Z mojej strony jest to trzecia przeczytana biografia autorstwa tego utalentowanego pana. Kolejna dobra, bo rzetelna, a jednocześnie nie za długa i nie za nudna. Dowiedziałam się wielu faktów. Jako nauka dla mnie jest fakt, iż Brzechwa swoje zajęcie okupacyjne - znacznie poniżej jego przedwojennym przyzwyczajeniom, czyli strzyżenie żywopłotów -traktował rzetelnie i sumiennie. Utkwiło mi w pamięci również to, że Broniewski wypowiedział się do jakiejś pani, iż wojna się skończy i powrócą do swoich zajęć. Taka wiara w powrót normalnego życia, w zakończenie apokalipsy.
Urbanek pisze też o powojennym życiu Brzechwy, o tym co było dobre, a co złe, obiektywnie, bez osądzania. Po raz kolejny w biografii Urbanka widać, że czasy powojenne nie były czarno-białe. Były to czasy trudnych wyborów, które my, z perspektywy cieplutkich fotelików, możemy oceniać sobie. A oni - często chcieli żyć w Polsce. Nie na emigracji, ale w Polsce. I aż do zacieśnienia polityki w 1949 roku łudzili się, że jest dobrze.
Ja w każdym razie nie chcę oceniać mojego ulubionego pisarza dziecięcego, bo nie czuję się Sądem Ostatecznym. Cieszę się, że czytam, że był oto przyjazny, pomocny innym człowiek, który nie wahał się dąć pieniądze człowiekowi w potrzebie, który świeżo opuścił stalinowskie więzienie i był unikany przez wystraszonych ludzi. Brzechwa był sumienny w pracy, przyjazny i elegancki.
Wiersze chwalące komunizm były po prostu słabe literacko. Aż zęby zgrzytają jak się to czyta. Ale za to bajki to magia. Problem z nimi był taki, ze się niszczyły. Ja sama swoje wierszyki Brzechwy wyczytałam kompletnie. Ale wciąż pamiętam to moje dziecięce zdumienie. Brzechwa to magia, to świat, który trafiał do wyobraźni. Najbardziej lubiłam Kaczkę Dziwaczkę. Wspaniały jest też Pan Kleks. Mamy to szczęście, że nasza literatura dziecięca może się poszczycić Mistrzem. I powinniśmy się szczycić, a nie zastanawiać się nad pochodzeniem dziadków artysty, nas jego błędami i wypaczeniami. Fajnie jest poczuć się Sądem Ostatecznym, ale zdaje się, że Biblia mówi mam, że żaden śmiertelnik nigdy nie zostanie Sędzią Ostatecznym? Raczej powinniśmy każdy z osobna zastanawiać się nas sobą, a innych zostawić w spokoju. Brzechwa był uczciwym człowiekiem i wspaniałym twórcą. Kojarzy mi się Lewis Carroll, którym Anglia się szczyci, a rozważania nad treściami niekoniecznie tak szczytnymi zostawiając jakimś studiom profesjonalistów. U nas każdego poetę rozszarpuje się, opluwa i obraża. Tak jak ta przytoczona w książce debata nad nadaniem szkole imienia Brzechwy. Tak jakbyśmy my, którzy tak zastanawiamy się nad Jego winą i karą byliśmy doskonali? Tacy bajkopisarze rodzą się raz na ileśtam i cieszmy się, że Los dał go Polsce. Że jest Polakiem, że możemy powiedzieć, Brzechwa to polski poeta dziecięcy. Dzięki Brzechwie kocham książki i to jest jego wielka zasługa.
Jeszcze napiszę swój komentarz o 'żydowskim pochodzeniu' . W biografiach jest to informacja zaraz po imieniu i nazwisku i dacie urodzenia. Kurczę, dlaczego o pisarzach żydowskiego pochodzenia zawsze podkreśla się to?! Czy jeśli dajmy na to Witkacy miałby pradziadka Serba to też każda biografia podkreślałaby to? Jako Polka cieszę się, że mogę poszczycić się, wielkimi poetami, że mój kraj takich ma w swoim panteonie.