1.
Jeśli chodzi o opowiadanie pod dość niewinnym tytułem „Piekło/Niebo”, to mam z nim problem.
Główna bohaterka ma na imię Kasia i wiedzie, jak sama to podkreśla niemal przy każdej okazji, nudne życie u boku męża Marka.
Małżeństwem są od pięciu lat, ale w zasadzie ona nie wie czy to jest to, czego chciała.
Na szczęście od czego są przyjaciele? - A ona ma przyjaciela o imieniu Kuba.
Ich relacja jest dość bliska, a jak bliska? O tym przekonajcie się sami.
Na samym początku, napisałam, że mam problem z tym opowiadaniem i podejrzewam, że nie tylko ja będę go miała. A o co chodzi? (To, co teraz napiszę może nie spodobać się autorowi)
Chodzi o scenę „kontrolowanego gwałtu”
NIE MA czegoś takiego, jak kontrolowany gwałt. Opisana „zabawa”, może dla kobiety mieć przykry finał, jeśli mężczyzna się nie zatrzyma. I żadne hasła bezpieczeństwa nie pomogą.
Nie wiem czy taki był główny zamysł, ale sprowadzanie kobiety do roli zabawki dla mężczyzny, jest uwłaczające i nigdy się na to nie zgodzę.
Żadna zdrowo myśląca dziewczyna (by uniknąć powtórzenia) nie marzy o gwałcie.
I to nie jest coś, co można dać komuś w prezencie urodzinowym.
Gwałt, to traumatyczne przeżycie, o którym ofiary bardzo długo nie mogą zapomnieć.
2.
Od dawna powtarzam, że walentynki to przereklamowane święto i właśnie zostałam w tym upewniona.
„Pocieszenie”, bo taki tytuł nosi ta historia, opowiada o wieczorze walentynkowym pewnej pary i ich przyjaciółki. Od razu wam zdradzę, że to nie jest zwykły wieczór a bardziej spontaniczna orgia (jedyne określenie przychodzące mi do głowy), którą rozpoczęło picie wina i gra w butelkę.
„Zagramy w butelkę. Jak za starych dobrych czasów.”
A jeśli chcecie wiedzieć, jak w zasadzie doszło do tej nazwijmy to „niewinnej gry”, koniecznie przeczytajcie całe opowiadanie.
Ja ze swojej strony odnosząc się do fabuły, mogę jeszcze dodać, że nie raz łapałam się na tym, że musiałam wracać do poprzedniej strony, bo niestety gubiłam się w czytaniu.
O ile sam początek był spójny i układał się w logiczną całość, tak pod koniec pojawił się chaos.
Wierzę, że autor miał dobre intencje i podczas pisania towarzyszył mu jakiś plan, tylko po drodze wydarzyło się coś, na co sam nie miał wpływu.
3.
„Numerek albo psikus”, to trzecie z sześciu opowiadań i po jego lekturze odechciało mi się czegokolwiek. Mówię poważnie!
Całość została osadzona w klimacie horroru i to udało się na 100%
Podczas czytania przeżyłam horror.
Uprzedmiatawianie kobiet i sprowadzanie ich do roli erotycznej zabawki, wylewało się z każdej strony.
Klaudia, Paulina i Dominika, to trzy przyjaciółki, które postanowiły wspólnie spędzić Hallowen. Ubrane w lateks i uzbrojone w zatyczkę analną przypominającą „puchatą kulkę”, miały prosty plan - zebrać od ludzi słodycze i zakończyć wieczór imprezą.
Czy tak się stało? Na to pytanie, będziecie musieli odpowiedzieć sobie sami.
Mi ono nie przypadło do gustu z powodu, o którym wspomniałam na samym początku.
Nie chcę wypowiadać się za wszystkich, bo być może jest ktoś, kto lubi tego rodzaju „rozrywkę”, ale ja z pewnością do takich osób nie należę i nie chciałabym brać w niej udziału.
Nie oceniając sposobu, w jaki całość została opisana, czułam obrzydzenie podczas czytania.
Flaubert, dał się się poznać jako bezkompromisowy i niepoprawny autor, ale uważam, że są pewne granice, których nawet on nie powinien przekraczać.
4.
Zemsta zawsze smakuje najlepiej na zimno i o tym przekonała się Dominika z „Najlepszego prezentu.”
Cała historia toczy się w Wigilię, a więc święto, które zbliża się do nas wielkimi krokami.
A o co chodzi w tym opowiadaniu? Tego dowiedzcie się sami podczas czytania.
Na zachętę powiem wam, że jako jedyne przypadło mi naprawdę do gustu. Sceny erotyczne, które towarzyszą nam od pierwszej kartki są opisane dość konkretnie, ale po raz pierwszy nie przywodzą na myśl gotowego scenariusza do taniego (!!!) pornola. Wątek podglądania, który prawdopodobnie miał być tym głównym, nieco mnie rozbawił.
Natomiast samą końcówkę uważam za bardzo dobre posunięcie. I gdybym to ja była na miejscu siostry głównej bohaterki, pewnie zrobiłabym to samo.
Facet siostry/przyjaciółki jest nietykalny.
5.
Byłam w błędzie myśląc, że w tej książce już nic mnie nie zdziwi. Otóż autor do perfekcji opanował umiejętność zaskakiwania i to niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Olga i jej chłopak Igor postanowili wyjechać na Dominikanę i tam spędzić walentynki.
Czy święto zakochanych było dla nich udane? Czytając, zdecydujecie sami.
Osoby liczące na bogate i barwne opisy krajobrazów, mogą poczuć się rozczarowane, bo jedyne bogate opisy, to te dotyczące seksu w różnych miejscach i poszczególnych partii ciała człowieka.
W opowiadaniu przewija się również wątek podglądania, ale to, co chyba najbardziej odepchnęło mnie od tej historii, to wątek z oddawaniem moczu.
I nie chodzi o samą czynność, bo przecież każdy to robi i to jest normalne, ale nie w takiej sytuacji, jaką autor opisał.
Moja mina podczas czytania, mówiła sama za siebie i żałuję, że nie mogę wam jej pokazać.
Zbliżając się do ostatniej kartki, poczułam dokładnie taką samą ulgę, jaką poczuli Olga z Igorem, gdy opuszczali Dominikanę, zostawiając za sobą popełnione grzeszki.
„W końcu byli kwita...”
6.
No i ostatnie opowiadanie, którego (wiem, że nie powinnam tego mówić) nie musicie czytać, a wystarczy jak przełożycie po prostu kartki. Treść - bez treści. Dokładnie tak bym to ujęła. Co różni to opowiadanie od pozostałych? W tamtych COŚ się działo. Tu autor już chyba sam był na tyle znudzony pisaniem, że nie chciało mu się wysilać na nic innego, jak podglądactwo i orgia. Dosłownie odgrzał starego kotleta, zmieniając jedynie scenerię i imiona. „Wszystkiego gołego” wyraźnie pokazuje, że istnieje coś takiego, jak pisanie ze schematu. Tak to widzę.