Jill Shalvis - autorka nagradzanych, bestsellerowych romansów. Mieszka w małym miasteczku w górach, w którym pełno jest dziwacznych postaci. Jakiekolwiek podobieństwo bohaterów jej książek do tych postaci jest… raczej przypadkowe.
Główną bohaterką jest 29-letnia Maddie, która właśnie porzuciła swojego chłopaka i została zwolniona z pracy. Każda kobieta pewnie pogrążyła by się w smutku i długo wylewała zły. Jednak Maddie jest silna i postanawia wyjechać z miasta. Nie ma tak na prawdę gdzie się podziać, dlatego jedzie do małego hotelu odziedziczonego po zmarłej matce, jednakże na miejscu ma spotkać się jeszcze z dwiema przyrodnimi siostrami, które są dla niej prawie obce. Dotarłszy do małego nadmorskiego miasteczka okazuje się, że hotel to totalna ruina. Po rozmowie z siostrami jest rozczarowana, gdyż one chcą sprzedać wszystko co otrzymały w spadku, a później podzielić się pieniędzmi. Wszystkie trzy doszły w końcu do wniosku, że warto odnowić hotel, ponieważ będzie więcej wart. Zatrudniony do pomocy mężczyzna okazuje się przystojnym, wysokim i ciemnowłosym ideałem, od którego Maddie nie może oderwać wzroku. Czy zapomni o przykrościach jakie spotkały ją u boku byłego chłopaka? Czy młoda kobieta zaufa po raz kolejny i będzie szczęśliwa? Dojdzie do porozumienia z siostrami?
Głównych bohaterów polubiłam już od pierwszej strony, gdyż zostali oni wykreowani w znakomity sposób. Każda postać ma w sobie trochę uroku, co jest bardzo wyraźnie dostrzegalne. Wszyscy mają odmienne charaktery i osobowości, dzięki czemu czytelnik widzi dużą różnorodność pośród postaci i może zapoznać się z życiem ludzi, którzy skrywają swoje tajemnice i tak jak wszyscy, zmagają się z wieloma problemami. Najbardziej podobało mi się rodzeństwo, jakie tworzyła Maddie wraz z przyrodnimi siostrami. Ona, Chleo i Tara to zupełnie różne osoby, mają odmienne poglądy, upodobania i zawsze dochodzi między nimi do sprzeczek bądź kłótni. Jednak kiedy czytałam dialogi i ich wypowiedzi to na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech.
Czasami nadchodzą chwile kiedy mamy ochotę na jakąś lekką i ciepłą historię z wątkiem miłosnym w tle. Ja również mam takie momenty i zawsze staram się wybrać jakąś przyjemną lekturę, jednak nie zawsze się udaje. Czy Oczarowana pozwala odpocząć i choć na chwilę znaleźć się w zupełnie innym miejscu? Zdecydowanie tak! Pod tym względem nie zawiodłam się ani trochę, a co więcej ta powieść wywołała we mnie ogromny entuzjazm. Czytając książkę czułam się jak jedna z bohaterek i przez całe trzysta osiemdziesiąt cztery strony znajdowałam się w uroczym miasteczku Lucky Harbor. To wszystko dowodzi nam, że Jill Shalvis pisze fantastycznie i potrafi zauroczyć czytelników.
Autorka miała ciekawy pomysł, który według mnie świetnie wykorzystała. Fabuła może nie jest zbyt oryginalna i z podobnymi się spotkaliście, jednak uważam, że to właśnie Oczarowana zasługuje na uwagę. Akcja jest wartka i nie pozwala czytelnikowi się nudzić, a prosty i lekki język zapewnią nam kilka godzin relaksu. Niejednokrotnie przy tej lekturze możemy zauważyć, że mimowolnie uśmiechamy się do stronic powieści, ale to dzięki interesującym dialogom pełnych humoru i dowcipu.
Oczarowaną polecam wszystkim osobom mającym ochotę na chwilę wytchnienia i odpoczynku po ciężkim i wyczerpującym dniu, ale również tym, którzy najzwyczajniej chcą przeczytać coś lekkiego i ciekawego. Kolejną pozytywną cechą jest to, że historia opowiada nam również o odbudowywaniu rodzinnych relacji, trudnych decyzjach i szukaniu szczęścia. Jeśli macie ochotę pobyć trochę w nadmorskim miasteczku i poznać jego uroki koniecznie zapoznajcie się z powieścią Jill Shalvis.
Jeśli jeszcze nie jesteście do końca przekonani to proszę byście zwrócili uwagę na uroczą i interesującą oprawę graficzną. Ciepła, kolorowa i dobrze dopracowana okładka przyciągnie wielu czytelników. Duża czcionka i ciekawy opis wydawcy to kolejne zalety. Wartka akcja, sympatyczne postacie, humorystyczne dialogi to przyjemna lektura, jaką jest Oczarowana autorstwa Jill Shalvis. Polecam!