Wina wina recenzja

Jest jakaś książka, przy której wyliście ze śmiechu? U mnie zdecydowanie są to książki Małgorzaty Starosty, które są zaliczane do komedii kryminalnych.


Poznajmy Agatę Środkę, czyli restauratorkę, która wpadła na genialny pomysł założenia winnicy. Nie byłoby w tym nic szokującego, gdyby nie to, że przypadkiem zostaje zamieszana w serie morderstw, a ofiarami zostają jej były mąż, jego nowa żona i pewna starsza, ale nadal elegancka dama. Zaczyna się przygoda, podczas której sekrety wyleją się niczym czerwone wino do kieliszka. Do wszystkiego dołączy jeszcze tajemnica cysterskiego zakonu. Zatem kto jest mordercą?

Ja w komediach kryminalnych dopiero raczkuję, ale muszę przyznać, że jest to moja druga książka Małgorzaty Starosty i jednocześnie druga, przy której pokładałam się ze śmiechu! Autorka jest niewątpliwie mistrzynią błyskotliwego i uszczypliwego humoru. Teksty bohaterów i narratora doprowadzały mnie do łez, ale oczywiście łez ze śmiechu.

Jestem zachwycona w jaki sposób toczyła się akcja i jak skrajnie absurdalne sytuacje miały finalnie sens. Bo wiecie, z jednej strony pojawiają się tutaj trzy (albo nawet cztery!) trupy, a mimo to wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że mam się z tego chichrać jak szalona i niczym nie przejmować.

Przyznam też, że przeczytałam tę książkę na jedno posiedzenie. Śmiem twierdzić, że należy ona do gatunku tych nieodkładalnych! Kiedy tylko bierzesz ją w dłoń to przepadasz i nie spoczniesz, aż nie dowiesz się jak cała intryga się skończy.

No właśnie, intryga! Do samego końca nie wiadomo o co tak właściwie chodzi i ciężko było chociażby spróbować wytypować mordercę. Każda jedna osoba mogła być tak samo winna, bo w końcu na tej imprezie wszyscy zamiast z wody składali się w wina.

Nie chcę też za żadne skarby zdradzić wam zbyt wiele, więc koniecznie, ale to koniecznie musicie zapamiętać ten tytuł i przy kolejnej wizycie w księgarni, albo zakupach internetowych zaopatrzyć się we własny egzemplarz, bo w 100% (bo w końcu mówimy o alkoholu) warto!