Jerry, a tak właściwie to Jerzy Adams, jest brytyjskim prawnikiem polskiego pochodzenia. Jego matka wywodząca się z polskiej arystokracji, przed wielu laty wyemigrowała na Wyspy, uciekając przed represjami ze strony władz komunistycznych. Tam wyszła za mąż i urodziła syna. Mężczyzna tylko raz był w rodzimym kraju swojej rodzicielki, jeszcze jako dziecko. Zapamiętał Kraków, bo stamtąd właśnie pochodzą jego protoplaści, jako miasto szare, smutne, mocno nadgryzione zębem czasu i przepełnione ponurymi ludźmi. Kiedy któregoś dnia na jego biurku odzywa się telefon, a w słuchawce pojawia się głos nieznajomego, polskiego adwokata, informujący go o odziedziczeniu spadku po babce, ten nie traktuje go poważnie i odsyła do swojego pełnomocnika i jednocześnie kolegi po fachu. Cóż niby miałby dostać po jakieś starowinie z postkomunistycznego kraju?
Dopiero kiedy znajomy Jerrego przekazuje mu informację o tym, że jednak odziedziczył on ogromny majątek, a jego przodkowie wywodzili się z wyższej klasy społecznej, ten w jednej chwili decyduje się na lot do Polski. Szok i niedowierzanie to pierwsze co uderza go w zetknięciu z metamorfozą, jaką przeszło miasto królów w ciągu ostatnich trzydziestu lat, czyli od jego jedynej i ostatniej w nim wizyty. Kiedy tylko Jerzy wyrusza w tę nieoczekiwaną podróż, w jego życiu zaczyna się istny przewrót. Już w samolocie spotyka Alicję, która prowadzi niebezpieczną grę, poszukując zaginionej księgi sprzed pięciuset lat. Ściślej rzecz ujmując chodzi o ostatnią z ksiąg napisaną przez Mikołaja Kopernika, która nigdy nie została udostępniona publicznie. Co takiego znajduje się w tym siódmym tomie, że wielki uczony postanowił ukryć go przed światem, a udostępnił jedynie sześć swoich wcześniejszych dzieł?
Jak prędko się dowiadujemy Jerzy i Alicja nie są jedynymi poszukiwaczami tego zaginionego woluminu. Jednak zdecydowanie nie znaleźli się na scenie grzecznej, kulturalnej gry, tylko wplątali się w niezwykle niebezpieczną rozgrywkę. Dwójka bohaterów po swoich przeciwnikach może spodziewać się naprawdę wszystkiego, więc bardzo ważne jest, żeby pozostali nieuchwytni. Poszukiwania nie ograniczają się jedynie do Krakowa, więc Czytelnicy podążają ich śladem w różnych kierunkach na mapie, unikając kolejnych niebezpieczeństw.
“Poszukiwacze siódmej księgi” to książka sensacyjno - przygodowa z wątkiem kryminalnym, okraszona ogromną dawką dobrego humoru. Choć momentami zdarzenia wydawały się nie być wiarygodne, to moim zdaniem i tak dobrze się to czytało. Jeżeli jesteś fanem powieści bliskich gatunkowo tym autorstwa Dana Browna, czy filmów z rodzaju “Indiana Jones”, to polska wariacja tego rodzaju rozrywki zdecydowanie może Ci się spodobać. W moim odczuciu Pani Izabela Szylko stanęła na wysokości zadania i stworzyła bardzo satysfakcjonującą historię. Należy tylko pamiętać, że jednak jest to fikcja literacka inspirowana historią, do której jak można przeczytać, Autorka solidnie się przygotowywała.
Podsumowując - mieszanka spokojnego, wyważonego charakteru Jerzego w połączeniu ze spontanicznością graniczącą z nieprzewidywalnością astrolożki Alicji, dały w rezultacie niezwykle humorystyczny efekt i bardzo rozrywkową lekturę. Bohaterką, która została moją ulubienicą tej książki jest Czesiuchna. Rezolutna staruszka prowadząca dom zmarłej babki głównego bohatera naprawdę potrafiła podkręcić atmosferę i dzięki niej nie jeden raz zrywałam boki ze śmiechu. Pędząca akcja, ciekawe dialogi i wplecione w nie wątki historyczne zapewniły mi przednią zabawę i pozostawiły w oczekiwaniu na lekturę kontynuacji. Tak! “Poszukiwacze siódmej księgi” to pierwszy tom cyklu, więc z bohaterami nie trzeba rozstawać się na długo - kolejna część ”Tajemnica siódmej księgi” jest już dostępna i z pewnością po nią sięgnę przy nadarzającej się okazji.