Przeczytanie książki, która jest na faktach nie należy do prostych rzeczy. Niestety, po takiej lekturze za dużo się o niej myśli, nieraz popada w jakąś melancholię. Z drugiej jednak strony, to wcale nie jest takie złe. W ten sposób pokazujemy samym sobie, że posiadamy emocje, że czyjś los nie jest nam obojętny. Jak tylko zobaczyłam tytuł Ocaliła mnie łza, pomyślałam, że jest to coś, czego w tym momencie potrzebuję. Co to takiego? To prawda, szczerość i emocje.
„Piszę, bo na błędach trzeba się uczyć.
Bo błąd można popełnić, ale nie można go powtarzać”
I tego wszystkiego mogłam się spodziewać po Angèle Lieby i jej wstrząsającej historii. Kobieta ta trafiła do szpitala z ogromnym bólem głowy, a po kilku godzinach została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną. W tym czasie wszystko czuje, rozumie, słyszy. Kiedy po kilku dniach Angèle nie budzi się, lekarz orzeka, że należy przygotowywać pogrzeb. Jest to wstrząs dla najbliższych, dla męża, dla córki. Jak pogodzić się ze śmiercią osoby, której nic szczególnego nie dolegało, ot, zwykły ból głowy, migrena.
„Niesamowite, ile prostych przyjemności dostarcza >>normalne<< życie! Przyjemności, z których nie zdajemy sobie sprawy.”
Jakie było zdziwienie, kiedy Angèle podczas jednej z wizyt swojej córki zapłakała pomimo swojego stanu. W śpiączce kobieta nie straciła swojej determinacji, pragnęła dalej żyć i nie poddała się. Bardzo wolno wracała do siebie, na nowo ucząc się oddychać, siedzieć czy chodzić. Autorka nie szczędzi w swojej biografii komentarzy na temat lekarzy i opieki nad nią. Nieraz twierdziła, że doktorzy zajmują się chorobą a nie chorymi i to właśnie najokrutniej przedstawia to, jak pacjent jest traktowany w szpitalu. Nie chcę jednak się rozpisywać na ten temat, bo to nie czas ani nie miejsce. Na szczęście kobieta mogła liczyć na swoich najbliższych, którzy ją codziennie odwiedzali, rozumieli i dbali, aby niczego jej nie zabrakło. Myślę, że pomimo swojej nieciekawej sytuacji miała naprawdę dużo szczęścia.
„Cierpienie jest doświadczeniem samotnym; nie da się go z nikim dzielić.”
Angèle przeszła wiele, upadła ale również podniosła się tak jak sobie to zaplanowała. Postanowiła się podzielić z innymi swoją historią, emocjami i spostrzeżeniami. Przekazuje czytelnikowi zarówno swój ból jak i siłę, że warto [a nawet powinno się!] walczyć o życie. Wszystko to obrała w bardzo rzeczowy i konkretny język jednocześnie dbając o idealną i dosłowną komunikację.
Angèle Lieby dała mi wiele momentów do przemyśleń. Na pewno ta lektura jest idealna dla tych, którzy nieco zgubili się, nie wiedzą do czego dążą. Co prawda, autorka nie wskaże nam drogi, ale da wskazówkę, pokaże, że są ważniejsze problemy, a my, skupiamy się na czymś mniej istotnym. Ocaliła mnie łza również, a raczej przede wszystkim, będzie świetnym tytułem dla tych, którzy znajdują się w podobnej sytuacji, którzy zdążyli zwątpić. Ta książka daje pewne nadzieje, stawia na nogi i każe działać i zacząć wierzyć – w cokolwiek tylko chcesz. Osobiście polecam i zachęcam do przeczytania.