Po lekturze „Kasacji” mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie zostanę fanką twórczości Remigiusza Mroza. Na pierwszej stronie książki powinno znaleźć się ostrzeżenie, że zawiera ona lokowanie produktu – rzecz, która niezmiernie mnie irytuje.
Joanna Chyłka jest prawniczką w znanej i modnej warszawskiej kancelarii. Z jednej strony cieszę się, że Autor postawił na kobietę, jako na „lokomotywę” serii. Z drugiej zaś – kreacja tej postaci kompletnie mnie nie przekonuje. Jest to wielkomiejska lansiara, która narzuca wszystkim wszystko, w swojej „świetności” nie akceptuje tego, że ktoś może słuchać innej muzyki, lubić inne potrawy czy zarabiać mniej. Nie wiem też jak w „wielkim świecie” ludzie ze sobą rozmawiają, ale jej wypowiedzi stylizowane na luzackie, są paradoksalnie drętwe i sztuczne. Oczywiście – to kreacja stworzona przez Autora, ale nie wyszła mu naturalnie.
Kordian Oryński – może w kolejnych tomach jego postać się rozwinie, ale w tym konkretnym zupełnie nie rozumiem, dlaczego Chyłka nagina dla tej zupełnie bezbarwnej postaci wiele swoich zasad.
Co do samej treści – rozumiem, że Autor jest fanem samochodów BMW, ale nie musi mi notorycznie przypominać, że Chyłka posiada model X5. Takich smaczków jest dużo więcej – mamy telefony Samsung (dziwne, że nie Iphone – może wtedy nie były jeszcze modne), Oryński (który ledwo wiąże koniec z końcem) kupuje sobie kawę w Starbucksie, mamy Złote Tarasy, drogi sprzęt fotograficzny.
Jeśli chodzi o samą fabułę – widzę tu dużo nieścisłości, nielogicznych posunięć. Przyznam szczerze, że rozwiązanie mnie zaskoczyło, jednak wyjaśnienie zagadki tylko pogłębiło moją frustrację – Autor zdecydowanie przekombinował. ZDECYDOWANIE.
I abstrahując od tego wszystkiego, co już napisałam, jestem chyba idealistką i wolałabym, żeby prawo było tak skonstruowane, żeby wygrywała sprawiedliwość, a nie pomysłowość adwokatów i kruczki prawne. A to na tym chyba zasadza się cała seria…
Podsumowując – nie podoba mi się lansiarsko-szpanerski styl Autora, który jest chyba znakiem rozpoznawczym jego twórczości. Nie zrozumcie mnie źle – literatura to literatura. Zdarzają się tu ciemne charaktery, czasem trzeba napisać coś, co drażni czytelnika. Jednak sprawdza się to tylko w przypadku, kiedy autor posiada duży dar pisania. A panu Mrozowi chyba trochę tego brakuje. Trzeba przyznać, że książkę czyta się szybko, jednak zabrakło mi pokazania czegoś więcej poza samym śledztwem. Nawet literatura kryminalna powinna oferować czytelnikowi jakąkolwiek refleksję. Dla mnie Remigiusz Mróz pozostanie świetnym marketingowcem, który potrafi sprzedać swój towar. Jednak dla mnie książki to nie towar, tylko drzwi do innych światów. Nie polecam.