Nowe wyznania egzorcysty recenzja

Nowe wyznania trącą myszką

Autor: @KazikLec ·5 minut
2020-04-18
Skomentuj
4 Polubienia
Gabriele Amorth był swego czasu najsłynniejszym egzorcystą na świecie – jako egzorcysta diecezji rzymskiej i założyciel Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów, i jako autor, eee, interesujących opinii (typu „joga i czytanie Pottera prowadzi do satanizmu” czy fantazjowanie o losach Emanueli Orlandi). No i autor-autor dwóch książkowych bestsellerów o Złym, co czyha na owieczki Pana.

Dobra, co ja tu właściwie robię. Po co sceptyk, którego egzorcyści mierzili jeszcze za czasów mocno religijnych dni, sięga po taką książkę? Wierzącym na złość? Sobie na złość? Nie wiem, chyba główną motywacją była nadzieja, że może wreszcie książka o takiej tematyce da mi coś, cokolwiek, jakąś myśl, refleksję, zrozumienie, coś, co sprawi, że będę mieć dla tej imprezy jakiś okruch szacunku. Kto mi go powinien rzucić, jak nie jeden z najsłynniejszych egzorcystów na świecie?

Cóż, widać nie jest mi dane, bo po tej lekturze zostało mi tylko znużone westchnienie. Najgłębsze chyba po pouczającej opowiastce o kobiecie z hydrofobią, której egzorcyści przetrzepali drzewo genealogiczne, znaleźli wujka utopionego na „Titanicu”, powierzyli jego duszę Panu, a nieszczęsna nie tylko pozbyła się fobii, której nie mógł dać rady żaden psychiatra, ale i pogłębiła swoje życie duchowe. Jakieś wzięte z nosa bzdury o wicca (z jakiegoś powodu za każdym razem zapisywanej WICCA, bo to niby skrót od „Stowarzyszenie Czarowników i Spiskowców”) jako o sekcie satanistycznej, której jedyną podstawą jest parodiowanie katolickich rytuałów, wszak wszelka duchowość poza chrześcijaństwem i tak kręci się wokół niego. Jeszcze wyżej podnoszące brew bzdury o nieświadomym „ładowaniu się energiami” od osób uprawiających czary. Drobiazg, ale jednak ciekawy, pierwszy razy widzę zapis „polter geist”. Wymienianie jednym tchem homoseksualistów z przestępcami, organizatorami czynów przestępczych (nie każdy przestępca jest organizatorem czynu, ale każdy organizator czynu…) i dealerami narkotyków, zestawianie tuż obok siebie filozofii z okultyzmem. Przechwałka, że autor dokonał „w okresie niewiele dłuższym niż dziesięć lat ponad trzydziestu tysięcy egzorcyzmów” - nawet gdyby życzliwie założyć, że ten niewiele dłuższy okres to jedenaście lat, to Amorth musiałby trzaskać ok. 7 i pół egzorcyzmów dziennie, świątek, piątek czy niedziela (co nawet przy uwzględnieniu egzorcyzmów przez telefon wydaje się mocno przesadzone).

Jeszcze kilka lat temu całkiem popularne było utrzymywanie, że opętanie może być rezultatem dziedziczenia grzechów, dopóki Watykan stanowczo nie tupnął w tym temacie – cieszy, że i Amorth utrzymuje, że przekleństwa dziedziczne to bzdura, „każdy płaci za siebie”. Szkoda tylko, że to przekonanie nijak ma się do reszty książki, gdzie uzdrawianie drzewa genealogicznego (wujek na „Titanicu”!), przypadkowe naładowywanie się energiami i rzucanie klątw, także na chillujące w łonie matki niemowlęta – w świecie Amortha możesz sobie być wierzącym praktykującym wodę święconą pijącym, ale wystarczy baba ze złym okiem czy zazdrosna o twój nowy domek na wsi rodzina, żeby szatan zrobił sobie z twojej duszy wycieraczkę. Trochę chłodno w tym blasku Bożego miłosierdzia.

Jednym z moich ulubionych fragmentów jest historia o tym, jak to Amorth przybywa do przypadku, gdzie wahano się, czy to choroba psychiczna, czy opętanie. Wezwano jednego psychiatrę, który orzekł, że to działanie sił nieczystych. Wezwano drugiego, lecz niestety! „Ten miał niefortunny pomysł przybycia w towarzystwie żony, psychologa. Moim zdaniem, ów psychiatra był całkowicie pod jej wpływem." No i oczywiście ten pantoflarz stwierdza, że to histeria, a nie żadne opętanie. Amorth proponuje więc konsultację z jakimś trzecim specjalistą, ale! "Ale radziłem wybrać go spośród tych niewielu psychiatrów, którzy są również świadomi i doświadczeni, jeśli chodzi o opętania szatańskie. Byłem przekonany, że ten warunek powinien być spełniony w przypadku ponownego badania". W życiu nie zgadniecie, jaki był wynik trzeciej konsultacji. Zasięganie opinii z zewnątrz takie bezstronne, konsultacje takie niezależne, ogląd sytuacji taki obiektywny.

