Elizabeth Chandler to jedynie pseudonim pod którym ukrywa się Mary Claire Helledorfer. Autorka ma na swoim koncie wiele różnorakich książek. Jedna sławę przyniosła jej dopiero seria z gatunku paranormal romance dla młodzieży. Jej pierwszym tomem jest Pocałunek anioła i to właśnie od tego tytułu wzięła się nazwa całego cyklu.
Ivy jakiś czas temu przeniosła się razem z matką i małym braciszkiem do nowej miejscowości, w której mieszka przyszły ojczym dziewczyny. Nastolatka bardzo szybko odnajduje się w nowej szkole i znajduje dwie serdeczne przyjaciółki – Beth i Suzanne. To właśnie one chcą ją wyswatać w pływackim mistrzem szkoły –Tristanem; ponieważ uważają, że jest on zauroczony dziewczyną. Jednak żadne z nich nie zdaje sobie sprawy, iż Ivy i Tristan są sobie przeznaczeni… to dwie bratnie dusze. Niestety ich sielanka zostaje przerwana w najbardziej tragiczny sposób jaki można sobie wyobrazić. Chłopak ginie w wypadku samochodowym. Jest to ogromny cios dla Ivy, która wraz z jego odejściem przestaje wierzyć w anioły, które od zawsze uważała za swoich obrońców. Z tego też powodu Tristan, który powrócił na ziemię jako anioł, ma takie trudności z przekazaniem czegokolwiek swojej ukochanej. A sprawy wyglądają naprawdę nieciekawie.
Byłam bardzo ciekawa tej książki, nie tylko ze względu, że zbierała same pozytywne recenzje w internecie, ale przede wszystkim dla rzadko niespotykanej tematyki. Chodzi mi tu o wątek Tristana, który powraca w roli anioła swojej ukochanej. Zazwyczaj jest tak, że to śmiertelniczka zakochuje się w swoim nadnaturalnym opiekunie. Jednak mimo mojego zainteresowania, nie ustawiałam tej powieść wysokiej poprzeczki. Dlatego nie mogę powiedzieć, abym się zawiodła.
Konstrukcja fabuły jest dosyć prosta i na pewno nikt nie będzie miał problemów z jej ogólnym przesłaniem. Akcja nie jest wcale porywająca, ani zaskakująca. Można więc powiedzieć, że tempo jest spokojne i wyważone. Dopiero samo zakończenie nastraja na trochę ciekawszą kontynuację, w której mam nadzieję akcja wreszcie trochę przyspieszy.
Co do bohaterów to mam do nich kilka małych ale. Głównie chodzi o ich zachowania, które chwilami wydawały mi się dość przerysowane lub po prostu nie bardzo miały z czego wynikać (scena skoku z mostu). Jednak to nic w porównaniu z tym jak bardzo irytowała mnie główna bohaterka, która w każdej sytuacji wołała na pomoc swoje anioły. Ja rozumiem, że jest to główna tematyka powieści, ale niektóre z tych momentów były naprawdę absurdalne!
Styl pisania autorki i język jakim się posługuje są naprawdę przeciętne. Starszym czytelnikom może to skutecznie zepsuć frajdę z czytania, ponieważ powieść wydaje się wtedy lekko infantylna i nadzwyczaj przesłodzona. Również konstrukcja tekstu pozostawia wiele do życzenia, chociaż nie koniecznie jest to wina autorki. Zabrakło mi wydzielenia swoistego prologu, który rzuca się w oczy w pierwszym rozdziale.
Podsumowując. Pocałunek anioła to zwykłe lekkie czytadełko, które ze względu na jego objętość, jest idealne na jeden wieczór. Zwłaszcza gdy potrzebujemy odprężenia i nie mamy ochoty zbytnio skupiać się na tym co czytamy, aby nadążać za akcją.