Stephanie musi spłacić raty za samochód, bierze więc sprawę Kenny’ego Mancuso. To miała być prosta sprawa i łatwe pieniądze. Jednak jak już mogliśmy się przekonać, w życiu Steph nic nie jest proste i ma ona wielki talent do pakowania się w kłopoty.
Okazuje się, że Morelli też szuka Kenny’ego. Sprawa rodzinna. Okazuje się też, że Kenny jest totalnym świrem, i cała sprawa może się źle skończyć nie tylko dla Stephanie.
Z kolei babcia Mazurowa szuka rozrywki i towarzystwa w domach pogrzebowych, na wystawianiu zwłok. A przy okazji rozgląda się za najlepszym domem pogrzebowym w mieście. Jej wybór pada na dom Spira Stivy, jednak on nie ma głowy do wybryków babci Mazurowej, bo właśnie zgubił dwadzieścia cztery trumny. I ma nadzieję, że Steph pomoże mu je znaleźć.
W tym całym zamieszaniu nie będzie łatwo doprowadzić sprawę do końca. A jednak czas nagli, fragmenty ciał zmieniają właścicieli, a babcia Mazurowa jest w niebezpieczeństwie. No i oczywiście kasa też się przyda.
Już po przeczytaniu pierwszego tomu miałam wrażenie, że seria o łowczymi nagród stanie się jedną z moich ulubionych. Tom drugi tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził. Stephanie nadal bezbłędnie pakuje się w tarapaty, ale już jakby lepiej sobie radzi w wygrzebywaniem się z nich. W końcu nie zawsze Morelli będzie występował w roli rycerza na białym koniu, prawda? A może zawsze. Kto wie. Uwielbiam takie komedie omyłek, a w przygodach Steph i komedii i omyłek mamy pod dostatkiem. Nie wiem jak Evanovich to robi, ale ja nie potrafię odłożyć jej książek dopóki nie dotrę do końca. Wiele czynników się na to składa.
Na przykład humor i ociekający sarkazmem bohaterowie. Przy niektórych dialogach naprawdę ciężko opanować atak śmiechu. Szczególnie jeśli są to dialogi między Stephanie a Morellim, albo Stephanie i jej matką. Że już o babci Mazurowej nie wspomnę.
Steph, która nadal nosi broń, ale nie chce jej używać. Za to wyposażyła się w nowy paralizator. I latarkę. I tylko czeka, żeby ich użyć.
Babcia Mazurowa, cóż to jest za bohaterka! W tej części jest jej jeszcze więcej, a to zwiastuje ubaw po pachy. Przy okazji babcia na końcu udowodni nam, że też świetnie nadaje się na łowcę nagród, a sceny z jej udziałem potrafią doprowadzić do łez. Ze śmiechu oczywiście.
Relacja Steph z Morellim też mi się podoba. Z jednej strony i tak wiemy już, jak to się kiedyś skończy. Ale z drugiej fajnie, że autorka nie poszła na łatwiznę. Morelli musi jeszcze trochę się postarać, a nam ich prywatne sprawy nie przerywają akcji.
No właśnie. Najważniejsze. Akcja i jeszcze raz akcja! I fakt, że autorka potrafi nas zaskoczyć na każdym kroku. Bo to, że coś będzie się działo, to wiadomo. Ale co, to zawsze jest niespodzianka. Czasami krwawa, czasami wybuchowa, ale jednak niespodzianka.
I to wszystko sprawia, że nie sposób nie polubić tej serii. I że chcę jeszcze, i jeszcze! Na szczęście niedługo wyjdzie tom trzeci, a potem mam nadzieję kolejne. Bo ja nie chcę się rozstawać ze światem Stephanie Plum, i jestem pewna, że Wy będziecie mieli takie same odczucia.