No i brednie o muzyce nowoczesnej, czym byłaby książka o egzorcyzmach bez kopiuj-wklej absurdów o rocku – wiedzieliście, że słuchacze są popychani „do szukania realizacji beat” (co prowadzi do „rekrutacji nowych adeptów satanizmu”), w piosenkach przekazuje się sygnał podprogowy, naddźwiękowy, którego nie da się usłyszeć, ale produkuje on w mózgu narkotyk, który prowadzi do szukania prawdziwych narkotyków? No i „zanim płyta zostanie wprowadzona na rynek, zostaje poświęcona szatanowi poprzez szczególny rytuał, który jest prawdziwą formą czarnej mszy”. A te teksty (tu obowiązkowo wzmianka o słuchaniu nagrania od tyłu)! Teksty pełne buntu, przeciwko Bogu, rodzinie, wszystkiemu, co istnieje, ba!, istnieją nawet „hymny bezpośrednio poświęcone szatanowi”, i jako przykład zostaje podane… „Hair”. Iks deeeee.

Dziwna jest konstrukcja książki. Poszczególne rozdziały przeplatane są tzw. „świadectwami”. I część to faktycznie są takie typowe świadectwa, czyli zazwyczaj anonimowe, indywidualne historie o ocaleniu duchowym pisane ku przestrodze (i jakość tych historii… cóż, sami oceńcie: „W 1981 r. spotkałam najbardziej nikczemną istotę ze wszystkich. Był to szalony psychiatra (dopiero później dowiedziałam się, że sam przebywał w szpitalu psychiatrycznym jako pacjent). Zawarł pakt z Lucyferem, że zniszczy najwięcej jak tylko będzie mógł ludzi; o tym też dowiedziałam się dopiero później”). Za to znaczna część tych świadectw powinna się nazywać „a tak swoją drogą”, bo to taki wrzucony bez powiązania misz-masz typu „luźne przemyślenia o Lucyferze za jego anielskich dni”, „parafraza artykułu o muzyce rockowej”, „list do biskupa”, „cytaty z papieża”, „apel, żeby teologowie się ogarnęli” czy… wspominki egzorcyzmowe samego autora, które spokojnie mogłyby zostać wplecione w tekst właściwy.

No nie wiem. Może moim błędem jest pominięcie lektury „Wyznań egzorcyzmy”. Może to w pierwszej części jest więcej filozofii, logicznej argumentacji czy dowodów, a „Nowe wyznania” to takie uzupełnienie. Do mnie w każdym razie zupełnie nie trafiło, choć doceniam niepowtarzalny klimat półświatka spirytualistycznego z lat 90 z szalonymi psychiatrami, kościelnymi organistkami będącymi potajemnie wielkimi kapłankami sekty satanistycznej i bluźnierczymi kadzidłami o zapachu zgniłego jaja. Pisanie krytycznie o takich pozycjach jest zawsze trudne – wiem, że niejako wchodzę na nie swoje terytorium i absolutnie nie jestem targetem tej pozycji. Co nie znaczy, że z tego tytułu powinna być wolna od krytyki, a mam nadzieję, że przekonująco udało mi się wyrazić moje wątpliwości co do treści.

[Recenzja została po raz pierwszy opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-04-18
× 4 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Nowe wyznania egzorcysty
2 wydania
Nowe wyznania egzorcysty
Gabriele Amorth, Gabriele Amorth
7/10

Doświadczenia ostatnich lat ukazują, że: wielu ludzi korzysta z usług osób wróżących i przepowiadający przyszłość, wielu uczestniczy w seansach spirytystycznych, wielu poświęca się okultyzmowi. W tej ...

Komentarze
Nowe wyznania egzorcysty
2 wydania
Nowe wyznania egzorcysty
Gabriele Amorth, Gabriele Amorth
7/10
Doświadczenia ostatnich lat ukazują, że: wielu ludzi korzysta z usług osób wróżących i przepowiadający przyszłość, wielu uczestniczy w seansach spirytystycznych, wielu poświęca się okultyzmowi. W tej ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @KazikLec

The Inugami Curse
Chryzantema, cytra, topór

To, że klan Inugami to banda serdecznie nienawidzących się nawzajem palantów, nie jest żadną nowością. Równie dobrze znanym w okolicy faktem jest ich źle skrywane wyczek...

Recenzja książki The Inugami Curse
The Honjin Murders
Och, spadł śnieg - jak niespodziewanie

1937, prowincja, cała okolica żyje ślubem lokalnego panicza i nauczycielki. I będzie jeszcze bardziej żyła morderstwem, które wydarzy się w noc po ceremonii, gdy rodzinę...

Recenzja książki The Honjin Murders

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka