Ulubionym zajęciem Andrei jest spoglądanie przez okno i podglądanie życia sąsiadów. Kobieta spędza większość czasu w domu, uzależnia się od leków i alkoholu, mąż się od niej odsuwa, a kariera pisarska nie rusza z miejsca. Tę nudę i monotonię przerywa pewne wydarzenie – Andrea widzi, jak jej sąsiadka nocą wsiada do samochodu z obcym mężczyzną i odjeżdża. Czy kobieta uciekła od męża? A może została porwana i zamordowana? Andrea nie wie, czy to, co widziała, to prawda, czy narkotyczny wymysł jej mózgu. Jedno jest pewne – nie powinna o tym nikomu mówić, by nie wpaść w tarapaty.
Ona to wie Loreny Franco to hiszpański thrillery psychologiczny, którego główną bohaterką jest Andrea. Poza nią do głosu dochodzi jeszcze kilka postaci. Każda z nich mówi w pierwszej osobie, a rozdziały podpowiadają, kto teraz prowadzi narrację.
Fabułę można podzielić na trzy części. W pierwszej dowiadujemy się, kim jest Andrea i śledzimy jej życie. Nie jest fascynujące, wkrada się w nie rutyna. Kobieta przeważnie spędza czas w domu, obserwując sąsiadów, próbując pisać, popijając kawę z alkoholową wkładką i łykając leki. Druga część jest krótsza, dotyczy głównie wydarzeń, które mają miejsce podczas pobytu w szpitalu. Tu także pojawia się więcej rozdziałów innej postaci, która opowiada swoje dzieje, przybliża swoją sytuację. Ostatnia część skupia się na Andrei, która próbuje dowiedzieć się, czy to, co widziała przez okno, było prawdą, czy jej się wydawało. Chce wiedzieć, czy sąsiadka zniknęła, czy coś jej się stało.
Andrea jako główna bohaterka nie jawi się jako ciekawa postać. Jej życie to głównie podglądanie sąsiadów, picie i branie leków. Kobieta nie zajmuje się niczym więcej, czasem próbuje coś napisać, ale po kilku stronach traci zainteresowanie powieściami, które tworzy. Jest podejrzliwa, buduje w głowie opowieści na temat sąsiadów, ale nie pała się do ich weryfikacji. Przez ostatnie miesiące przytyła, nie wygląda już tak dobrze jak kiedyś, a jej starania o dziecko spełzają na niczym, bo mąż przestał czuć do niej pożądanie. Czytelnik ma wrażenie, że Andrea sama robi sobie krzywdę, mieszając leki z alkoholem.
Z drugiej strony musimy pamiętać, że narracja pierwszoosbowa nie zachowuje obiektywizmu, dlatego warto też porównać opis tej bohaterki z tym, co mówią o niej inni. Andrei wydaje się, że nikt nie wie o jej alkoholowo-lekowym sekrecie, jednak wszyscy widzą, jak się wyniszcza. Jej zachowanie czasem przywodzi na myśl osoby zaburzone – trudno złapać z nią kontakt, nie dba o swojej zdrowie i wygląd, nie przejmuje się domem, spędza czas na trwaniu w zawieszeniu. Ma obsesję na punkcie powieści, którą otrzymała od ojca. Jako narratorka zataja też przed nami pewne sprawy, które są ważne dla fabuły, a o których dowiadujemy się z dalszej części opowieści.
Akcja książki ciągnie się, leniwie brnie do przodu. Nie ma w niej zbyt wielu zwrotów akcji, jest natomiast masa niedomówień, które potem dopiero zaczynają nabierać sensu. Odniosłam wrażenie, że pewne wydarzenia wprowadzono do tekstu tylko po to, by móc jakoś przerwać ten zastój fabularny. Z początku wydawało mi się, że powolny rozwój związany jest z miejscem akcji – sennym, małym miasteczkiem, w którym niewiele się dzieje. Później jednak nie było lepiej. Andrea zamiast mówić wprost, rozprawiać się z pewnymi rzeczami i rozwiewać swoje wątpliwości, przerzucała w głowie zdania, których nigdy nie wypowiedziała. To sprawiało, że gubiłam się w fabule. Miałam wrażenie, że kobieta specjalnie się dręczy, a gdy już o coś zapyta, przyjmuje bez problemu to, że ktoś ją zbywa i pozostawia bez odpowiedzi. Męczyło mnie to podczas lektury.
Książkę wysłuchałam w formie audiobooka. Lektorem jest moja ulubiona Ewa Abart. Jak zawsze świetnie radzi sobie z tekstem, w odpowiednich momentach zawiesza głos, podnosi go lub ścisza, interpretując uczucia bohaterów. Tchnęła w nich życie. Niestety nawet ona nie poradziła sobie z fabułą, która była rozwleczona i nie porwała mnie tak, jak się tego spodziewałam.
Ona to wie przywodzi na myśl połączenie Dziewczyny z pociągu i Kobiety w oknie. Mechanizm działania bohaterki jest podobny do tego, co obserwujemy w tych powieściach. Odniosłam wrażenie, że autorka postanowiła jednym wydarzeniem pozbyć się tego podobieństwa, ale nie wyszło jej to za dobrze. Także zakończenie książki mnie rozczarowało – było naciągane i nie przekonało mnie. Plusem tej książki okazuje się jednak refleksja, która pojawia się po skończeniu pierwszego części fabuły – nie wiemy, co dzieje się po drugiej stronie ulicy, za zamkniętymi drzwiami domu sąsiadów. Ten motyw maski, fasady, krycia swojej prawdziwej natury i zatrzymywania problemów rodzinnych w obrębie czterech ścian bardzo mi się podobał, jednak wyniknął on raczej z interpretacji fabuły niż z tego, że autorka wskazała na niego bądź opowiedziała o nim wprost.
Ona to wie to bardzo przeciętna powieść. Rozwleczona, przegadana, bez pomysłu, na dodatek niezbyt oryginalna. Wynudziłam się przy niej. Spodziewałam się trzymającego w napięciu thrillera, a dostałam książkę bez polotu, z fabułą, która nie wciąga, i bohaterami, którzy nie są ciekawi. Szkoda.