Zanim zaczniecie czytać książkę Shirley Jackson musicie wiedzieć kilka rzeczy. Oto one:
Ta książka nie ma nic wspólnego z serialem, który możecie obejrzeć na Netflixie
Serio. Jeśli sięgacie po ,,Nawiedzony dom na wzgórzu'' z myślą o tym, że będą tam występować te same postacie (nie będą), że będzie tak samo dynamiczny (nie będzie), że będzie w nim tyle rzeczy strasznych, niewytłumaczalnych, demonicznych i niezrozumiałych (nie będzie) i że będzie tak samo grał na emocjach (również: nie będzie), to przeżyjecie ciężkie rozczarowanie i ta książka zwyczajnie Wam się nie spodoba.
,,Nawiedzony dom na wzgórzu'' w zasadzie nie jest horrorem
A przynajmniej nie takim, do jakiego się przyzwyczailiśmy. To raczej klasyczna powieść grozy, rozwijająca się naprawdę długo po to, żeby zakończyć się w przeciągu kilku stron. Nie znajdziemy tu opisów dramatycznych opętań, nie będzie straszliwych monstrów wyłaniających się z ciemności, nie będzie rzeki krwi i wypruwanych flaków. Atmosfera za to będzie gęsta, duszna i ciężka.
Powieść Shirley Jackson nie zestarzała się wdzięcznie
Pierwsze wydanie ,,Nawiedzonego domu na wzgórzu'' pojawiło się w 1959 roku, czyli sześćdziesiąt dwa lata temu. To niesamowita, niebywała wręcz przepaść, która dzieli naszą przytępioną współczesną wrażliwość od tego, co przerażało ludzi w tamtych czasach. Teraz nawet większość z nas nie uzna za przerażającego niemal równie klasycznego ,,Egzorcysty'' (1971). Trzeba nam czegoś więcej, czegoś bardziej - czegoś bardziej mrocznego, czegoś naprawdę niewytłumaczalnego, czegoś, co nas przerazi, wzbudzi w nas niepokój gdy będziemy wiązać między sobą wydarzenia, które doprowadzą nas do wniosków tak okropnych, że nasz mózg będzie wzbraniał się przed ich przyjęciem. Na tym tle ,,Nawiedzony dom na wzgórzu'' wypada dość blado.
Dlaczego więc mielibyśmy go czytać? Jeśli nie z ciekawości, to dlatego, że jest to klasyka gotyckich powieści grozy i jako taką właśnie klasykę powieść Shirley Jackson naprawdę przyjemnie się czyta. Dodatkowo, na co zaskakująco niewiele osób zwraca uwagę, jest to swoiste studium szaleństwa - szaleństwa, które było z nami już od początku lektury, już gdzieś się czaiło, czasem wychylało się zza rogu, ale było nieśmiałe jeszcze, łatwo je było pomylić ze zgorzknieniem, z traumą, z poczuciem odrzucenia.
Tak naprawdę mogło ono swoje skrzydła rozwinąć dopiero po przekroczeniu bram posiadłości na wzgórzu. Ale czy jesteśmy w stanie jednoznacznie określić moment w którym zaczęło ono przybierać na sile? W którym zaczęło zwyciężać?
Jeśli spojrzymy na ,,Nawiedzony dom na wzgórzu'' w ten sposób, to stanie się on dla nas naprawdę zajmującą lekturą. Nie taką, którą będziemy pochłaniać z wypiekami na twarzy, albo taką w której kibicujemy któremuś z bohaterów, ale z pewnością lekturą interesującą.