Jeżeli masz ochotę na lekką i bardzo dowcipną opowieść z sensacją w tle, musisz koniecznie przeczytać najnowszą propozycję Janet Evanovich.
Książka "Po trzecie dla zasady" jest trzecią częścią serii o Łowczyni Nagród Stephanie Plum, a dla mnie stanowi początek niezwykłej przygody w towarzystwie przebojowej, nietuzinkowej, pechowej, a czasem fajtłapowatej dziewczyny z wielkimi ambicjami, ogromnym sercem i ogromną radością życia.
Dla tych, którzy nie znają Stephanie przedstawię krótką charakterystykę, a dla wielbicieli będzie to małe przypomnienie najważniejszych informacji o swojej idolce. "Stephanie Plum, metr siedemdziesiąt wzrostu, sześćdziesiąt dwa kilo wagi, niebieskooka i brązowowłosa- krótko mówiąc: łowca nagród". Przez krótki okres czasu zajmowała się zakupem bielizny dla sieci E.E. Martina. Niestety została zwolniona i jak sama twierdzi "nie z własnej winy". Samodzielność kosztuje, rachunki trzeba płacić więc ambicje i oczekiwania Stephanie Plum musiała zweryfikować. Jedyną sensowną propozycją pracy, oprócz nadzorowania pakowarki w fabryce tamponów, był etat agenta do spraw windykacji poręczeń, tzw. łowca nagród w firmie kuzyna Vinnie'go. Jej obowiązkiem jest doprowadzić przed oblicze sądu, opornych i krnąbrnych przestępców. Zapowiada się niezwykle interesująco...
Tym razem Stephanie czeka niewygodne i nieprzyjemne zadanie. Musi odnaleźć Mosesa Bedemiera, powszechnie znanego, uważanego za świętego sprzedawcę lodów i cukierków. Mieszkańcy Grajdoła nie kwapią się z pomocą, wręcz przeciwnie, chronią go przed łowczynią nagród. Jednak wraz ze zniknięciem Wujaszka Mo, dochodzi do brutalnych morderstw, których ofiarami są dilerzy narkotyków. Czy te dwie sprawy są ze sobą powiązane? W co wplącze się Stephanie Plum i czy odnajdzie Wujaszka Mo?
Wszystkie odpowiedzi znajdziecie, oczywiście, w " Po trzecie dla zasady", podczas ich szukania ubawicie się po pachy. Książka Janet Evanovich to solidna dawka dobrego humoru. Jestem pewna, że dowcipne teksty, dialogi a nawet sytuacje, w które zostaje wplątana Stephanie Plum, rozbawi nie jednego ponuraka. Muszę się przyznać do ciągłego rechotania, czym wprowadzałam w zdziwienie całą swoją rodzinę. Co ciekawsze anegdoty odczytywałam na głos, zaśmiewając się do łez.
Oprócz udanego pomysłu na fabułę, potencjału wykorzystanego w stu procentach, moja uwaga skupiła się na bohaterach. Od pierwszej chwili polubiłam Stephanie, moja sympatia wzrastała proporcjonalnie do przewracanych kartek. Podobało mi się to, że nie jest to kolejna super laska, której udaje się wszystko czego się dotknie. Stephanie nie jest następczynią Lary Croft. Odnosi sukcesy, ale okupione są one ciężką pracą, wytężonym wysiłkiem, zwieńczone po drodze wieloma błędami i pomyłkami. Ma gorsze i lepsze dni i nie zawsze trafnie posługuje się bronią, nie ma szczęścia w miłości. Myślę, że to właśnie na tym polega sukces tej postaci. Jest naturalna i ludzka do bólu. Kobieta, z którą można się utożsamiać, porównywać i zaprzyjaźnić.
Oprócz Stephanie pokochałam również babkę Mazurową za cudowne i trafne podsumowania. Babka pojawia się w powieści może ze dwa- trzy razy, lecz za każdym razem jest gwiazdą scenki i torpedą napędzającą do kontynuowania opowieści. Jest też i Lula, współpracownica Stephanie. Uwielbiam ją za dosadny język, poczucie humoru i osobowość.
Seria o Łowczyni Nagród Stephanie Plum może i nie jest prozą z najwyższej półki jednak niewątpliwie jest cudowną propozycją na miłą , przyjemną rozrywkę.
Wciągająca akcja, dowcipne dialogi, ciekawi bohaterowie, lekki, ale dynamiczny wątek sensacyjny spodoba się każdemu pożeraczowi książek. A ja czekając na czwartą część serii, zapoznam się z poprzednimi przygodami Stephanie Plum.
Przyznaję się również bez bicia, że często będę powracać do "Po trzecie dla zasady".
Gorąco polecam!