Niestety. Mimo całego uwielbienia dla twórczości Pana Komudy, naszego współczesnego Sienkiewicza lekko poniosło. Pomysł dobry, wykonanie gorsze.
Otóż:
1. JĘZYK narracji. To nie jest fantastyka szlachecka, czy powieści historyczne jakie zwykł był pisać Jacek Komuda. Do opisania głębokiego średniowiecza używa zdań zbyt "wieszcz-style" sklejonych, za ładnie opisuje i opowiada to, co ma do opisania i opowiedzenia. To tak jakby limuzyną wozić gnój. Mocno mi to nie podpasowało - i chyba to jest główny czynnik wpływający na ocenę. Nie ten język do tego rodzaju książki. Prościej. Tak jak robili to np. Żamboch, Ziemiański, Grzędowicz. To są dobrze językowo napisane fantastyki.
2.FORMAT/REDAKCJA Nie jest dobrze, kiedy na grubszy projekt (seria?) pierwszy tom, książka wrzucone jest kilka opowiadań, które nie dość że opowiadają o różnych aspektach przedstawionego świata, to jeszcze w róznych momentach czasu. Taka siekana historia nie jest dobra - zanim rozwinie się jedno opowiadanie, kończy się i nagle skaczemy do innego momentu rzeczywistości. Niektóre tematy są moim zdaniem rozwleczone za bardzo, a inne (np. tzw. wątek romantyczny głównego bohatera) to zaledwie kilkanaście zdań, i nagle książka się kończy.
3. ZAMYSŁ (?) Autora. Ciężko pisać, jak to zwykle mawiały "Panie od polskiego" co autor miał na myśli. Bo mógł mieć na myśli wszystko, niekoniecznie związane z utworem. Piszę o tym dlatego, że podczas lektury miałem wrażenie, że Pan Komuda nie do końca się zdecydował jaką kocepcję przyjąć pisząc powieść (czy tam zbiór opowiadań). Czy to o tytułowym Jaksie i jego przygodach od maleńkości do stania się jakimś tam wojem (no właśnie. Stał się?), czy to o pogańskich bogach czy o wiedźmin-style stworach w lesie? Żaden wątek nie został wyjaśniony, a jedynie "pomacany" niczym kiep nahajem po łbie. Efekt taki, że nie wiem o co chodzi w poszczególnych wątkach. Fajnie, że wychodzą twory z FS pod hasłem starej dobrej fantastyki, ale nie jest to stara dobra fantastyka. Nie wiem czy to pomysł podsunięty Komudzie przez FS po jako takim sukcesie Zahreda Gółkowskiego (nie czytałem), ale wyszło jak wyszło. Ni to źle, ni to dobrze.
4. BOHATEROWIE/ŚWIAT Tutaj zgrzyt miałem niesamowity, ponieważ ciekawe już od początku postacie, wymyślone zostały przez Autora... połowicznie. To znaczy, że część rzeczywistości Autor wymyslił, a drugą przekleił z książek do historii. I taki dysonans poznawczy trochę miesza czytelnikowi w głowie. Nasi książkowi najeźdźcy to nic innego jak tatarskie zastępy przedstawione jako dzicy stepowi Hungurzy, nie mogą jednak jawić się inaczej jako tatarskie zastępy. Natomiast "pozytywni" atakowani autochtoni to albo średniowieczne chłopy, wolni, niewolni i Lędzice (troszkę to pomieszane), którzy nie do końca wiadomo czy są średniowieczni bardziej czy mniej? Nowożytni? ich zwyczaje czy świat też są potraktowane dość po macoszemu.
5. FABUŁA. Jak pisałem w punkcie o redakcji - dość to rwane i siekane niczym u Patryka Vegi. Z tych strzępów trzeba sobie w głowie złożyć to i owo, i jak już nagle (!) skończy się powieść, to nadal jest wiele puzzli, których po prostu w tym pudełku nie ma. Wobec tego, że wszystko jest takie "troszkę ale nie" wychodzi na prowadzenie bezsensowne okrucieństwo jednych i drugich, które opisane do niczego nie prowadzi. Ani to fabularnie sensowne, ani zabawne dla czytelnika. Zamiast napisać to co chłopcy lubią w fantastyce najbardziej czyli zdziebko seksu, przemoc i oczywiście tzw. tajemnica główna czy cel powieści. Tutaj jakby nic z tego.
6. RESUME. Nie przedłużając, Jaksa jest sympatyczny, jest dobrym pomysłem i nienajgorszą książką. Ale Komudzie, spod którego to pióra wychodziły naprawdę dobre książki - po prostu nie wyszedł. Ale nie traćmy ducha. Niech tworzy! Kibicujemy dalej.
18.02.2019 r.