Jeśli miałabym wybierać, jaki jest mój ulubiony podgatunek fantastyki, to jestem pewna, że nie potrafiłabym opowiedzieć się tylko za jednym. Wiem jednak, że wśród wymienionych znalazłyby się science–fiction i paranormal. Widać to po recenzjach na moim blogu, gdzie takie książki wiodą prym. Kiedy Jaguar wydał Blask wiedziałam, że to książka dla mnie. Dlatego nie czekałam długo i kilka dni po premierze miałam już u siebie dzieło Amy Kathleen Ryan. Jakie są moje wrażenie po lekturze?
Blask opowiada historię Waverly oraz Kierana, którzy podróżują przez gwiazdy na Nową Ziemię pojazdem kosmicznym Empireum razem z resztą załogi. Dzień ich oświadczyn miał być dla nich najwspanialszą chwilą w ich życiu, niestety tak nie było. Niespodziewanie ich statek–bliźniak Nowy Horyzont niebezpiecznie się do nich zbliża i zaczyna szturmować śluzy. Jak się później okazuje, nie wstępują do nich na herbatkę z ciastkiem, ale po to, by uprowadzić wszystkie młode dziewczyny. Wśród nich znajduje się nasza główna bohaterka. Jej prawie–narzeczony zostaje z resztą na swoim pokładzie i wkrótce dowiaduje się, że musi przejąć panowanie nad dziećmi. Czy wśród tych okropnych zdarzeń znajdzie się jeszcze miejsce na ich niejasne uczucia względem siebie?
Jak pewnie wielu osobom, kiedy zobaczyłam okładkę, to przyszło mi namyśl W otchłani, dlatego przez pierwszych kilka stron w pewnym sensie porównywałam te dwie książki. Moje pierwsze wrażenie często jest mylne i w tym przypadku było podobnie. Już po jednym rozdziale zorientowałam się, że są to dwie całkowicie różne od siebie historie, które niby można wrzucić do jednego worka, czyli "młodzieżowe science–fiction", ale na tym podobieństwa się kończą. Dlatego później całkiem zapomniałam o tym, że ta historia mogła mi się z czymkolwiek kojarzyć i zaczęłam się nią zachwycać.
Bardzo lubię science–fiction i ubolewam nad tym, że w Polsce ten gatunek nadal należy do mniejszości. Nie jest on tak spopularyzowany, jak fantasy lub chociażby paranormal–romance. Może dlatego, że wielkie, twarde tomiszcza odstraszają potencjalnych czytelników, mnie też kiedyś nie zachęcały. Kiedy wyszedł Blask wiedziałam, że ta powieść zainteresuje większe grono czytelników, bo całą sobą zachęca do przeczytania. Mnie na początku porwała okładka i mimo, że rzadko oceniam powieści po wyglądzie, to tutaj mógł on mieć kluczową rolę. Często niestety okazuje się tak, że coś ładnego na zewnątrz staje się beznadziejne w środku. W tym przypadku tak nie było i cała książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.
Kiedy ludzie znajdują się w zamkniętej wspólnocie trudniej radzą sobie z wszelkimi nowościami. Dlatego potrzebny jest im kapitan – ktoś, kto ich poprowadzi i będzie dla nich wzorem. Jednak może okazać się tak, że taki dowódca w sprawach większego zagrożenia nie umie sobie poradzić i odpowiedzialność spada na osobę, która nie powinna zajmować takiego stanowiska. W tym przypadku ciężar władzy przejmuje Kieran i według mnie pani Ryan bezbłędnie opisała emocje, jakie nim targają, przy podejmowaniu kluczowych decyzji. W wielu książkach autorzy tworzą ze swoich postaci prawdziwych superbohaterów, którym niestraszne żadne zadanie i wszystko im się udaje. W Blasku było inaczej. Pisarka zostawiła w nim miejsce na błędy chłopaka, niektóre okazały się katastrofalne w skutkach, ale na pewno najważniejszym faktem będzie to, że nastolatek uczył się na własnych pomyłkach i umiał wyciągnąć z nich naukę. Nie zawsze wszystko mu się udawało, lecz samo to, że próbował było najważniejsze.
Kłamstwa otaczają nas każdego dnia i tylko od nas zależy, czy uwierzymy w nie, czy przeciwstawimy się im. Wybór pierwszego jest łatwiejszy. Niektórzy wierzą we wszystko, co mówią inni tylko po to, by nie zaprzątać sobie głowy zbędnymi rozmyślaniami i szukaniem prawdy. No właśnie, prawda. Ile można poświecić, aby ją odkryć, a kiedy już przesadzamy? Czy warto ryzykować swoje życie, żeby ją odnaleźć? Te pytania stawiała sobie Waverly, która nie chciała przyjąć do siebie tego, co wmawiała jej i innym dziewczynom Anne Mather. Nie potrafiła pogodzić się z tym, że jej rodzinny statek nie istnieje i trwała w tym przekonaniu. Chwilami nie potrafiła sobie poradzić z tym brzemieniem, jednak zawsze znajdywała sposób na przeciwstawienie się załodze Nowego Horyzontu. To był mój ulubiony wątek w tej książce. Pokazał on bezbłędnie, jak ciężko mieć własne zdanie i mówić o nim na głos. Bardzo mi się podobało zachowanie nastolatki, ponieważ ona jako jedna z nielicznych rozumiała, że jeśli się złamie, to zostanie więźniem do końca swojego życia. Często musiała wybierać między własnym dobrem, a dobrem innych. Nie zawsze decydowała się na to drugie, jak w większości powieści. Pisarka nie zapomniała o tym, że człowiek w gruncie rzeczy należy do istot aroganckich i nawet, kiedy kogoś kocha, stawia swoje zdrowie, nad zdrowiem innych. Okrutna prawda? Raczej realia naszego świata.
Moim zdaniem Blask to niezwykle dojrzała i przemyślana historia o wyborach, kłamstwach, błędach i miłości, o której autorka nie pisze wprost tylko wplata ją w inne wątki. Tak naprawdę główni bohaterzy nie kierują się dobrem ogółu. Robią wszystko tylko po to, by się ze sobą znowu spotkać, a reszta jest jedynie dodatkiem przyćmiewającym w pewnym momencie dążenie Kierana i Waverly do celu. W tej historii zostało zawarte wszystko i aż trudno mi o tym pisać. Ciężko dobrać odpowiednie słowa, by wyrazić, jak bardzo zakochałam się w tej opowieści. Jeśli miałabym określić jakoś tę powieść, to nie potrafiłabym tego zrobić. Ta recenzja to jedynie wierzchołek mojego zachwytu nad twórczością Amy Kathleen Ryan. Już nie mogę się doczekać kolejnej części pomimo tego, że ten tom skończyłam wczoraj. Wszystkim osobom zafascynowanym gwiazdami, podróżami kosmicznymi i science–fiction polecam tę pozycję z całego serca.