Zawsze podkreślam, że zdarzają się książki wyjątkowe, które w domowej bibliotece zajmują szczególne miejsce i sięga się po nie kolejny raz. I jeszcze kolejny. Dzieci czytają z wypiekami na twarzach, a dorośli….dorośli czytając czują dziwne ciepło w sercu, bo każde powoli przeczytane zdanie staje się prawdziwą duchową ucztą. Dzięki wydawnictwu Czarna Owca czytelnicy mają ogromną przyjemność poznania takiej właśnie literatury. Jeśli o nas chodzi – wartej każdej ceny. Pisząc tę recenzję czuję przeogromną wdzięczność i szacunek dla Autora za jego umiejętność wykreowania takiej właśnie, a nie innej opowieści.
„O dziewczynce, która chciała ocalić książki” to książka o książkach, ale i o dorastaniu, o strachu przed starością i nieznanym kolejnym dniem. O szacunku do książek i niezmierzonej ludzkiej wyobraźni która, jeśli jej tylko pozwolić uwolnić się ze sztywnych ram – ma moc przeniesienia w inne czasy i światy. Szczerze? Nam zaparła dech w piersiach.
Bohaterką jest Anna, którą przerażają zbliżające się dziesiąte (ach, to za poważny wiek) urodziny. Dziewczynka nie wie zupełnie, czego się spodziewać po tej magicznej dacie, a ponieważ czytanie to jej największa pasja, ucieka od samotności w świat książek. Ma tam swoich przyjaciół, wrogów i bohaterów, więc właściwie niewiele więcej jest jej do życia potrzebne. Biblioteka to dla niej szczególne miejsce i gdy pewnego dnia dowiaduje się, że nieczytane książki zostają niszczone, postanawia ocalić książki, a tym samym uratować mieszkających w tych książkach bohaterów i sama zabiera się za czytanie wszystkich pozycji. Zadanie oczywiście przerasta dziesięcioletnią dziewczynkę, więc kiedy już wreszcie postanawia zrobić sobie przerwę, w jej ręce dostaje się pewna szczególna książka. Przeczytanie jej wywołuje całą lawinę wydarzeń, w którą włącza się Anna, jej otoczenie i my…czytelnicy. Nie można tego inaczej nazwać, ta książka porywa i mimo swoich niewielkich rozmiarów – ma moc zarażania miłością do literatury i co najważniejsze – skłania do refleksji.
Twarda, trochę tajemnicza okładka sprawiająca, że odruchowo się po nią sięga. Mała czcionka, jednak tekstu na stronie jest stosunkowo niewiele, a zdania są krótkie i proste, więc nawet młodszemu czytelnikowi nie sprawią trudności. Nie można przejść obojętnie obok niesamowitych kolorowych ilustracji Lisy Aisato, których jest naprawdę dużo i które my po prostu uwielbiamy. Są tak ciepłe, sugestywne i wywołujące całą burzę emocji nie tylko w dzieciach. Już dawno nie spotkałam się z tak wspaniale zilustrowaną książką. Więc jeżeli chcecie zarazić kogoś miłością do literatury, oto macie książkę, która tego dokona! My już to wiemy.