"Strach przed karą może być gorszy niż sama kara, a poczucie winy potrafi zeżreć człowieka żywcem"
Oto najnowszy, już X tom serii "Pretty Little Liars". Aria, Hanna, Spencer i Emily mierzą się z kolejnym wcieleniem tajemniczej/ego A. Są dręczone tym, co zrobiły w ciągu ostatniego roku. Dodatkowo same wydarzenia z Jamajki nie dają im spokoju, a ciągłe wiadomości o martwej dziewczynie przyprawiają je o drżenie. Kto jeszcze wie, co stało się na Karaibach? Czy pewna dziewczyna z problemami może być nowym A.? A jeśli nie, to kto jest nim tym razem? A może to nadal ta sama osoba?
Cóż, muszę przyznać, że ten tom jest o wiele spokojniejszy od ostatnich. Akcja zwolniła, a sam/a A. wydaje się być bardziej pomocna/y i wycofana/y, niż pragnąca/y zemsty. Dziewczyny przez cały czas dostają wiadomości, które są jakieś... mniej agresywne. Tylko raz A. wkracza wyraźnie do akcji spychając jedną z nich z wzniesienia, a tak to jest jakoś mniej obecna/y. Bardziej dominują teraz problemy związane z normalnym życiem nastolatek, chociaż nasze bohaterki do typowych przedstawicielek tej grupy nie należą, i ich własne lęki odnośnie tego, co zdarzyło się na Jamajce.
Szczególnie mocno odczuwa to wszystko Spencer i chyba ona najbardziej popada w paranoję. Na pierwszy ogień w podejrzeniach idzie jej była przyjaciółka, która naszą pannę porządnicką sprowadziła na złą drogę. A może było na odwrót? Emily nadal skrywa pewien sekret związany z dość wybuchowym wieczorem i muszę przyznać, że drażniło mnie jej niezdecydowanie odnośnie tego, czy powinna go zdradzić dziewczynom, czy jednak nie. Chyba nadal niczego się nie nauczyła! A co stało się z jej maleństwem? Irytuje brak jakichkolwiek informacji na ten temat. Aria ma same problemy miłosne. Uwaga, Drogie Czytelniczki! Powraca pewien przystojny nauczyciel! Ale czy nadal będzie tak samo uroczy, jak ostatnio? Natomiast Hanna zajmuje się kampanią wyborczą swojego tatusia. Czy "pożyczenie" 10 tys. ujdzie jej płazem? Albo bratanie się z wrogiem? Czy dziewczyny, w przeciwieństwie do Lady Makbet, zmyją krew z swoich dłoni? Och, nasze kłamczuchy nadal mają wiele brudnych sekretów do ujawnienia. Jednakże, czy nowej/emu A. tak bardzo na tym zależy? A jeśli nie, to na czym?
Trzeba przyznać, że autorka nadal potrafi zaskakiwać i ciekawie zacieśniać intrygę, jednak w tym tomie, jak już wspominałam, akcja trochę zwolniła. "Bezlitosne" to dobra, ale nie najlepsza kontynuacja serii. Szczerze mówiąc nie wiem, jak to wszystko się zakończy, ale to może przemawiać na plus. Przyznam, że spodziewałam się większej akcji i ciekawszej fabuły, bardziej nakierowanej na A., jej zemstę i przeniesienie choćby cienia podejrzeń w związku z śmiercią Tabithy na dziewczyny, jednak nawet jeśli tego nie otrzymałam, to i tak spędziłam bardzo przyjemnie czas przy lekturze tego tomu.
Same bohaterki zaczęły postępować właściwie. W końcu. Jeśli pojawia się jakiś sekret, dość szybko go ujawniają, czym uniemożliwiają A. dręczenie ich w związku z nim. Aczkolwiek nadal największa tajemnica pozostaje tajemnicą, ale nie wiadomo, jak długo jeszcze to potrwa. Takie wycofanie A. może świadczyć o większym planie wobec dziewczyn, niekoniecznie przyjemnym. Ja już jestem ciekawa, co też ona planuje zgotować czterem przyjaciółkom (w końcu naprawdę się nimi stają). Oby tylko nadal potrafił być tak zjednoczone i rozsądne, jak w "Bezlitosnych".
Jest to kolejny dobry tom serii, który ponownie pokazuje, jak niespodziewane są zamysły autorki. Choć A. jest dziwnie wycofana/y, a jej/jego groźby wydają się jakieś puste, to i tak nadal pozostaje zagadką, czy jest to całkowicie nowa osoba, czy jednak ktoś już nam znany. Wskazówką są tylko migające blond włosy, zawsze na peryferiach wzroku naszych bohaterek. Pisarka nadal pilnie strzeże tego sekretu, a ja już nie mogę doczekać się jego poznania. Podsumowując - bez większych szoków, rewelacji i niespodziewanych zwrotów akcji, ale nadal ciekawie. Oby tylko w następnym tomie akcja przyspieszyła, bo kolejna taka "cisza przed burzą" może być już nużąca...
"Nasze śliczne kłamczuchy wciąż broją, a ja muszę je torturować. To się chyba nazywa symbioza, prawda?"