Dni trawy recenzja

Panie z Tamburynem, zagraj mi piosenkę

Autor: @Intueri ·3 minuty
2011-04-07
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Wydaje mi się, że czytelnik to strasznie wymagająca istota. Taka, która daje pisarzowi zaledwie akapit (łaskawszy bibliofil wydłuży akapit do pierwszej strony), by przykuł jego uwagę i przekonał, że właśnie twoja książka jest warta tego, by ją kupić lub wyciągnąć z szeregu innych na bibliotecznej półce i zabrać ze sobą do domu. Chyba nie ma dla pisarza nic trudniejszego nad pierwsze zdanie (no, może jedynie zdanie ostatnie). Autor ma zaledwie akapit, by przekonać czytelnika, że woli przeczytać tę właśnie książkę zamiast obejrzeć najnowszy odcinek „CSI”. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach to niełatwe zadanie. Ale niektórym się udaje.
Do tego grona zaliczyć można Philipa Huffa, holenderskiego pisarza, który debiutował powieścią „Dni trawy”. Tytuł, trzeba przyznać, bardzo chwytliwy. Nie jestem znawczynią muzyki, dlatego nie skojarzyłam, iż jest on nawiązaniem do piosenki zespołu Spinvis. Gdy go przeczytałam, pomyślałam sobie, iż być może będzie to książka nieco egzystencjalna. Może chodzi o to, że wszyscy jesteśmy jak trawa? Nic z tego, to byłoby za proste. Zatem – intrygujący tytuł. A jeszcze nawet nie zajrzałam do książki. Jeszcze nie znam pierwszego zdania.
Wszak najtrudniej jest zacząć, potem już jakoś idzie. Wszyscy to wiemy. Pierwsze zdanie powieści brzmi: „ Nazywam się Ben.” I cóż począć? Po takim ładnym wstępie, trzeba przyznać, dość banalne pierwsze zdanie. Ale po krótkiej lekturze docieram do zdań kończących prolog: „A początek jest taki: nazywam się Ben. Jestem Ben. Ben to ja. Zacząłem.” I rzeczywiście. Te proste, nierozwinięte zdania najpełniej oddają treść książki. To opowieść o życiu Bena, młodego Holendra odmalowana na tle dziejów jego rodziny. Mamy zatem dziadków, którzy mieszkają w rozpadającym się pałacyku. Babcia cierpi na demencję, dziadek uczy Bena grać w szachy i zabiera go na długie spacery. Są rodzice, matka Holenderka i ojciec Anglik, których łączy już tylko (ostatecznie także rozdziela) tragedia z przeszłości. Jest przyjaciel o imieniu Tom, który ustawicznie namawia naszego bohatera do różnych sympatycznych i mniej sympatycznych wybryków. Jest wreszcie nauczyciel gry na gitarze. Na codzienność Bena składają się: gitara, winylowe płyty ojca z muzyką rockową, halucynogenne grzybki i skręty, wreszcie pokój w szpitalu psychiatrycznym.
Nie ma w tej historii zbędnego patosu. Nie ma usprawiedliwiania się, z drugiej strony nikt też nie wmawia czytelnikowi, że narkotyki potrafią być fajne. Ben, opowiada swoją historię w prosty sposób – nic nie przeinacza, nic nie podkolorowuje. Zdaje się mówić: było jak było, jest jak jest. „Ben to ja. Zacząłem”. Bo ostatecznie wcale nie o narkotyki chodzi w tej książce. One też mają w niej swoje miejsce, ale grają drugie skrzypce.
Gdyby w „Dniach trawy” brać pod uwagę samą tylko historię Bena, byłyby ciekawe. To wszystko. Kawałek dobrej literatury czyni z nich co innego. Wcale nie kunszt z jakim autor opisał naprawdę trudne tematy. Tym, co zachwyciło mnie w nich przede wszystkim są opisy muzyki. Ben jest wielkim fanem Beatlesów. Sposób w jaki opowiada o muzyce sprawia, że zaczynałam niemal ją słyszeć. Czy można opisać dźwięki? Przed lekturą tej książki, odpowiedziałabym (przekonana o swojej racji), że to niemożliwe. Dziś muszę odpowiedzieć: owszem, można. „Dni trawy” są literackim opisem dźwięków równie doskonałym, co „Pachnidło” literackim opisem zapachów. I choćby po to, by przeżyć to doświadczenie należy przeczytać tę powieść. A to tylko jeden z wielu powodów, dla których należy ją przeczytać.
Kiedy Bob Dylan napisał piosenkę „Mr. Tambourine Man” nie można było w jawny sposób mówić o narkotykach. Dziś żyjemy w czasach, kiedy w granicach prawa możemy powiedzieć wszystko o wszystkich i o wszystkim. Na rynku dostępnych jest naprawdę wiele książek o trudnościach zmagania się z uzależnieniem. Dlaczego mielibyście Państwo wybrać akurat „Dni trawy” spośród tej bogatej oferty? Ta książka nie wzburza, nie powoduje niesmaku. Proponuje Państwu znacznie więcej niż tylko historię uzależnienia osiemnastoletniego chłopaka. Przeczytajcie, a być może w trakcie lektury usłyszycie… „Hej, Panie z tamburynem, zagraj mi piosenkę”.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2011-01-01
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dni trawy
2 wydania
Dni trawy
Philip Huff, Huff Phillip
6.6/10

