To, co na pierwszy rzut oka zainteresowało mnie w tej książce to fantastyczna okładka, która poniekąd zdradza zawartość opowiadania. Chociaż krótka notka z tyłu zawiera sporo szczegółów, to jednak na początku trudno było je ułożyć w logiczną całość. Na szczęście już po przeczytaniu trzech pierwszych stron poczułam szybsze bicie serca i wiedziałam, że czas spędzony z ta książką nie będzie czasem straconym.
Z jakichś niewyjaśnionych przyczyn, większość książek debiutujących, polskich autorów, jakie posiadam należy do gatunku groteski. Nie wiem czemu Polacy tak bardzo upodobali sobie ten rodzaj literacki. Może dlatego, że rzeczywistość w której żyjemy jest tylko ułudą i prędzej czy później ujawni ona swoje absurdalne oblicze. Tak właśnie stało się w przypadku historii głównych bohaterów tego krótkiego opowiadania – dwojga młodych ludzi zmęczonych życiem. Akcja rozgrywa się w samym centrum Poznania, którego opis jest tak rzeczywisty i autentyczny, że czytelnik czuje się jak jeden z mieszkańców tego miasta, który przechadza się pustymi ulicami, czując podmuch wiatru na twarzy. Jednak wszystko, co się dzieje dookoła jest jakby nieistotne, zupełnie tak, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Głównych bohaterów – Joannę i Huberta – łączy jeden tajemniczy człowiek, Bogdan, który, w zależności od tego do którego z nich przychodzi, przybiera inną postać. Ogólnie rzecz biorąc, jest kimś w rodzaju sprzedawcy marzeń. Oprócz wspomnianego Bogdana poznajemy również cały wachlarz innych, dziwacznych postaci takich jak psychopata obcinający ludziom stopy w autobusach komunikacji nocnej, tajemniczy Misjonarze czy dziecięce duchy. Wszystkich ich łączy średniowieczna legenda, której poznanie jest równie niebezpieczne i intrygujące co obcowanie ze związanymi z nią postaciami.
W ten oto sposób rozpoczyna się cala lawina zdarzeń, która porywa czytelnika szybkimi zwrotami akcji oraz zaskakuje swoją nieprzewidywalnością oraz absurdem. Razem z Hubertem i Joanną wędrujemy po ciemnych ulicach miasta oraz odwiedzamy różne przerażające miejsca, próbując rozwikłać tą zagadkę. Po drodze nie obejdzie się oczywiście bez scen przyprawiających o mdłości i irytację, jednak uważam, że jest to akurat zaleta tej fabuły, która jeszcze bardziej potęguje grozę i horror wydarzeń. Muszę również przyznać, że w tym aspekcie wyobraźnia autora bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Jakub Małecki wywołuje w naszej głowie obrazy, o jakich nie śniło nam się nawet w najbardziej pokręconych i niedorzecznych snach. No bo niby jak można sobie wyobrazić ulicę, wypełniającą się krwią, która wypływa ze studzienek kanalizacyjnych bądź chodniki porastające ludzką skórą.
To, co ewentualnie może drażnić w całej tej historii to sposób narracji, który w połowie książki, z trzeciej osoby przechodzi na pierwszą. Jednak opowiadanie na pewno nie traci przez to na wartości. Dla mnie osobiście książka, choć niestety mało znana, jest godna uwagi i polecenia. Szczególnie tym, którzy nie boją się dziwacznych, groteskowych i absurdalnych opowiadań. Chcę w ten sposób przestrzec niektórych, dosyć wrażliwych czytelników, dlatego, że książka może pozostawić drobny (tymczasowy) uszczerbek na zdrowiu :)