Vi Keeland kusiła mnie swoją twórczością już od jakiegoś czasu, więc wreszcie dałam jej szansę. Czy moje pierwsze spotkanie z autorką można zaliczyć zatem do udanych? Zdecydowanie! Szczególnie że był to jeden z lepszych romansów biurowych, jakie miałam okazję czytać w tym roku.
Głównym bohaterem historii jest Merrick Crawford. Właściciel i jednocześnie dyrektor generalny Crawford Investments — dużej, świetnie prosperującej firmy, która zajmuje się głównie działalnością maklerską. Mężczyzna całkowicie poświęca się pracy i tego samego oczekuje od swoich podwładnych. Jednak nie każdy z jego pracowników jest w stanie pracować niczym robot, dlatego z powodu dużej rotacji personelu zarząd firmy podjął decyzję, aby zadbać o zdrowie psychiczne pracowników i zatrudnić na stałe psychoterapeutę. Niestety w przeciwieństwie do zarządu, Merrick nie wierzy w skuteczność terapii, więc wpada na pomysł, aby zatrudnić najmniej doświadczonego terapeutę, by w kulturalny sposób pokazać swoim zwierzchnikom środkowy palec.
Evie Vaughn to kobieta, która próbuje odzyskać życiową stabilizację po burzliwym rozstaniu. To zadanie nie należy jednak do najłatwiejszych. Jej kolejne rozmowy kwalifikacyjne kończą się fiaskiem, dlatego kobieta pokłada nadzieję w ostatniej z rozmów, która ma odbyć się w Crawford Investments. Niestety podczas pierwszego etapu rekrutacji Merrick wyśmiewa jej kompetencje jako psychoterapeutki, czym pozbawia Evie resztek nadziei. Dlatego, gdy doktor Vaughn otrzymuje od nich ofertę pracy, jest bardzo zdziwiona tym faktem i postanawia po raz kolejny rozmówić się z Merrickiem, który bez owijania w bawełnę tłumaczy jej, dlaczego wybrał właśnie ją. Zdenerwowana jego słowami Evie przyjmuje posadę, ale jednocześnie postanawia przeprowadzić własny projekt: za wszelką cenę udowodni temu bufonowi, że już na starcie nie docenił jej kompetencji. Które z nich wygra tę rywalizację? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie "Projekt: szef" autorstwa Vi Keeland.
Muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczoną tą historią. Była to pierwsza książka autorki, którą miałam okazję przeczytać, ale z pewnością nie ostatnia!
Bardzo podobał mi się styl pisania Vi. Jest lekki i przyjemny, dlatego książkę czytało się niezwykle szybko. Chociaż mogłoby się wydawać, że będzie to zwykły romans biurowy, rzeczywistość okazała się zgoła inna. Autorka w bardzo sprytny i ciekawy sposób połączyła ze sobą kilka motywów, co sprawiło, że "Projekt: szef" zdecydowanie wyróżnia się na tle innych romansów biurowych.
Moją ulubioną postacią jest niewątpliwie Kitty! To naprawdę szalona kobieta, która zaraża wszystkich wokół pozytywną energią, a jej życiowe rady, trafiają w sam środek serca. Szczerze powiedziawszy chciałabym w jej wieku być równie aktywną osobą, co ona. Myślę, że na uwagę zasługuje również kreacja głównych bohaterów, którzy dzięki swojej wzajemnej relacji poczynili niesamowity progres, jednak nie mogę powiedzieć Wam nic więcej na ten temat, żeby nie psuć Wam radości z czytania.
Zatem jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać tej publikacji, serdecznie Was do tego namawiam! A jeżeli macie swoją ulubioną książkę Vi, koniecznie podzielcie się ze mną jej tytułem, ponieważ chętnie przeczytam kolejną publikację, która wyszła spod jej pióra!