Podziemia. W głąb czasu. recenzja

"Podziemia" Roberta Macfarlane. O świecie nie tylko dogłębnie, ale i erudycyjnie

Autor: @Orestea ·7 minut
2021-06-17
2 komentarze
7 Polubień

"Mówienie o antropocenie, a nawet mówienie w antropocenie, to trudne zadanie. Najlepiej go sobie pewnie wyobrazić jako epokę odchodzenia - gatunków, miejsc, ludzi - dla której poszukujemy języka żałoby albo, co jeszcze trudniejsze, języka nadziei". [s. 421-422]

Przedziwna to książka. Sączy się w czytelnika i miejscami mrozi do szpiku kości, miejscami przeraża, zawsze jednak zmusza do myślenia, do refleksji. Ale o czym jest? Oddam głos autorowi. Macfarlane wyjaśni to sam, najlepiej.

"Ta książka to opowieść o podróżach w ciemność, o wyprawach pod powierzchnię w poszukiwaniu wiedzy. W kolejnych rozdziałach przejdziemy od ciemnej materii uformowanej w chwili narodzin wszechświata do nuklearnych przyszłości, które zgotuje nam antropocenu. Przemierzając głęboki czas rozciągający się między tymi dwoma odległymi punktami, ścieżka naszej opowieści będzie zahaczać o nieustannie zmieniającą się teraźniejszość. Wszystkie rozdziały łączy - analogicznie do zjawisk zachodzących w omawianych tam światach - ukryta sieć odwołań, wzorów i związków". [s. 28]

W "Podziemiach" Robert Macfarlane prowadzi nas za rękę w kierunku dziur w ziemi, w ciemność i mrok. "Pod ziemią umieszczaliśmy zawsze to, czego się obawialiśmy i z czym wolelibyśmy się rozstać, ale także to, co kochamy i chcielibyśmy ocalić". [s. 17]

Macfarlane pod powierzchnią Ziemi czuje się nieźle. Owszem, czuje lęk i obawę, ale jest z nimi zaznajomiony, obyty. Może pisać i mówić o tym, co widzi. Podziwiam go za to.

"Ledwie udaje mi się przesunąć odrobinę w przód, niespodziewanie - c o s i ę k u r w a d z i e j e? - czuję, jak skała wokół mnie, skała, która mnie otacza, w której tkwię jak w trumnie, z a c z y n a w i b r o w a ć. Na początek to tylko lekkie drżenie, ale teraz narasta w sile i głośności. Sklepienie, to niestabilne sklepienie, mruczy od drgań. Wibracje przechodzą ze skały na ciało, a z niego na skałę poniżej. Dudnienie osiąga siłę grzmotu, między wstrząsami słyszę stukoty i trzaski. Przypominam sobie widmową architekturę, delikatny zarys górnego miasta naniesionego szarym tuszem na tę stronę mapy" zbiegające się tory kolejowe, łączące się jak ścięgna i wbiegające razem na stację Montaparnasse". [s. 200]

Tak, Robert Macfarlane zabiera nas w podróż po podziemiach pod Paryżem. W podróż po drugim mieście, mieście pełnym cudów, niebezpieczeństw, niespodzianek i cataphiles - ludzi, dla których paryskie podziemia są sensem życia i definicją przygody.

"Podziemia" to pięknie napisana książka. Niezwykle erudycyjna, jej autor nie tylko odwołuje się do badań naukowców: antropologów, astronomów, socjologów, fizyków, filozofów, glacjologów, archeologów, on także przywołuje teksty kultury: poezję, prozę, folklor. Wpłata w swoją relację schodzenia do miejsc głębokich i zwykle niewidocznych kontekst wiedzy i kultury, który ujawnia znaczenia, o których nie pomyślałabym lub których nie umiałabym zauważyć.

Książka Macfarlana jest przedziwna i niełatwo ją tak po prostu zinterpretować. Z jednej strony można powiedzieć tak: koleś włazi w rożne miejsca i pokazuje, że podziemia są bardzo różne. Kropka. Ale nie o tym jest książka.

"Przede mną w wodzie widniał czarny wlot do tunelu prowadzącego wgłąb skały. Był na tyle szeroki, że pomieściłby mnie; skalne krawędzie wydawały się gładkie. Oglądany przez tę niesamowicie przejrzystą wodę otwór przyciągał mnie z niesamowitą siłą. [...] odczułem ogromną ochotę, żeby wpłynąć w otwór i zagłębiać się w niego, aż do pięknej chwili, gdy wyczerpie się zapas powietrza w płucach". [s. 236]

Można także powiedzieć, że są "Podziemia" o tym, jak postrzegaliśmy to, co jest pod powierzchnią Ziemi, jak wykorzystujemy te miejsca i jak je kulturowo definiujemy. Ale to także jedyne jedna z facetek. I oczywiście nie cała prawda. Można by zaryzykować stwierdzenie, że jest książka Macfarlana opowieścią o tym, jak głębokie zmiany wprowadza człowiek do swojego ekosystemu, a podziemne krainy doskonale służą w roli metafory. W końcu wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego, że człowiek przekształca powierzchnię Ziemi, ale żeby to, co pod nią?

"W Dolomitach i Alpach Julijskich cofające się lodowce odsłaniają pozostałości konfliktu zbrojnego, który rozegrał się sto lat temu: karabiny, skrzynie z amunicją, niewysłane listy do ukochanych, dzienniki i ciała". [s.273]

Dałoby się także powiedzieć, że są macfarlanowskie "Podziemia" hołdem złożonym różnorodności tego, co pod ziemią, co w głębi. Dla człowieka przyzwyczajonego do mnóstwa form i kolorów tego, co na powierzchni, to co w głębi jawić się może jako szare, czarne, mokre, brudne, nieciekawe i ubogie. Robert Marfarlane udowadnia, że to nie jest prawda, że to, co znajduje się pod naszymi stopami może być równie piękne lub równie upiorne, jak to, co widzimy na zewnątrz.
Hipotezę, że "Podziemia" są o tym, co w podziemiach naturalne, wytworzone przez eony powolnych zmian, a co "nienaturalne", bo powstało stworzone ręką człowieka, także dałoby się udowodnić.

"Greckie słowo "sema" znaczy "znak", ale też "grób". Semiotyką nuklearna jako obszar badawczy narodziła się koło 1990 roku. Wraz z pierwszymi planami magazynowania odpadów promieniotwórczych pod ziemią Amerykanie zaczęli się zastanawiać, w jaki sposób można ostrzec przyszłe pokolenia przed tak wielkim i trwałym zagrożeniem". [s. 475]

Tyle że wszystkie te cząstkowe odczytania byłyby zubażające, a zresztą nie wiem, czy wzięte "w kupę" oddałyby w wystarczający sposób wszystkie sensy tej skomplikowanej pozycji. Przyznam się Wam - nie wiem, czy dobrze odczytuję Macfarlana. Jestem pewna, że mnóstwo mi umknęło, że wielu rzeczy nie zauważyłam, nie ogarnęłam z braku kompetencji i punktów odniesienia.

Dla mnie są "Podziemia" pieśnią na cześć zmienności. I tej szybkiej, którą wprowadzamy z dnia na dzień, i tej, której nie widać nawet z perspektywy pokoleń, bo odbywa się w czasie geologicznym. Jest pochwałą tego, co płynie: czasu, wody, lodu, soli kamiennej, skał. Tego, co znika: gatunków, ludzi, krajobrazów. Jest także lamentem nad tym, co zostawiamy po sobie. Wiecie, jednym z najbardziej wstrząsających obrazów był ten, kiedy Macfarlane opisuje siebie na Grenlandii, obserwującego jęzory lodowców i to, jak orientuje się w pewnym momencie, że jeden z tych jęzorów to nie lód, to hałdy plastikowych śmieci, naniesionych przez morze. Tak, to także zmiana, prawda? Substytucja, jedno zastąpione jest drugim.

"To niezwykły widok: półprzezroczysty halit opływający cybernetycznego gada [maszynę wydobywczą, dopisek ML] - skamieniałości maszyny przechowywane w całunie z soli". [s.91]

Tak, to jest książka o ekologii, ale także o kulturze, o ludzkości. O ludziach! Autor nie skupia się na tym, by opisywać kolejne zejście w ciemność i kolejne rysunki naskalne, kolejną kopalnię i maszynę górniczą zostawioną w trzewiach ziemi po to, by pochłonęła ją wolno przesuwająca się warstwa soli. Nie! On opisuje - zawsze - ludzi. Nie "ludzkość', która z ziemi wydobywa to, co jest jej potrzebne, zostawiając pod powierzchnią to, czego wywieźć się nie opłaca lub to, co uważa za śmieci i odpady. Macfarlane zawsze pisze o spotkaniach z ludźmi. Oni są równie ważni jak podziemia. Każde z tych spotkań to ogromna wartość, to wartościowy kontakt, to lekcja to wyuczenia, to przygoda do przeżycia, czy po prostu - chwila do wspólnego przeżycia.
W tym znaczeniu "Podziemia" są bardzo humanistyczną i pełną nadziei książką o nas, o ludziach. Może widziani z powierzchni - nikniemy i zlewamy się w pozbawioną twarzy całość, ale z perspektywy podziemi - jesteśmy indywidualnościami. Zapaleńcami, wariatami, ryzykantami, pięknymi duszami, które wzbogacają Ziemię.

Opowieść, która skradła moje serce to tak, kiedy Macfarlane poprowadził mnie przez podlondyńskim Las Epping i przez opowieść o grzybach i grzybni, przez fakty na temat World Wood Web - przepadłam. Nie, nie będę Was wciągać w coś, co może nie być dla Was ciekawe, ale sprawdźcie to pojęcie: "world wood web". Jeśli Was nie zafascynuje - poddaję się!