Osiemnastoletni Ben van Deventer po latach zażywania narkotyków, popada w psychozę i trafia do kliniki odwykowej. Z perspektywy czasu opowiada o dzieciństwie i dorastaniu na posiadłości Weldra, o trud...

Komentarze
Dni trawy
2 wydania
Dni trawy
Philip Huff, Huff Phillip
6.6/10
Osiemnastoletni Ben van Deventer po latach zażywania narkotyków, popada w psychozę i trafia do kliniki odwykowej. Z perspektywy czasu opowiada o dzieciństwie i dorastaniu na posiadłości Weldra, o trud...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Dlaczego sięgnęłam po książkę Dni trawy? Oto jest pytanie… Nigdy w zasadzie nie pociągał mnie temat narkotyków, uzależnienia od nich, czy też psychozy narkotykowej. Oczywiście nie znaczy to, że nie cz...

MA
@maggie.p

Blackbird singing in the dead of night Take these broken wings and learn to fly All your life You were only waiting for this moment to arise The Beatels „Blackbird” Nie wyobrażam sobie zacząć rec...

KS
@ksiazkimojakofeina

Pozostałe recenzje @Intueri

Bractwo Czarnego Sztyletu tom7 Anioł zemsty
Ludzie czy zwierzęta?

Nazwisko J.R. Ward gdzieś/kiedyś obiło mi się o uszy. Kiedy nadarzyła się możliwość konfrontacji z książkami tegoż autora, postanowiłam nie zwlekać, a podobnie jak w...

Recenzja książki Bractwo Czarnego Sztyletu tom7 Anioł zemsty
Dobiechna
Wiedźma z lasu

Przystępując do lektury „Dobiechny”, nie dysponowałam żadnymi informacjami na temat jej ewentualnej zawartości. Znałam jedynie krótki fragment powieści zamieszczony na od...

Recenzja książki Dobiechna

Nowe recenzje

Most na Drinie
Kronika pewnego mostu
@Remma:

Wzniesiony przez Mehmedpaszę most stanowi pretekst do opowieści z dziejów Bośni w latach 1516 – 1914. Most stanowi cent...

Recenzja książki Most na Drinie
Wioska małych cudów
Wioska małych cudów
@tomzynskak:

Każdy z nas potrzebuje w swoim życiu cudów. Nie jakiś magicznych i nierealnych, a takich najzwyklejszych, które mogą wy...

Recenzja książki Wioska małych cudów
Dom ciało
Wersy płynące przez wnętrze…
@edyta.rauhut60:

Poezja wiele ma oblicz. Dzisiaj chciałabym Ciebie, Czytelniku zaprosić do poznania jednego z nich. Jak możemy przeczyta...

Recenzja książki Dom ciało