Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat recenzja

Oświatowa utopia

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Carmel-by-the-Sea ·5 minut
2022-01-29
2 komentarze
10 Polubień
Zlikwidujmy szkołę, jako instytucję! Uwolnimy wtedy dzieci/młodzież od przymusu, nauczycieli od biurokracji. Pozwoli to na odpowiednią 'samo-formowację' młodego człowieka, który nie powinien być 'szkolony' na posłusznego członka hierarchicznej struktury kapitalistycznego państwa. Autor opiniowanej książki proponuje dodatkowo, by powszechnie zaimplementować 'postmodernistyczny model procesu poznawczego', czym chciałby zapewne pomóc 'humanistom' w szansach na dobrą dorosłość, ale chyba nieświadomie szkodzi im, i to dość zasadniczo. "Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat" to zdumiewająco mało przekonujący apel już nie o reformę, ale wręcz o anihilację systemu oświaty. Filolog Mikołaj Marcela, bardzo wybiórczo, niemądrze i ogólnikowo pozbierał strzępki faktów, własne doświadczenia przymusu szkolnego wsparte zadziwiającymi lekturami, by zaproponować rewolucję. Powstał tekst mało logiczny, czasem z rozsądnymi, ale z reguły oczywistymi obserwacjami szkolnej codzienności. Choć w centrum uwagi słusznie postawił ucznia, to według mnie podanymi propozycjami, które miałyby mu służyć, dopuścił się nadużyć.

O "Selekcjach" można powiedzieć dużo, ale nie to, że to dobry tekst. Słabo uargumentowany, proponujący ogromne zmiany w szkole bez wykazania ich zbawiennego skutku. Przykłady, które mają wspierać konkretne (głównie dyskusyjne) tezy Marcela, są albo niereprezentatywne, albo zbyt ubogie, by operować nimi w całościowej narracji o szkolnictwie. Eksperymentalne szkoły amerykańskie, wyjątkowo przedsiębiorcze jednostki odnoszące sukces mimo niepowodzeń w testach szkolnych, wydały mi się przykrywką do leczenia przez autora własnych 'szkolnych ran' z młodości. Pomijając te dyskusyjne intencje, logika argumentacji kuleje na wielu innych poziomach. Polonista postanowił wykorzystać społeczny model łowców-zbieraczy, mechanizmy działania średniowiecznego kościoła, agrarną rewolucję, oświeceniowe imperatywy, rewolucję przemysłową czy pruską reformę szkolną Humboldta do własnych celów. To wysoce naganna metoda doboru nie tylko, jako dyskusyjnej grupy zjawisk (bo czemu nie ma innych), ale i ich skrajnie subiektywna interpretacja ostatecznie odstręcza od lektury. Marcela popełnił również poważne nadużycie w rozpatrywaniu metodyki edukacyjnej, traktując ją 'en masse' jako jednolite zło. Nie widzi różnicy miedzy celami i technikami stosowanymi na lekcjach historii, chemii, matematyki czy plastyki. Zakładając chociażby, że kumulatywny system wiedzy to mit, odrzuca właściwie postęp, jako proces cywilizacyjny. Dodatkowo dość aberracyjnie wplatając w wywód 'mechanistyczny obraz edukacji' skupionej na ilościowej warstwie, postuluje wdrożenie ponowoczesnych haseł. Skoro więc, jak sugeruje, nie ma obiektywnego systemu przekonań, jakiegoś zbudowanego kanonu obserwacji o świecie, to pozwólmy dzieciom wybierać to, co same uznają za przydatne im w przyszłości. Czytając książkę, czasem czułem się jak w jakiejś prowokacji intelektualnej. Okazało się jednak, że to 'tylko' zupełnie nieprzemyślane 'wylewanie dziecka z kąpielą'. Z moich obserwacji wynika, że skoro sporo studentów nie wie, czemu podejmuje trud chodzenia na wykłady, to jakim cudem wymagać od 14-latka świadomości przydatności prawa grawitacji, etapów rozwoju prenatalnego człowieka czy sposobów interpretacji funkcji czy podziału imiesłowów?!

