Motyw podróży w czasie nigdy nie zaskarbił sobie szczególnego miejsca w moim sercu. Czy to chodzi o filmy czy o książki. Bez względu na rodzaj dzieła, jest mi on zupełnie obojętny. Absolutnie nie kieruję się nim podczas wybierania powieści. Niestety, nie wiedzieć czemu raz, postanowiłam zacząć moją przygodę z podróżami i na nieszczęście na początek wybrałam trylogię czasu autorstwa Kerstin Gier. Zachwytów nad tą książką nie było końca, czy to na blogach, forach oraz portalach książkowych. Zachęcona, kupiłam całą serię za jednym zamachem, żeby mnie długo ciekawość nie zżerała. Żałuję. Wydanych pieniędzy i zmarnowanego czasu.
Już po pierwszym tomie miałam dać sobie spokój z całą trylogią, jednak stwierdziłam, że skoro zaczęłam, a nawet kupiłam to może dam autorce jeszcze drugą, a potem i trzecią szansę... Rety, po co.
Fabuła w skrócie bez spoilerów: Dalsza część przygód Gwenny i Gideona.
Naprawdę nie wiem co mi odbiło, że po dwóch AutorKasiowych "tforach" postanowiłam dobić się jeszcze tym dzieUem. Nie dość, że czytało mi się to coś niewyobrażalnie ciężko to jeszcze na dodatek było beznadziejne. Brak mi słów na moje wrażenia po lekturze i to dosłownie, bo ta książka po prostu przeleciała przeze mnie bez żadnych emocji. Może kilka razy udało się autorce mnie zaskoczyć, ale nic po za tym. Absolutnie nic z niej nie wyniosłam, co uważam za największy minus całej trylogii. Szukałam w tym wszystkim jakiegoś drugiego dna, ale nie znalazłam.
Główna bohaterka to chyba największa idiotka jaką znam o ilorazie inteligencji na minusie. Nadal nie mogę skumać czy to był taki specjalny zabieg czy po prostu autorce nie wyszło. To już Charlottę bardziej polubiłam, bo po za ładnym wyglądem, jednak miała coś w głowie. Gideon w sumie nie byłby taki zły, gdyby w końcu nie okazało się, że jednak kocha Gwendolyn, a tu od razu nasuwa się wniosek, że podobnie jak ona jest idiotą. Dobra. Może z tym trochę przesadziłam. Zapominam, że inni ludzie mogą mieć inne priorytetowe wartości, podczas szukania drugiej połówki. Wydaję mi się, że jednak większość ludzi choć w mniejszym stopniu kierują się inteligencją. Ja przyznam się szczerze, nie wytrzymałabym z taką próżnią, jaką jest Gwenny. No, ale w sumie co ja się znam na życiu.
Jeśli chodzi o fabułę to raczej nie mogę się do niczego przyczepić, po za tym że było niezwykle nudno, a jedynie niewielka ilość zwrotów akcji zaskoczyła i zaciekawiła mnie. Zakończenie... O ile można mówić o zakończeniu, autorka streściła w 3 strony. Nawet nie zdążyłam się dobrze wkręcić, a tu już było po wszystkim. To była tak naprawdę jedyna rzecz na jaką jeszcze liczyłam w tej książce, jednak nawet w tym przypadku się zawiodłam. Szkoda, bo widziałam w niej wielki potencjał.
Nie mam zielonego pojęcia co inni czytelnicy widzą w tej trylogii. Ja osobiście nie polecam, a nawet odradzam czytania tej serii. Denerwujący bohaterzy, drętwa fabuła i naciągana miłość w tle dają na całość beznadziejny efekt. Nie zamierzam wracać do tej serii ani nawet dotykać cokolwiek z twórczości tej autorki.