Książka pod tytułem "Odporność. Czy twoje dziecko może nie chorować?" autorstwa Marcina Korczyka (znanego jako Pan Tabletka) jest zwyczajnie świetna. Czyta się szybko, ze zrozumieniem. Jest ciekawie napisana – jasnym, pełnym ciekawych porównań językiem. Już od pierwszych stron Autor wciąga nas w swój świat lekarza. Nic więc dziwnego, że tę lekturę pochłonąłem w dwie godziny.
Dlaczego jest niezwykła? Hmm. Po pierwsze - wywraca nasz światopogląd do góry nogami. Autor szybko rozprawia się z naszymi uzusami, przyzwyczajeniami wyniesionymi z rodzinnego domu, podpatrzonymi w programach śniadaniowych i wyciągniętymi ze świata wszędobylskiego internetu. Pozwolę sobie przytoczyć kilka pobudzających myślenie fragmentów: "Co zrobić żeby moje dziecko nie chorowało? Otóż... Nic nie jesteśmy w stanie zrobić, ponieważ ten przedszkolny okres chorowania to czas, kiedy układ odpornościowy się uczy, a zdobyte informacje zapisuje w pamięci immunologicznej. Moi rodzice, powiem brutalnie: Nie jesteśmy w stanie sztucznie uzupełnić naszemu dziecku jego pamięci immunologicznej" (str. 59). Mądre? Tak. I kolejny: "Rodzice za szybko wysyłają dziecko do przedszkola albo żłobka. Ja rozumiem, że bywa różnie, codzienność wielu rodzin jest jaka jest, ale jeśli Wasze dziecko wpadło w ciąg chorowania, to być może warto rozważyć 1-2 tygodniową izolację od innych dzieci i skupisk ludzkich (jak galerie handlowe, kościoły itd.). Jak już wspomniałem, po zakończonej chorobie układ odpornościowy dziecka ciągle jeszcze walczy. A wierzcie mi, nie ma nic gorszego niż kolejna infekcja, która zdarzy się na etapie pochorobowej odbudowy sił" (str. 70). Wiedzieliście? Niby ja też, ale... bywa różnie. Prawda? Takich spostrzeżeń jak powyżej przytoczonych jest więcej, ale musiecie do nich sięgnąć sami.
Po drugie – prosty, przejrzysty styl wypowiedzi. Fakt, Pan Tabletka trochę ironizuje, opierając się na słynnym amerykańskim stylu pisania poradników, ale w tym przypadku – to nie razi, lecz dodaje książce uroku. Bardzo spodobały mi się jego porównania ludzkiego, przepraszam, dziecięcego, organizmu do komputera czy samochodu. Niby nic wielkiego, ale zdecydowanie pomaga nam jako rodzicom uzmysłowić sobie, jak działa ten malutki, cudowny i ukochany organizm.
Po trzecie – Autor prowadzi z nami jako rodzicami-czytelnikami, nieustanną rozmowę. Nie poucza jak to zwykle stawiają nas do pionu lekarze, wręcz przeciwnie. Opowiada ze swadą, z perspektywy takiego samego człowieka jak my. Zero wywyższania się. Zero udawania, że sam nie popełnia tych samych błędów. Opowiada i odpowiada na wszystkie nurtujące nas problemy, bez owijania w bawełnę. Tak zwyczajnie, tak po prostu. Nie wiem jak wam, ale mnie taki styl bardzo odpowiada.
Po czwarte – wszystko zilustrowane jest prostymi grafikami, które pozwalają zwizualizować nam to, o czym Pan Tabletka pisze. Co więcej, nie są one skomplikowane – wydają się narysowane odręcznie, co ułatwia zrozumienie ich sensu.
Po piąte – brak w książce przydługich i nudnych, a jak podejrzewam, dla większości, w tym mnie, nudnych statystyk i opracowań. Nie znajdziecie też opisu badań klinicznych czy doświadczeń – osobiście mnie to denerwuje, bo wolę poczytać o wynikach, a nie o toku dochodzenia do danego stwierdzenia. No i dziwnym trafem, Autor, tak jakby czytał w moich myślach, pozbawił nas tej nieprzyjemności. Brawo.
Po szóste – książka jest kwintesencją racjonalizmu, doświadczenia i troski o naszych małych podopiecznych. Nie reklamuje żadnych cudownych terapii, wręcz przeciwnie. Pan Tabletka sprowadza nas na ziemię, mówiąc, że dzieci i tak muszą odchorować swoje. Bez ogródek zwraca uwagę, iż nie istnieją żadne cudowne terapie, cudowne specyfiki czy kuracje. Choć zajmuje się medycyną, apeluje, że zbędnym są częste wizyty u lekarzy, o ile nie są specjalistami w danej dziedzinie. Daje również odczuć bezsensowność tworzenia kloszy, w których staramy się zamknąć nasze dzieciaki – na dłuższą metę to tylko im szkodzi.
Czy jako rodzic poleciłbym wam tę książkę. Tak, zdecydowanie. Nie tyle, by przekonać się o swoim przewrażliwieniu czy o kompetencjach Pana Tabletki. Celem tej książki jest przygotowanie rodziców na fakt, że nie są idealni, i nigdy do końca nie ochronią dzieci przed zagrożeniami ze strony chorób. Moim zdaniem sięgnąć po nią powinien każdy zaangażowany rodzic, po to, by nauczyć się jak nie szkodzić swojemu ukochanemu dziecku/dzieciom, i nabrać do kwestii rodzicielstwa dystansu. I cierpliwości przede wszystkim.
Ps. - Gdy czytałem tę pozycję, zdarzało mi się rozmawiać o danym fragmencie z moją piękną małżonką. Co ciekawe, nie jest ona miłośniczką książek tak jak ja, wręcz przeciwnie. Niemniej to, co jej powiedziałem, zainspirowany lekturą, sprawiło, że sięgnęła po tę książkę, i gdy czytacie moją recenzję – zaczytuje się w tej świetnej i potrzebnej książce.