Zapewne tego typu pytania autor uznał za mało ważne, szczególnie w konfrontacji z założonymi z góry tezami o szkodliwości napięcia nauczyciel-uczeń, jako styku kluczowego systemowego wyzysku. Dziecko jest w nim po prostu produktem 'szkolnej magmy'. Z drugiej strony zadziwiająco niefrasobliwie opowiada o innych dysfunkcjach. Marcela w oszustwach szkolnych widzi na przykład ducha kooperacji, w niekompetentnych nauczycielach (czyli nieznających podawanej przez siebie materii szkolnej) dostrzega źródło wartościowej edukacji, a w każdym etapie kończącym się testem, dyplomem, certyfikatem czy notą, źródło 'upupiającej formy'. Sporo w tym płytkiego 'gombrowiczowania', może utopijnej tęsknoty za równością kibucową czy 'dziecio-kwietną'. Dla mnie to zestaw mielizn, które odbieram z podejrzliwością. Liczne wnioski, poparte dość kuriozalnymi przykładami bez dyskusji podawanych liczb (technik statystycznych, stawianych tez, próbki badawczej,...), cudownie jednoznacznie popierają rewolucyjne postulaty. Bardzo nie spodobał mi się pomysł przeszczepienia idei mechaniki kwantowej w przyszłościowy system swoistej 'edukacji kwantowej'. To zupełnie aberracyjna analogia dodająca pozornej powagi wywodom.

W natłoku niesprawdzalnych, kontrowersyjnych tez, pojawiły się i ciekawe, choć z reguły już dobrze zdiagnozowane obserwacje. Niewątpliwie 'wkuwanie na pamięć', potrzeba zadbania o nastolatki, które o świcie często nie nadają się do umysłowej pracy, zjawisko fetyszyzowania egzaminów, problem dostępności do dobrej edukacji dla dzieci z uboższych rodzin, zbyt duża 'sztywność' materiału podawanego w szkole i ogólne budowanie celu edukacji wokół posłusznej pracy zarobkowej a nie skupionej na rozwiązywaniu problemów - to poważne obszary, w których kuleje system oświaty. Tylko, że Marcela nie jest tu pierwszy, a wobec złożoności szkoły jako zjawiska globalnego, jego radykalne rady są iluzorycznym, w większości, rozwiązaniem.

Błędy, które według mnie zaważyły na ostatecznej krytycznej ocenie, wynikają przede wszystkim z wąskiego rozumienia przez autora mechanizmów, które budują świat. Procesy ekonomiczne, klimatyczne, technologiczne to konsekwencja nauk przyrodniczych i ścisłych, które Marcela nieudolnie dezawuuje. Zakładając, że ogólny proces poznawczy da się przeprowadzić w formie zabawy, interakcji z Internetem, grami czy kultura popularną, nie tylko wykazuje się ignorancją, ale i ahistorycznym odczytaniem zmian. Nie da się wrócić do 'pierwotnych technik' - zawiesić rolnictwo, 'odwołać' oświecenia, zignorować procesów rynkowych i sporo wyjaśniających meta analiz społecznych złożoności. Pozornie można uczyć się czegokolwiek, byle nabyć umiejętności radzenia sobie w globalnej wiosce. U Marceli każdy 'średnio rozgarnięty samouk' mógłby otworzyć start-up, zarabiać na promocji czegoś/kogoś w sieci. Tylko, kto tworzyłby 'te dobra', które z jednej strony są dla niego wartościowe (nowoczesne technologie IT, sfera zdigitalizowanej rozrywki), ale z drugiej bazują na czymś go niepokojącym? Przecież, jeśli nikt nie miałby solidnego wykształcenia pozwalającego na tworzenie chociażby nowych procesorów czy elektrowni dających prąd niezbędne do 'istnienia w blogosferze', to jak miałby się odnaleźć w tym świecie 'nowy młody obywatel'? Do domknięcia obecnego świata trzeba przecież i ludzi, którzy 'odbędą' znaną wcześniejszym pokoleniom drogę po niuansach matematyki, fizyki czy biotechnologii. Nie ma za bardzo drogi na skróty (przywołany w tekście Einstein, jakoby edukacyjny buntownik, w wieku 15-tu lat sprawnie całkował). Być może należałoby zrezygnować z ułudy powszechności wykształcenia, które poprzez poświadczony dyplom końca 'maglowania szkolnego' często niewiele daje? Być może warto uelastycznić proces rekrutacji, by części obywateli nie zmuszać do czegoś, co im faktycznie się nie przyda? Ale kto i jak miałby dokonywać filtrowania? Tego w "Selekcjach" nie znajdziemy.

"Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat" to książka pokrętna, ideologicznie nacechowana, jednostronnie subiektywna i zwyczajnie słaba. Przywołane 'autorytety' wydały mi się dość przypadkową układanką - Durkheim, Rifkin czy Levinas sąsiadują z Foucault czy Derridą. Jest "Harry Potter", "Władca much" i "Pan Tadeusz", zombie i rodzina z Instagrama. Czyżby aż tak rachityczna była ludzka cywilizacja?

MIERNE - 5/10

Moja ocena:

Data przeczytania: 2021-12-26
× 10 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat
Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat
Mikołaj Marcela
6.3/10

Trudno sobie wyobrazić świat bez szkoły. A może właśnie to powinniśmy dziś zrobić? Czego uczy nas szkoła? Czy poza tabliczką mnożenia nie wpaja w nas uległości, bierności, posłuszeństwa, rywali...

Komentarze
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 2 lata temu
Jeżeli gość pisze bzdury, to dlaczego nie napisać wprost, że gość pisze bzdury, ubierając to, jeśli trzeba, w bardziej eleganckie słowa?
Czy ma sens ocenianie książki na przeciętną (pięć gwiazdek), skoro, z tego co piszesz wynika, że jest słaba, a wręcz szkodliwa społecznie?
Zauważ, że tylko pytam :-)
× 3
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · ponad 2 lata temu
Hm. Skoro wyszło Tobie z tego, co napisałem o książce, że gość pisze bzdury, to jednak musiałem to napisać?

Książki nie oceniłem na przeciętną, tylko na mierną ('przeciętność' dla oceny 5 to nie mój opis skali)
Stosuję zapewne inną miarę niż Ty. Zakładam, że muszę mieć w rezerwie dużo 'niskich gwiazdek' na słabe książki, których jeszcze nie znam.
Dla mnie 5 gwiazdek to 50% max. szkolnej oceny (czyli na granicy miedzy zaliczeniem , a nie - to 'pała plus'). Wszystkie oceny w sumie od 1 do 5 gwiazdek to brak promocji (pała). A na przykład 7 to ocena dobra (jak w szkole). Tak oceniam książki.
Ta akurat jest szkodliwa w mniej więcej 70%, w 10% ciekawa, w 20% wtórna w oczywistości (tak chciałem to oddać w opinii).
A na przykład portal NK 7 uznaje za 'bardzo dobre', a ja za 'dobre' (staram się zawsze obok cyferek napisać słownie ocenę).
× 2
@MLB
@MLB · ponad 2 lata temu
@Carmel-by-the-Sea, dzięki Twojej wyczerpującej i doskonale uzasadnionej krytyce mogę poświęcić czas innej lekturze - dzięki:)
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 2 lata temu
Czytasz zwykle bardzo wartościowe książki, które wysoko oceniasz. Każdy czasem wpada na słabizny (ja częściej, bo jestem, jak się niedawno dowiedziałam, omniworystą, i do tego lubię gatunek rozrywkowy). Dla mnie ocena "po środku", pięć gwiazdek, przeciętna, czy jak ją zwał, oznacza, że książka jest nijaka. Ani zła, ani dobra, po prostu średnia. Ani nie szkodzi, ani nie pomaga. Można czytać, albo nie, i niczego to nie zmieni we wszechświecie ;-)
Jeśli, Twoim zdaniem, książka jest szkodliwa w 70%, to nie obawiaj się, żeby również gwiazdkami ostrzec przed nią czytelników. To nie sugestia, ani propozycja, tylko pobożne życzenie ;-)
× 1
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · ponad 2 lata temu
Mamy różne skale ocen. Stąd wolę skupiać się na czymś opisowym. Nie wiem czemu miałbym się bać? System ocen po setkach takich not już mam ujednolicony - i ta nota wpisuje się w całość tego, co oceniam. Staram się czytać to, co mnie potencjalnie zaciekawi. Z reguły trafiam (rzadko wychodzi mi ocena niedostateczna, czyli poniżej 5).
Poza tym czasem się zdarza, że choć nie zgadzam się z autorem, bo pisze coś, co odrzucam, to jeśli tylko sprawił, że w kontrargumentach miałem intelektualne wyzwanie - to dodatkowy plus dla autora.
× 2
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 2 lata temu
Skala ocen jest ta sama, różnimy się raczej w definiowaniu słowa "przeciętny" :-)
Absolutna zgoda, że jeśli książka powoduje "intelektualne wyzwanie" , zasługuje na wyższą ocenę. Nie unikniemy subiektywności w ocenianiu, i bardzo dobrze.
× 2
@Airain
@Airain · ponad 2 lata temu
Hm, podejrzewałam, że rewelacja to nie jest, ale jak wpadnie w moje przylgi, to poczytam. Niestety, wiele krytyków szkoły krytykuje ją nawet uzasadniony sposób, tylko co zaproponować w zamian, no co?
× 3
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · około 2 lata temu
No tak. Mam zupełnie inną perspektywę od autora. Już nie tylko chodzi o to, że w ściąganiu widzi przejaw kooperacji, ale o jej wymowę ogólną - zbyt dużo neguje nie dając ciekawej propozycji, tylko głównie 'mniej lub bardziej pobożne' życzenia i mgławicowe alternatywy. Jako lektura do polemiki - bardzo dobra.
× 2
Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat
Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat
Mikołaj Marcela
6.3/10
Trudno sobie wyobrazić świat bez szkoły. A może właśnie to powinniśmy dziś zrobić? Czego uczy nas szkoła? Czy poza tabliczką mnożenia nie wpaja w nas uległości, bierności, posłuszeństwa, rywali...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Kto raz tam postawił stopę, wyszedł stamtąd inny. Bogatszy o nowe doświadczenia, wiedzę. Poznał nowych przyjaciół. Przeżył coś innego, poszerzył horyzont i wypłynął na szerokie wody. Za tym, co niewą...

