Obudź mnie zanim umrę recenzja

"Obudź mnie zanim umrę" to mroczny kryminał z elementami fantastyki, budzący w czytelniku niepokój szczegółowymi opisami zbrodni w nim dokonanych. Główna bohaterka Rosalie Evans jest detektywem zajmującym się serią niezwykle brutalnych morderstw mających miejsce na terenie Chicago. Fabuła książki jest przeplatana rzeczywistymi zdarzeniami, którymi detektyw Evans zajmuje się wraz ze swoim partnerem Brucem Archerem z jej snami, które - o zgrozo - okazują się znajdować odzwierciedlenie w tych wydarzeniach. Pani detektyw to bohater tragiczny, borykająca się z uzależnieniem od wódki i antydepresantów, w drobiazgowy sposób próbująca przejąć kontrolę nad swoją codziennością, nie potrafi jednak oddzielić snów od jawy. Jej postać nie budzi - przynajmniej mojej - sympatii, podobnie jak znana czytelnikom Jo Nesbo postać Harrego Hole. Bohaterka miota się, próbując odkryć znaczenie swoich snów. Pomimo antypatii do Rosalie książka jest wciągająca, przeczytałam ją w jeden wieczór i za jawną niesprawiedliwość uważam takie rozgrzebanie ciekawej historii na rzecz podzielenia jej na mniejsze części. Bardzo chciałabym znać dalsze losy toczącego się śledztwa i udziału pani detektyw zarówno tego służbowego jak i osobistego. Co takiego dzieje się w umyśle Rosalie Evans, że jej sny stają się rzeczywistością? I czy naprawdę te sny mogą być tak realne, że bohaterka tego nie przeżyje, jak sugeruje odbiorcy tytuł książki? Ja chcę poznać odpowiedzi na te pytania, w związku z czym czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.