemy się przez nasze telefony oraz czaty internetowe. Skracamy...

Recenzja książki Listy niezapomniane
W cieniu
Duże i małe zbrodnie małżeńskie

Czy istnieją idealne związki? Rozwody, separacje, kłótnie – najczęściej wywołane zdradą, znudzeniem życiem, jako małżonek, irytacją na swoją „drugą połówkę” czy innymi pr...

Recenzja książki W cieniu

Nowe recenzje

Co wyszeptał nam deszcz
czego nie wyszeptał nam deszcz
@aga.misiak3:

Naprawdę lubię Asię Balicką, liczyłam więc na dobrą aczkolwiek łapiącą za serce książkę, jednak niestety się zawiodłam ...

Recenzja książki Co wyszeptał nam deszcz
Stowarzyszenie Srok. Jedna to smutek...
Druga część lepsza!
@miwitosza:

Do recenzji otrzymałem od razu całość dylogii "Stowarzyszenie Srok" - "One for sorrow" i "Two for joy". Jako że serię p...

Recenzja książki Stowarzyszenie Srok. Jedna to smutek...
Two for Joy. Stowarzyszenie srok.
Druga część lepsza!
@miwitosza:

Do recenzji otrzymałem od razu całość dylogii "Stowarzyszenie Srok" - "One for sorrow" i "Two for joy". Jako że serię p...

Recenzja książki Two for Joy. Stowarzyszenie srok.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl