Autobiografia jednego z naszych najbardziej znanych szczypiornistów. I zarazem potwierdzenie "starej prawdy", że sporo w życiu zależy od posłuchania dobrej rady w odpowiednim momencie ...
Bo Karol Bielecki nie zakochał się w piłce ręcznej od pierwszego treningu. Próbował swych sił w różnych grach zespołowych, ale po (wytrwałych) namowach jednego z trenerów drużyn młodzieżowych - poświęcił się ostatecznie szczypiorniakowi. Niby prawdziwy talent "i tak w końcu się objawi", ale czasem trzeba też trafić na odpowiednią osobę, by pomóc losowi ...
Książka nie opisuje dokładnie sportowej kariery jej bohatera, raczej tak w "telegraficznym skrócie".
Nie znajdziemy w niej także zakulisowych sensacji czy "ciekawostek" z szatni. Jak sam stwierdza jej autor - nie leży to w jego charakterze. Bo raczej jest z niego typ takiego "chłodnego Skandynawa"- niespecjalnie szukający poklasku twardziel, robiący swoje z wiarą, że przyniesie to pożądane efekty...
Takiego też pamiętamy go z aren sportowych. Nie z jakiejś pojedyńczej, błyskotliwej akcji, która na stałe przeszła do historii naszego szczypiorniaka - jak rzut przez całe boisko Siódmiaka w meczu z Norwegią, czy choćby gol Szyby w ostatniej akcji spotkania o medal z Hiszpanią. Bielecki na ogół łapał piłkę, i po chwili ( najczęściej) lądowała ona po prostu w bramce rywali. Bo siła i precyzja jego rzutów były wręcz niewiarygodne...
I gdy "wszystko" zdawało układać się "zgodnie z planem", bo Karol błyszczał nie tylko w reprezentacji, ale i na parkietach Bundesligi - nastąpił dramat. W trakcie towarzyskiego meczu z Chorwacją, po starciu z rywalem - Bielecki stracił oko...
I tak naprawdę walka o "powrót do normalności" po tej tragedii jest motywem przewodnim niniejszej książki. Walka niełatwa, pełna zniechęceń, ale niezłomna. I uczciwa, głównie wobec siebie samego. Bo można "polec", i będzie to bolesne. Ale prawdziwym dramatem byłby brak choćby próby podjęcia takiej walki...
Gdyż, jak to "ktoś kiedyś" ładnie powiedział - nieważne, jak często w życiu upadasz. Istotne, ile razy zdołasz się podnieść...
Historia opowiedziana w tej książce jest też przykładem na to, że prawdziwa wielkość nierzadko rodzi się w (niemałych) bólach.
Chociaż, jak twierdzi jej Autor - ot, po prostu przyszło mu "grać takimi kartami, jakie rozdało życie"...