„Rzućmy wszystko, jedźmy w Bieszczady” taki grawer mamy z mężem na obrączkach ślubnych, bo dawno temu zapałaliśmy do nich miłością od pierwszego wejrzenia, która trwa nieprzerwanie do dziś. Tak naprawdę zrozumie nas tylko ten, kto choć raz przemierzał bieszczadzkie szlaki. Tam dzieje się prawdziwa magia, która wsiąka w człowieka już na całe życie. Wszyscy prędzej czy później rzucają wszystko i wracają w Bieszczady. Niektórzy na jeden dzień, inni na tydzień, jeszcze inni na dłużej. Większość przyjeżdża tu regularnie, bo nie potrafi bez nich żyć. Z niecierpliwością czekałam na premierę książki „Bieszczady. Dla tych którzy lubią chodzić własnymi drogami” Adriana Markowskiego, bo już sam tytuł oraz opis dawały nadzieję na to, że autor bardzo dobrze je rozumie i wie, jak zaszczepić w innych tęsknotę do tego magicznego miejsca. Muszę przyznać, że ten na szczęście nie zawodzi, a wręcz zachwyca, bo tak o Bieszczadach potrafią opowiadać jedynie prawdziwi pasjonaci, którzy zostawili w nich nie tylko kawałek, ale całe swoje serce.
Zaplanujcie sobie czas na długą wycieczkę, rzućcie wszystko i dajcie się porwać autorowi. Możecie też oczywiście czytać tę książkę „po kawałku”, ale uwierzcie mi, pochłoniecie ją jednym tchem i zapragniecie więcej. Będziecie kroczyć po utartych szlakach, ale też często po tych mniej znanych. Poznacie najpiękniejsze miejsca. Oczarują Was cudownie zielone Połoniny Wetlińska i Caryńska, a widok ze Smereka totalnie skradnie Wasze serca. Będziecie oddychać pełną piersią przemierzając Bukowe Berdo. Zmęczycie się wspinając po dębowych schodach, które niestety oszpeciły urokliwą okolice Tarnicy, będącej najwyższym szczytem w Bieszczadach. Przemierzycie „bzyczący i smakujący jagodami” Wielki Dział, by wreszcie zdobyć Małą i Wielką Rawkę. Dostaniecie kilka cennych wskazówek dotyczących wyboru szlaków. Zrelaksujecie się nad słynną Soliną, o ile nie przeszkadzają Wam „dzikie tłumy”. Poznacie również przeszłość, która nie zawsze była kolorowa i wiązała się między innymi z przymusowymi wysiedleniami. Pojawia się wiele wątków dotyczących polsko-ukraińskich stosunków na przestrzeni lat. Przemierzycie szlak ocalałych cerkwi. Będziecie zwiedzać opuszczone wsie. Zdziwicie się, że właściwie nie ma w Bieszczadach jako takiej regionalnej kuchni. Posmakujecie jedynie proziaków. Wasze oczy będą cieszyć mapki i zdjęcia, choć tych jest tu zdecydowanie za mało. Nie przeczytacie jedynie o Chacie Wędrowca, dlatego sama dopowiem, że oferuje najlepszy naleśnik z jagodami na świecie, serio nie przesadzam.
Potraktujcie tę książkę jako początek cudownej przygody z Bieszczadami. Adrian Markowski idealnie oddał ich piękno i magię, a jednocześnie nie pokazał wszystkiego, byście mogli poznać je na własnych warunkach. Kolejny krok należy już do Was i od Was zależy, czy otworzycie swoje serca i zapałacie miłością do tego cudownego miejsca.
Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za egzemplarz do recenzji!