Przeczytałam prawie wszystkie powieści Luanne Rice i bardzo się ucieszyłam gdy w zapowiedziach wydawnictwa Muza zobaczyłam kolejną książkę tej poczytnej amerykańskiej autorki. "Ostatni dzień" od razu trafił na półkę priorytetów czytelniczych i muszę powiedzieć, że naprawdę warto było sięgnąć po tę emocjonującą pozycję.
Akcja powieści została umiejscowiona w niewielkim nadmorskim miasteczku Black Hall w stanie Connecticut. Prowincjonalne, trochę niepozorne miejsce o niewątpliwym uroku, latem tętniące życiem z uwagi na przybywających tu na urlop turystów jest bezpieczną przystanią dla mieszkańców. Jednak w pewien lipcowy poranek spokój Black Hall zostaje zburzony przez brutalne morderstwo Beth Lathrop, uroczej kobiety, która była dla mieszkańców chodzącą dobrocią. Sprawa jest tym bardziej przerażająca, że wraz z matką traci życie jej nienarodzony synek Matthew. Detektyw miejscowej policji Connor Reid dokłada wszelkich starań, aby odnaleźć sprawcę. Pomaga mu w tym zdeterminowana siostra ofiary Kate Woodward. Obie bohaterki są właścicielkami znanej w Connecticut galerii sztuki, którą odziedziczyły po swojej babce. Handel cennymi obrazami oraz kolekcją rzeźb przynosi spore zyski, ale też wiąże się z pewnym ryzykiem... Zagadkowa śmierć Beth budzi wiele kontrowersji, tym bardziej, że nie jest to pierwsze tego rodzaju zdarzenie w rodzinie właścicieli galerii. Wraz z odkrywaniem kolejnych tajemnic i niespodzianek krąg podejrzanych stopniowo się zacieśnia, jednak rozwiązanie zagadki jest dla czytelnika sporym zaskoczeniem...
Uwielbiam Luanne Rice za jej niewątpliwy talent pisarski. Bohaterami książek są małe, prowincjonalne, senne z pozoru miasteczka Nowej Anglii, których mieszkańcy skrywają wiele tajemnic, a piękne, sielskie życie to tylko umiejętnie prowadzona gra pozorów. Zawsze kiedy wnikniemy głębiej w prywatne życie pistaci, okazuje się, że idealna szklana tafla związku ma wiele rys i pęknięć, które na skutek pewnych okoliczności rozpadają się na milion kawałków. Tak jest i w tej powieści, gdzie luksusowe domy tworzą jedynie piękną scenerię dla mrocznej historii obniżającej brutalną prawdę o ludziach, miłości, przyjaźni i stracie.
Luanne Rice bardzo umiejętnie tworzy portrety psychologiczne swoich bohaterów. Potrafi wniknąć w głąb skomplikowanej ludzkiej psychiki, która zawsze kryje wiele niespodzianek. Intryga nakreślona przez autorkę wciąga czytelnika bez reszty. Zawsze mamy do wyboru kilka scenariuszy, z których każdy wydaje się być tak samo prawdopodobny, a mimo to ostateczne rozwiązanie zagadki zazwyczaj nas zaskakuje.
Pani Rice tworzy powieści wielowątkowe, które mają w sobie ogrom realizmu. Odnajdujemy w nich najczęściej przeróżne sylwetki charakterologiczne kobiet, które zazwyczaj muszą się zmagać z traumą i bólem po stracie kogoś bliskiego. Płaszczyzna obyczajowa umiejętnie połączona z kryminalną intrygą sprawiają, że lektura jest interesująca i trudno się od niej oderwać. Niebanalne wątki romansowe łagodzą opowieść dodając jej szczypty romantyzmu i są przysłowiową wisienką na torcie. Opisane zdarzenia wywołują emocje, a bohaterów albo lubimy i akceptujemy, albo nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego. Decyzja oczywiście należy do nas.
"Ostatni dzień" zawiera w sobie wszystkie wspomniane powyżej elementy. Zdziwił mnie jedynie fakt, że książka została zaklasyfikowana jako thriller. Moim zdaniem jest to niezwykle ciekawa, zastanawiająca, inteligentnie napisana powieść psychologiczno - obyczajowa z wątkiem kryminalnym i stanowi dodatkowo wspaniałą zachętę do tego, aby poznać bliżej pióro Luanne Rice i wpisać autorkę na listę swoich ulubionych pisarzy. Ja zrobiłam to już kilka lat temu, a Wy?