@Zaczytane_koty @Zaczytane_koty

„Selekcje (…)” to kolejna książka autorstwa dr. M. Marceli – wykładowcy mojej Alma Mater, pisarza i literaturoznawcy (m.in.) – z którą miałam przyjemność się zapoznać. Tym razem jednak lektura była z...

@autodydaktyczna @autodydaktyczna

Pozostałe recenzje @Carmel-by-the-Sea

Niezwykłe zmysły
Wielogłos natury

Sensoryczne zanieczyszczenie spowodowane przez człowieka, to nie tylko brak możliwości obserwacji nieba nocą czy stres zwierząt domowych w wyniku huku sylwestrowego. To ...

Recenzja książki Niezwykłe zmysły
Czarne dziury. Klucz do zrozumienia Wszechświata
„(…) chwila bez jutra (…)”(*)

W zasadzie nie mamy wyboru interesując się czarnymi dziurami, szczególnie jeśli szukamy najgłębszych fundamentów realności. Einstein rozumiał, że jego teoria dopuszcza r...

Recenzja książki Czarne dziury. Klucz do zrozumienia Wszechświata

Nowe recenzje

Mara Dyer. Tajemnica
Mara Tajemnica i Śmierć
@guzemilia2:

Przychodzę do was cała w emocjach, bo właśnie skończyłam czytać "Mara Dyer: tajemnica". Q: Macie w planach tę trylogię...

Recenzja książki Mara Dyer. Tajemnica
Niezwykłe zmysły
Do odkrycia jest jeszcze wiele, ale warto zaczą...
@paulina2701:

"Niesamowite zmysły. Jak zwierzęta odbierają świat" to książka niezwykła pod wieloma względami. Przede wszystkim nie je...

Recenzja książki Niezwykłe zmysły
Głosy z lasu
Jak daleko można brnąć w głąb emocjonalnej wraż...
@malgosialegn:

Co mogą oznaczać docierające do naszego ucha prawie niesłyszalne głosy, zwłaszcza jak się jest w spokojnym i śpiącym le...

Recenzja książki Głosy z lasu
© 2007 - 2024 nakanapie.pl