Wielkiego Polskiego Grafomana chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Andrzej Pilipiuk zdobył moje serce już jakiś czas temu pierwszą częścią przygód Jakuba Wędrowycza, jak również jednym z jego opowiadań "Wunderwaffe", które odnaleźć można także w najnowszym zbiorze alternatywnych opowieści pod tytułem "Szewc z Lichtenrade". Jak wielka była moja radość kiedy okazało się, że jestem na pierwszym miejscu podobnież już długiej listy czytelników biblioteki spragnionych przeczytania tego niesamowitego dzieła. Z drugiej strony przyznaję się bez bicia, że po książkę popędziłam zawczasu, ponieważ pracownicy nie zdążyli jej nawet odpowiednio oprawić. ;) Jednak bardzo miły pan zaproponował, że zapisze mnie na tę książkę i za dwa dni się po nią po prostu zgłoszę. I tak dzięki Niemu jak i mojemu ukochanemu, który sam później wyruszył w drogę do raju pełnego książek, w moje złaknione ręce trafił wreszcie "Szewc z Litchenrade".
"To tylko sen. (...) Rzeczywistość urojona."
Książka składa się z dziesięciu intrygujących i sensacyjnych opowiadań z domieszką fantastyki, szczypty przygody oraz dawką dobrego humoru. Autor porusza ważne tematy ludzi z czasów drugiej wojny światowej, którzy spędzali życie w obozach zagłady, jak również zabiera nas w podróż po wykopaliskach archeologicznych, na wieś gdzie ludzie zapominają czym jest woda i mydło zaśmiecając za to swoje głowy chorymi przesądami, mamy również możliwość poznać zwyczaje szewców czy ujrzeć jak piękna i wieczna może być miłość mężczyzny do kobiety, a także jak ciężko czasami żyć samemu lub z wielkim poczuciem winy. Zwraca również uwagę, że "By wzbudzić szacunek, nie musisz zastraszać wszystkich wokoło.", jak również poucza, iż "Życie jest zbyt piękne, by marnować je na kilka chwil chemicznego oszołomienia...".
Bohaterami opowiadań są często znani już stałym czytelnikom doktor Paweł Skórzewski oraz archeolog Tomasz Olszakowski. Moją większą sympatię zdobył ten pierwszy, ale być może jestem pod tym względem mocno subiektywna, ponieważ nosi takie same imię jak mój partner życiowy. ;) Natomiast opowiadaniami, które mnie najbardziej urzekły to wzruszająca historia "W okularze stereoskopu", a także detektywistyczne poszukiwania tytułowego "Szewca z Lichtenrade" i odkrywanie jego mrocznego, tajemniczego życiorysu. Atmosfera jaką tworzy autor w swoich opowiadaniach jest niesamowita i trzymająca w napięciu. Język jakim posługuje się Andrzej Pilipiuk jest prosty i łatwy w odbiorze, tak że czytelnik osiąga pełnię przyjemności podczas lektury.
"Wojna. (...) Minęło czterdzieści lat od kiedy ucichły karabiny, a ja
nadal żyję w świecie, który nosi po niej blizny..."
"Szewc z Lichtenrade" jest jedną z tych książek, których nigdy nie chciałoby się skończyć w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Naprawdę niezwykle jest przenieść się do różnych miejsc czy czasów doprawionych alternatywną rzeczywistością, dlatego z czystym sercem polecam wszystkim zbiór opowiadań "Szewc z Lichtenrade", jak również po inne dzieła świetnego polskiego autora, o których słyszałam już wiele dobrego. Jeżeli właśnie tak wygląda grafomania, to ogromna ilość pisarzy powinna wziąć przykład z Andrzeja Pilipiuka, a ponadto sporo się od niego nauczyć.
A na sam koniec idealny cytat dla moli książkowych. ;)
"Czasem nachodzi mnie taka ochota. (...) Zaszyć się gdzieś, gdzie
diabeł mówi dobranoc, siedzieć w fotelu przy kominku i czytać przez
całe dnie... "