Pewnie nie raz i nie dwa rodzice czy też dziadkowie opowiadali Wam bajki, prawda? Czy to dziwacznych stworach i potworach żyjących z dala od ludzi, czy o księżniczkach i superbohaterach. Nigdy im w tej bajki nie wierzyliśmy, bo to tylko bujna wyobraźnia dorosłych, którzy starają się rozwinąć także i nasze umysły. Ale czy jesteście pewni, że te osobliwe stwory nie żyją naprawdę? Może się nas boją? Może żyją wśród nas, a my tego nie zauważamy?
Dziadek Jacoba od zawsze opowiadał wnuczkowi historie dotyczące swojego dzieciństwa w domu dziecka. Jednak były to historie, w które trudno było uwierzyć, gdyż dotyczyły one osobliwych dzieci. Lewitująca dziewczynka, siłaczka, nastolatka, która w dłoniach potrafiła wytworzyć kule ognia i jeszcze wiele innych. Jednak kiedy dziadek Jacoba ginie w tajemniczych okolicznościach, chłopak pragnie zagłębić się w historię jego dzieciństwa. Tak trafia do zrujnowanego sierocińca, który lata swej świetności ma już dawno za sobą. A może jednak nie? Może jest szansa, aby ujrzeć dom takim, jaki był, zanim uległ zniszczeniu w czasie II wojny światowej?
Osobliwy dom pani Peregrine to debiutancka powieść Ransoma Riggsa. Do tej pory nie wiedziałam, iż jest to debiut, a kiedy się o tym dowiedziałam, niesamowicie mnie to zaskoczyło, gdyż książka ta jest bardzo dobrze napisana. Niewątpliwie praca nad nią musiała trwać dość długo, gdyż nagromadzenie takiej ilości, tak niesamowitych zdjęć musiało zająć autorowi trochę czasu. Zdecydowanie się to opłaciło, bo książka jest dzięki temu zdecydowanie bardziej osobliwa i wiarygodna. Tak, tak, wszystkie zdjęcia, które znajdują się w tej powieści są oryginalne i autentyczne, co przyznaje sam autor w zakończeniu. Niesamowite, prawda? Kto by pomyślał, że zdjęcie lewitującej dziewczynki, które mamy okazje podziwiać na okładce może okazać się prawdziwe? Powiem Wam, że ja też jestem pod wrażeniem.
Jeśli chodzi o samą treść książki, to jest ona cokolwiek oryginalna. Nigdy dotąd nie spotkałam się z taką tematyką, więc czytanie tej książki było dla mnie ogromną przyjemnością, gdyż każda strona była dla mnie niewiadomą.
Na oklaski zasługuje tu zdecydowanie wyobraźnia Ransoma Riggsa, którą miał okazję tutaj nam zaprezentować. Niebanalna historia, która może nie goni na łeb na szyję, ale niesamowicie wciąga.
Szata graficzna, która jest dopełnieniem całokształtu również zasługuje na uwagę. Już sama okładka przykuwa wzrok, a co dopiero się dzieje, kiedy tę książkę otworzycie! Świetnie dobrana kolorystyka, czcionka, zdjęcia... Ach, uczta dla oczu.
Bohaterowie są dopracowani na tyle, ażebyśmy wiedzieli wszystko czego nam o nich wiedzieć potrzeba. Nie ma tego ani za dużo, ani za mało.
Teraz już wiem, dlaczego o tej książce w blogosferze było tak głośno. Mimo iż przeczytałam ją dość długo po premierze, to cieszę się, że miałam ku temu okazję. Niestety, nie mogę jej zatrzymać u siebie na półce, ale jako pierwsza, która dopadła tę książkę w bibliotece, mogę szczerze polecić ją Wami pozostałym Czytelnikom, którzy na tę książkę polują, a ja bezlitośnie przetrzymuję ją w domu. :)