Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar za egzemplarz recenzencki książki.
Ta książka ma duże plusy, ale też i spore minusy. O wszystkim postaram się opowiedzieć, nie tworząc jednocześnie kilometrowego wywodu.
„Porzucona narzeczona” to opowieść o Zuzie, która w dniu ślubu została zostawiona przed ołtarzem na chwilę przed samą ceremonią. Już sam sposób owego porzucenia jest skandaliczny, bowiem odbył się poprzez wiadomość SMS, co z miejsca ustawiło narzeczonego w odpowiednim świetle i wywołało fale krytyki zarówno od strony rodziny Zuzanny, jak i jej przyjaciół. Całe szczęście dla Zuzy, że w tej dramatycznej dla niej chwili miała wokół siebie oddanych przyjaciół, którzy wszelkimi sposobami starali się pomóc. Z biegiem czasu główna bohaterka odkrywa, że tak naprawdę jej związek nie miał żadnych solidnych podstaw a ona sama była jedynie mocno zaślepiona iluzją miłości. Co gorsza, wszyscy widzieli wady jej wybranka i starali się mniej lub bardziej dosadnie o nich mówić. Jak też się okazało - bez żadnego skutku. Do czasu.
Zacznę od plusów. Przede wszystkim to przyjemnie napisana książka. Styl jest dobry, czyta się szybko. Sama pochłonęłam ją w jeden dłuższy wieczór. Jest to zdecydowanie literatura na wieczorny relaks do poduszki. Kolejnym plusem jest poruszona kwestia ciąży. Ciąży wpierw niechcianej, wywołującej raczej nieprzyjemne emocje, ale też ciąży trudnej, zagrożonej utratą dziecka. Autorka bardzo wnikliwie opisała etapy, z jakimi zmagała się Zuza podczas tego niesamowitego i jednocześnie trudnego etapu życia. Odnalazłam tu dużo terminologii specjalistycznej zarówno z zakresu ginekologii jak i neonatologii. Tego raczej nie spotyka się w literaturze obyczajowej z kategorii „lekkich” a pokazanie, że ciąża to nie radosne brykanie po tęczy jest niezwykle istotne.
Niestety mam sporo uwag co do bohaterów. Być może taki właśnie był zamysł autorki, by pokazać postacie w cechach mocno przerysowanych, jednak mnie to drażniło. O ile główna bohaterka Zuza irytowała mnie jedynie swoją „ślepotą” i tendencją do tłumaczenia karygodnych zachowań wybranka, o tyle reszta towarzystwa była wręcz kreskówkowo nierealna.
Szczególnie Dominika źle wpływała na moje nerwy, ponieważ używała mnóstwa niepotrzebnych sformułowań, była irytująca i bardzo narwana. Jako introwertyk nie lubię w ludziach nachalności a Domi była wypchana po brzegi tą cechą.
Basia z kolei była tak skromna, że aż do mdłości nudna i właściwie bezbarwna.
Flip – prawdziwy książę z bajki, właściwie nie mogę się tu za bardzo czepiać, bo z doświadczenia wiem, że są tacy dobrzy mężczyźni (mam nadzieję, że mój mąż kiedyś to przeczyta :) )
Kamil? To kłębek narcystycznych, egoistycznych postaw, wieczny Piotruś Pan. Zdecydowanie jest to osoba najbardziej nacechowana negatywnie i moim zdaniem zbyt przerysowana.
Sama fabuła jest w porządku i uważam, że książka jest dobra. Jest przyjemna, łatwa do czytania, pozwala przemyśleć pewne kwestie, można się wzruszyć, można mieć nadzieję, że będzie dobrze. Oceniam ją na 7/10.