Sięgając po książkę „W otchłani” kierowałam się przede wszystkim dobrymi wrażeniami innych czytelników, którzy zachwalali ją na różnych portalach literackich i stronach internetowych. Za sprawą kilku dobrych pozycji zaczęłam zaczytywać się w różnorakich antyutopiach i tym samym postanowiłam zabrać się za lekturę dzieła amerykańskiej pisarki Beth Revis, której debiut „W otchłani” szybko stał się bestsellerem. Czy słusznie?
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to piękna i niezwykle elektryzująca okładka, której kunszt docenią zwłaszcza miłośnicy gatunku science-fiction, o której dana pozycja traktuje w znacznej mierze. Nie ma chyba takiej osoby, na której oprawa graficzna „W otchłani” nie zrobiłaby wrażenia. Już sam ten fakt sprawia, iż mamy ochotę po nią sięgnąć. Ale! – książki po samej okładce się nie ocenia, tylko po poziomie, jaki sobą reprezentuje i osobistych odczuciach po lekturze. Jak było ze mną?
Pozytywne wrażenie zrobiła na mnie świetna kreacja świata przedstawionego i postaci, jak również sprawnie zrealizowana fabuła. Akcja powieści rozgrywa się na „Błogosławionym” – statku, którego misją jest dotarcie do planety „Centauri –Ziemi” i jej zaludnienie. Autorka dobrze oddała panujący tam klimat, prowadząc pierwszoosobową narrację z perspektywy dwóch kluczowych postaci, czyli Amy i Starszego. Zabieg ten okazał się podwójnie skuteczny, gdyż dzięki temu mamy także okazję poznać uczucia bohaterów, ich osobowość i pobudki, jakie nimi kierują. Sylwetki Starszego i Amy nie są przesadnie wyidealizowane – Beth Revis poświęciła także nieco uwagi na ukazanie ich wad, przez co zyskują w oczach odbiorcy, sprawiając wrażenie bardziej naturalnych, pozbawionych pretensjonalności. Warto też przyjrzeć się kreacji postaci negatywnych – mam tu na myśli zwłaszcza Najstarszego, głównego antagonistę, który przewija się przez treść często, dając czytelnikowi okazję do oceny jego zachowań, motywów. Co więcej, „W otchłani” znajdzie się też kilka bohaterów, którzy budzą nasze wątpliwości i których ciężko jest ocenić. Najlepszym przykładem jest tu Doktorek, dla którego lekiem na całe zło jest magiczna tabletka, zamieniająca mieszkańców statku w potulne baranki. Nie jest on jednak negatywną postacią – gdy Najstarszy sugeruje, by zabić Amy, Doktorek sprzeciwia się, nierzadko także kłamiąc w obronie Starszego.
Fabuła „W otchłani” to kolejny z plusów powieści. Łączy ona w sobie elementy antyutopii oraz science-fiction. Wątek romantyczny został sprawnie poprowadzony, a akcja powieści z czasem zaczyna nabierać rozmachu. Nie jest to pozycja, która wciąga od pierwszych stron, ale gdy już przebrniemy przez początek, ciężko nam się będzie później oderwać ;) Tak też było ze mną, dlatego odbieram treść bardzo pozytywnie, z niecierpliwością wyczekując na kolejną część trylogii autorstwa Beth Revis ;)
„W otchłani” to niezwykle udany debiut, który upodoba sobie przede wszystkim miłośnik gatunku science-fiction. Jest to pozycja skierowana głównie do młodzieży, ale myślę, że starsi czytelnicy również się nie zawiodą ;) Z pełną odpowiedzialnością polecam tę nietuzinkową książkę, która stanowi wymarzoną alternatywę na nudny dzień. Jestem pewna, że i wam przypadnie do gustu ;)