"Jestem katoliczką z urodzenia, ale w mojej osobistej religii Święta Trójca składać się będzie już zawsze z Ojca, Syna i Świętego Pączka z Konfiturą."
Janet Evanovich jest amerykańską pisarką powieści kryminalno-sensacyjnych. Przede wszystkim jest znana dzięki wielotomowej serii o Stephanie Plum, łowczyni nagród. Od najmłodszych lat wierzyła, że pisana jest jej kariera artystki. Próbowała prawie wszystkiego, od śpiewu, przez malowanie aż doszła do pisania. I tak odnalazła to, czego szukała. Dzięki temu, teraz możemy cieszyć się lekturą kolejnych tomów przygód naszej dzielnej Śliweczki.
Stephanie Plum przybywa z nową porcją przygód, niebezpieczeństw i zabawnych sytuacji. Tym razem Komandos nie stawia się w sądzie, następnie zostaje podejrzany o morderstwo syna handlarza bronią i staje się poszukiwanym. Jednak nasza łowczyni nagród odmawia odnalezienia go i zlecenie przypada znienawidzonej Joyce. Tak czy inaczej, mentor wkrótce zwraca się do swojej uczennicy o pomoc, a Stephanie będzie musiała poradzić sobie z wieloma osobami, próbującymi się z nim skontaktować. Poza tym nasza Śliweczka dostaje pod opiekę nowego pupila, psa Boba, który ma nieposkromiony apetyt, oraz przybywa jej nowa współlokatorka - babcia Mazurowa. Czy Rex powinien czuć się zagrożony? Na domiar tego, nasza dzielna kobieta zaczyna mieć lekki mętlik w głowie. Dwóch wspaniałych mężczyzn coś do niej czuje, a ona nie wie, z którym chciałaby się związać, i czy w ogóle z którymś z nich. Obaj mają ryzykowne zawody i nie przejawiają chęci ustatkowania się, oraz obaj są niezmiernie przystojni. Na kogo padnie wybór? I czy będzie on ostateczny?
Muszę przyznać, że dwie pierwsze części cyklu nie były porywające i niesamowite, jak się tego spodziewałam. Jednak już przy trzecim tomie nie mogłam się oderwać od lektury i chęci sięgnięcia po kolejne części - co zresztą zrobiłam. Do szóstego tomu zdążyłam już bardzo polubić przesympatyczną Lulę, oryginalną babcię Mazurową, a także upierdliwych rodziców Stephanie. Sama główna bohaterka, pomimo irytujących zachowań, panicznego lęku przed użyciem broni (nawet jeśli do niej strzelają!) i pchania się w kłopoty, zaskarbiła sobie moją sympatię swoim uporem i ciętym językiem. Bywa ona naprawdę naiwna i momentami głupia (inaczej tego nazwać nie mogę), ale czytanie o jej perypetiach stało się wspaniałą rozrywką.
Autorka raczy nas mnóstwem zabawnych sytuacji, utarczek słownych i akcjami niczym z filmów gangsterskich. Strzelaniny, morderstwa i tajemnicze zniknięcia są tutaj na porządku dziennym. Każdy ma tutaj broń i większość nie waha się jej użyć, przez co nie raz dochodzi do ciekawych i zabawnych sytuacji, szczególnie z uwzględnieniem osób starszych. W tej części mamy także rozwinięcie wątku miłosnego, który zaczyna przeobrażać się w trójką miłosny - o dziwo, w tej książce i takim wydaniu mi on nie przeszkadza! :)
"Po szóste nie odpuszczaj" stanowi świetną kontynuację serii, jednak coraz bardziej zaczynam obawiać się o zasób pomysłów pisarki, szczególnie, że przed nami jeszcze aż 14 części! I nie wiem, czy na 20 tomach się skończy... W każdym razie, książka ta oferuje nam kolejną dawkę humoru i akcji. Nudzić się przy niej na pewno nie będziecie. Początkowo i ja stawiałam opór poznania Śliweczki i jej przygód, jednak jak już zaczęłam czytać, i postanowiłam dotrwać chociaż do najnowszego tomu, a początek łatwy nie był, to jednak i ja przepadłam. Mam tylko nadzieję, że autorka będzie potrafiła utrzymać poziom, który wypracowała od 3 tomu do teraz.
Co do całej serii pojawia się u mnie tylko jeden odrobinę drażniący szczegół - otóż w każdej części ktoś chce zabić główną bohaterkę; strzelają do niej niejednokrotnie, rzucają się na nią z nożami, ale ona z każdej opresji wychodzi praktycznie bez szwanku. Czarny charakter danego tomu w końcu znajduje się sam na sam z Stephanie i co? Zaczyna gadkę co, jak i dlaczego, aż w końcu nadchodzi ratunek. Naprawdę? Jakaś głębsza rana, poza poobdzieranymi kolanami, dłońmi i łokciami, by jej nie zaszkodziła, a dzięki niej całość byłaby ciekawsza. Nie mówię, że nie została ani razu postrzelona, ale przy takich perypetiach już dawno powinna zaliczyć coś więcej niż tylko draśnięcia kulą. No, ale może w następnych tomach autorka rozkręci się pod tym względem. Cóż, musiałam się do tego przyczepić, może i niesłusznie, ale jednak według mnie Stephanie mogłaby raz zaliczyć dłuższą wizytę w szpitalu, niż tylko chwilową, na opatrzenie rany. Nazwijcie mnie okrutną :D
Książkę tę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Polecam ją miłośnikom pióra pani Evanovich oraz przygód Stephanie Plum. Książka ta Was nie zawiedzie, a czas spędzony przy niej przyniesie upragnioną rozrywkę i chwile zapomnienia. Może ona także być czytana osobno, poza kolejnością, jednak moim zdaniem najlepiej całą tę historię poznać od początku, dzięki temu lepiej zrozumiemy sytuację, w jakiej znajduje się obecnie główna bohaterka. Cóż więcej mogę dodać. Chyba już tylko to, aby nie zabierać się do lektury z pustym żołądkiem, gdyż często wspominane posiłki wywołują głód i czasami ciężko kontynuować lekturę bez udania się do kuchni ;)
"Kiedy przyjechałam do domu, mama była w kuchni. Przyrządzała toltott kaposzta, czyli gołąbki. Nie jest to moje ulubione danie. Ale w sumie, moim ulubionym daniem jest ciasto z ananasami i ogromną ilością bitej śmietany, więc co tu porównywać."