"W podziemiach lasów liściastych porastających Góry Błękitne w Oregonie żyje opieńka ciemna z gatunku Armillaria solidipes, która w najszerszym miejscu rozciąga się na dwie i pół mili. W sumie zajmuje obszar niemal czterech mil kwadratowych. [...] Jest to niezwykle tajemniczy byt: największy ze znanych nam organizmów i jeden z najstarszych. Według szacunków naukowców z Amerykańskich Służb Leśnych wspomniany osobnik opieńki liczy sobie od 1900 do 8650 lat. Wyrasta na powierzchnię w postaci grzybów o nakrapianych na biało trzonach zwieńczonych płowymi, wypełnionymi blaszkami kapeluszami". [s. 121-122]

No nie da się zaliczyć "Podziemi" do lekkich lektur

Ale język Macfarlana jest kapitalny. Kiedy opisuje fakty naukowe - posługuje się układem miar SI, kiedy jest "sobą" używa miar imperialnych: mil, jardów, stóp. Czasem jego fraza jest gęsta i aż dusi od sensów, a czasem płynie spokojnie i cicho jak strumyk. Obrazy kopalni, w której Finowie zakopią odpady atomowe, przeplatają się z tymi, w których widać czułość i miłość do świata i do światła.

"Pozostanie po nas plastik, świńskie kości i ołów 207, stabilny izotop będący produktem rozpadu radioaktywnego uranu 235". [s.95]
PS: jak dobrze, że są biblioteki, w których można takie perełki znaleźć!

Moja ocena:

× 7 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Podziemia. W głąb czasu.
Podziemia. W głąb czasu.
Robert Macfarlane
8.5/10

Pod ziemią umieszczamy to, co cenne, co kochamy lub chcemy chronić; niekiedy ukrywamy to, co szkodliwe. Jednak to, co zostało kiedyś pogrzebane w ziemi, może w niej trwać dłużej od nas. I może nieocz...

Komentarze
@almos
@almos · prawie 3 lata temu
Piękna recenzja! Książka trafia na listę do przeczytania.
× 1
@Orestea
@Orestea · prawie 3 lata temu
Dziękuję bardzo :)
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 3 lata temu
Świetna recenzja i interesująca książka.
× 1
@Orestea
@Orestea · prawie 3 lata temu
dziękuję bardzo!
× 1
Podziemia. W głąb czasu.
Podziemia. W głąb czasu.
Robert Macfarlane
8.5/10
Pod ziemią umieszczamy to, co cenne, co kochamy lub chcemy chronić; niekiedy ukrywamy to, co szkodliwe. Jednak to, co zostało kiedyś pogrzebane w ziemi, może w niej trwać dłużej od nas. I może nieocz...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Spoglądamy codziennie w niebo, wypatrując słońca lub deszczu, który zwiastują ciemne chmury. Zadzieramy głowę nocą, obserwując księżyc i wiemy, że tam są gwiazdy, planety i bezkresny kosmos. A co jes...

@ksiazkanaprezent @ksiazkanaprezent

Pozostałe recenzje @Orestea

Wieczne igrzysko. Imię duszy
„Imię duszy” Jakuba Pawełka, czyli piekło, polityka i wielka cierpiętnica

Jakby to powiedzieć… chyba już kiedyś pisałam, w jednej z moich recenzji, że jest taka grupa książęk, które nazywam zwodniczymi albo podtrutymi. To takie pozycje, które ...

Recenzja książki Wieczne igrzysko. Imię duszy
Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)
Mirosław J. Leszka, Szymon Wierzbiński, „Wodzowie Zenona i Anastazjusza I”, czyli działo się w Bizancjum!

Jeśli komuś się wydaje, że Cesarstwo Rzymskie upadło w V wieku naszej ery, to mu się tylko wydaje. Ono jeszcze jakieś tysiąc lat żyło sobie w najlepsze nad brzegami B...

Recenzja książki Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)

Nowe recenzje

Snajperka
recenzja
@maniek.em:

Od jakiegoś czasu zdarza mi się trafić na dobre powieści z wątkami historycznymi, choć jeszcze kilka lat temu stroniłem...

Recenzja książki Snajperka
Dawno temu w Warszawie
Niedawno temu w Warszawie
@emol:

Pisarstwo Żulczyka jest pisarstwem specyficznym. Obnaża ciemne strony funkcjonowania społeczeństwa, pokazuje środowiska...

Recenzja książki Dawno temu w Warszawie
Thanks to You
Thanks to you
@booksbyalci...:

Pierwsza część tej dylogii sprawiła, że od razu sięgnęłam po kolejną. Po prostu musiałam dowiedzieć się, co u moich now...

Recenzja książki Thanks to You
© 2007 - 2024 nakanapie.pl