Zwykle nie przedstawiam w recenzjach autorów, ale tu wypada wspomnieć, że Jennifer Croft jest tłumaczką dzieł Olgi Tokarczuk. Odeszło, zostało jest jej pierwszą powieścią i zawiera wątki autobiograficzne, o czym autorka mówiła w wywiadzie dla lutowego numeru Książek. Magazynu do czytania.
Książka Jennifer Croft to zgrabnie skomponowany zbiór obrazków z życia dwóch sióstr (Amy i Zoe) – od dzieciństwa do dorosłości. Słowa obrazek używam nieprzypadkowo, ponieważ w książce znajdujemy zdjęcia (wykonane przez autorkę i jej matkę) i właśnie obrazki słowne, jakby migawki, wspomnienia, momenty zarejestrowane na taśmie pamięci. Zapisane wysmakowanym, rzekłabym – bardzo eleganckim – językiem. Zdjęcia zaś opatrzone są rozważaniami m.in. na temat istoty słów, ich znaczeń i powiązań z innymi słowami, stanowią też formę rozmowy Amy z Zoe. Korespondencja słowa i obrazu jest bardzo ważna dla odbioru całości, a język tej książki zdecydowanie zasługuje na uwagę i wyróżnienie.
Amy jest dziewczynką bardzo wrażliwą, niezwykle inteligentną i zdolną, ma bardzo chłonny umysł. Dostrzega w rzeczach więcej niż przeciętne dziecko. Ten zbiór cech zwiastuje kłopoty. Amy bardzo mocno przeżywa i czuje chorobę Zoe, swojej młodszej siostry. To wiąże dziewczynki, w jakiś sposób je od siebie uzależnia i przytłacza. Kochają się, ale są zmęczone tą zależnością. Odpowiedzialność Amy za siostrę i poczucie winy (moja siostra jest chora, a ja jestem zdrowa) narastają latami, potęgowane jeszcze chaosem dorastania. Gdy pojawia się przed nią szansa na opuszczenie domu, korzysta z niej, nigdy jednak tak naprawdę nie odchodzi od Zoe. Albo inaczej – musiała odejść, żeby wrócić. Amy w gruncie rzeczy jest zagubiona i niepewna, musi się uczyć funkcjonowania bez siostry obok. Szuka wyjaśnienia gmatwaniny swoich własnych uczuć – nie tylko dotyczących Zoe – i wyjścia z niej. Ostatecznie to samo, co sprawiło, że tam trafiła, pozwala jej też z tej gmatwaniny się wydostać. Ratunek dla siebie i siostry, dla uzdrowienia ich relacji, znajduje dzięki własnej wrażliwości, inteligencji i pasji.
Moje reakcje podczas czytania zmieniały się. Na początku książka niezbyt mnie wciągnęła, trochę nawet nużyła. Może przyczyną było to, że po czytanych wcześniej opisach spodziewałam się czegoś innego – bardziej obyczajowego, a mniej refleksyjnego. Im dalej, tym bardziej jednak doceniałam misterny kształt językowy tej opowieści i myślę, że to on stanowi jej główną wartość. Poza tym fascynować może osobowość Amy. Jest to naprawdę niezwykła dziewczyna, która uczy się żyć z bagażem nadmiernej bliskości.
Ale podsumowując, nie mogę powiedzieć, żeby książka Jennifer Croft mną jakoś wstrząsnęła i stała się wśród moich lektur tą szczególną. Na swój własny użytek stworzyłam kategorię Książki dobre, ale nie dla mnie przeznaczone - i ta właśnie do nich się zalicza.